Pieniądze nie leżą na ulicy

Archiwum / 27.12.2006

Wybrany obrazPewnego dnia władca Harclandii pomyślał, że coraz mniej wie co tak naprawdę gnębi jego poddanych i czy są oni bogaci, czy biedni. A tutaj co chwila trzeba podejmować nowe decyzje finansowe, ustalać wielkość podatków od poddanych i danin ściganych ze wszystkich prowincji. Tymczasem skarb królestwa często świeci pustkami.





hm.Ryszard Polaszewski

Władykowie rządzący w prowincjach nie potrafili dać jednoznacznej odpowiedzi – jedni narzekali, że bieda straszna, inni twierdzili, że nie jest tak źle. Podobnie podzielona była rada królewska, w skład której wchodzili znamienici rycerze z całego królestwa.
Król, żeby przekonać się, jaka jest naprawdę sytuacja w królestwie, ruszył w przebraniu w objazd całego państwa. Po powrocie zasępił się straszliwie, bo nic nie rozumiał. To, co zobaczył w królestwie, nie mało żadnego sensu.  W jednej wsi chaty bogate, nawet z powozami zaprzężonymi w konie, inne upadające i zaniedbane, Jedne grody w rozkwicie, a zaraz obok (na tym samym szlaku handlowym) lichutkie i ledwie zipiące. W jednym miejscu podatek pogłówny ściągany bez problemu, w innych w ogóle się go nie zbiera, a kasztelani oszukują i przekazują go ze swojego skarbca. Co najdziwniejsze, władycy w niektórych prowincjach łupią poddanych dodatkowymi podatkami, a sami w skarbcu nic nie mają. Inni ciężarów na kmieci nie nakładają, a dostatek u nich i pełne komory.
Z tego wszystkiego króla rozbolała głowa i postanowił nie zajmować się finansami królestwa i zająć się czymś przyjemniejszym na przykład swoim wspaniałym ogrodem kwiatowym… 

                                                        * * *
Jak to właściwie jest z tymi pieniędzmi w ZHP? Mamy je czy ich nie mamy? Jest to kluczowy problem, czy nie? Poprzedni numer natropka w dużej części poświęcony był sprawom finansowym drużyn. Dziś kilka moich refleksji.

Jak zwykle w takich przypadkach odpowiedź nie jest prosta. Co prawda pieniądze to nie wszystko, ale w wielu przypadkach są niezbędne. Jeżeli chcemy być aktywni, robić ciekawy program i kształcić kadrę na każdym poziomie, to w większości przypadków potrzebne są do tego mniejsze lub większe fundusze (zwykle większe). Czy je mamy?

I tu pojawia się problem – bo właściwie funkcjonują u nas dwa światy. W pierwszym z nich drużyny nie opłacają składek – „bo harcerzy nie stać”, nie jeżdżą na obozy – „bo za drogo”, są słabo umundurowani – „bo harcerzy nie stać”, nie szkoli kadry bo nie ma pieniędzy  itd. …

W tym drugim świecie żyje się dostatnio. Składki są zbierane regularnie, no i oczywiście nie 2 zł, bo to za mało. Obóz co roku, koniecznie 4 tygodnie; wyjazdy zagraniczne też od czasu do czasu; mundur oczywiście nie wystarcza – potrzebna jest koszulka, polar, kurtka, bluza, plakietki. Na szkolenie kadry nie żałuje się pieniędzy, jeszcze więcej przeznacza się na nowy sprzęt. 

Skąd się bierze taka dysproporcja? A może to po prostu dwa światy – świat biednych i świat bogatych. Wielkie miasta i reszta świata z biegunem niedostatku na harcerskiej wsi. Moim zdaniem taka opinia (wygłaszana przez wielu znaczących instruktorów) nie oddaje rzeczywistych przyczyn. Bo podział między „biednymi” a „bogatymi” drużynami nie przebiega w taki sposób. Znam wiele nie radzących sobie finansowo drużyn w dużych miastach. A jedna z najbogatszych drużyn, jakie poznałem, jest jak najbardziej wiejska.

Jeżeli nie „geografia” decyduje, to co? Wydaje się, że tak jak w wielu innych sprawach decydujące jest przygotowanie kadry, a przede wszystkim świadomość. No bo jak może sobie pomóc drużyna, która z góry zakłada, że jej nie stać, są biedni i sami to oni nic nie mogą. Niestety, taka postawa dotyczy wielu naszych środowisk i jest wywołana nastawieniem instruktorów oraz niechęcią do wzięcia spraw w swoje ręce. Czekają aż manna spadnie z nieba. Bo choć podobno pieniądze leżą na ulicy, to jednak trzeba się po nie schylić. A to wymaga trochę wiedzy oraz ogromnego zaangażowania.
Poza tym bogactwu sprzyjają szczepy. To one latami gromadzą sprzęt. W szczepie bardziej zaradni i starsi wędrownicy przy okazji wypracują pieniądze również na gromadę zuchową.

                                                      ***
I jeszcze jedna refleksja. Jeżeli chcemy zrealizować nasze plany, to prowadzą do tego dwie drogi. O jednej cały czas tu piszę – trzeba zdobyć środki na miarę naszych potrzeb. I prowadzą do tego różne drogi – akcje zarobkowe, sponsoring, pozyskiwanie grantów. Ale jest tez druga droga – oszczędność.
Nie zawsze uda nam się wypracować tyle pieniędzy, by starczyło na wszystkie nasze potrzeby. Wtedy należy się zastanowić co jest istotą naszych harcerskich potrzeb i zrealizować je w taki sposób, by było taniej. Bo na obóz harcerski niekoniecznie trzeba jechać na drugi koniec Polski. Ciekawa wędrownicza wędrówka to niekoniecznie Tatry i Bieszczady. Czasami lepiej zrobić coś tańszego, mniejszego, bliżej domu – ale jednak zrobić.

Wybrany obrazhm. Ryszard Polaszewski HR – były naczelny „Na Tropie” i były szef Wydziału Wędrowniczego, były drużynowy 44 DW „Krzemień 66”, a obecnie komendant 44 Szczepu Harcerskiego w Gnieźnie i zastępca komendanta Chorągwi Wielkopolskiej ZHP do spraw programowych. Autor licznych publikacji dotyczących wędrownictwa, odznaczony Lilijką Wędrowniczą.