Pełno mrugających okienek

Archiwum / 07.11.2007

JOTI Logo

Przełączam się między okienkami, walczę z wadliwym łączem, zmieniam język z polskiego na angielski, uzupełniam to zachodniosłowiańskim esperanto i prawie oblewam się herbatą. Nie mogę oderwać się od monitora, wersy przesuwają się zbyt szybko, nie chcę uronić ani kawałka rozmowy. Po to przecież tutaj siedzę! Już drugą dobę.

 
W poprzednim numerze Na Tropie zachęcaliśmy do wzięcia udziału w JOTI (Jamboree on the Internet). Żeby nie być gołosłownymi i umocnić w Czytelnikach świadomość, że jeśli Na Tropie poleca jakąś imprezę, to faktycznie warto się na niej bawić, czatowaliśmy i ircowaliśmy przez dwie doby. 20 i 21 października stały się świętem skautów przed monitorami. Siedzieli starzy i młodzi, biali i czarni, harcerze i wędrownicy. W sumie, w wielką międzynarodową fetę włączyli się członkowie 130 NSO – sów.

Przez cały czas funkcjonował pokój #polish, gdzie można było spotkać znanych z Wortalu Wędrownictwo czy forum.zhp rozmówców. Pojawił się nawet sam szef działu Gorąco Polecam Na Tropie, phm. Rafał Suchocki! Zasadą na kanale było używanie języka polskiego w głównym oknie, co nie przeszkadzało nawiązywać kontaktów z zagranicznymi skautami w okienkach prywatnych. Prawie każdemu z uczestników przyszło się również spotkać z harcerzami-obywatelami Polski, jednak nie mieszkającymi w kraju od urodzenia. Chętnie chłonęli wiedzę i równie często kaleczyli język. Ich prawo.

Złaknieni wieści z wędrowniczego świata mogli udzielić się towarzysko na kanale #rovers, który zapraszał członków najstarszych grup wiekowych z całego świata (nie w każdym kraju wędrownik to harcerz w wieku 16-25lat). Tutaj panował niepodzielnie angielski, niekiedy tylko przeplatany hiszpańskim czy francuskim. Bez problemu można było spędzić dzień gadając z kanadyjskimi moderatorkami kanału, roverami z UK czy wędrownikami z Afryki. Dla każdego coś miłego! Przy odrobinie tylko chęci.

Hasłem-kluczem tych międzynarodowych kontaktów był magiczny akronim: „asl?” Początkowo byłem wielce zdziwiony i pierwszy mój rozmówca musiał mi tłumaczyć, o co właściwie mnie zapytał. Potem wszedłem w fazę lekkiego zniesmaczenia, bowiem zaczynanie od takiego hasła rozmowy kojarzyło mi się jedynie z czatami początku lat dziewięćdziesiątych. Na końcu uznałem jednak to za obowiązujący standard, który przy dobrych chęciach, nie niesie ze sobą żadnego podmiotowego traktowania i równie chętnie pytałem: „asl?”, co jest angielskim skrótem i oznacza age, sex, location.

Cieszę się, że wziąłem udział w JOTI. Jeszcze bardziej jestem rad, jeśli ktoś, pod wpływem artykułu z października, chociażby poprzyglądał się rozmowom znacząc swoją obecność jedynie adnotacjami systemu: „wszedł do kanału” – „opuścił kanał”. Mi osobiście udało się poznać kilkoro nowych znajomych, w tym Czeszkę, z którą organizuję zimowisko. A kto smaku JOTI nie spróbował – niech żałuje! Tak samo, jak każdy, kto polał się przy komputerze herbatą!

PS. Wśród Polaków obecnych na Jamboree on the Internet powszechnie panowało przekonanie, że brakuje jednego centralnego punktu – bazy polskiego JOTI. Warto w przyszłym roku zastanowić się nad udostępnieniem pomieszczeń w GK lub innej siedzibie z dostępem do szybkiego internetu, gdzie chętni z całego kraju mogliby przyjechać, siedzieć, rozmawiać, czatować i bawić się jeszcze lepiej niż w domowym zaciszu.

Wybrany obraz 

pwd. Kuba Król – szef działów Wydarzenia i Sprzęt Na Tropie, drużynowy 144 PDH "Szaniec" im. Alka Dawidowskiego, student IV roku pedagogiki medialnej i informatyki na UAM Poznań.