Plecak pełen zniczy

Archiwum / 06.05.2007

Wybrany obrazJesteśmy organizacją wychowawczą i to wychowanie powinno być naszym celem. Myśl ta ciągle gdzieś ucieka i jest przesłaniana przez inne cele i inne myśli, patrzymy wstecz, zamiast do przodu. I czasami w ogóle się nie zastanawiamy dlaczego to robimy.

 

 

Nie znam chyba drugiej organizacji wychowawczej tak rozmiłowanej w swojej historii. Historia ważna rzecz, w końcu dzięki znajomości historii mamy poczucie własnej tożsamości i możemy uczyć się na błędach innych. Ale… No właśnie – „ale”. Czasami mam wrażenie, że ZHP jest jak człowiek stojący przed lustrem, który ciągle podziwia swoje blizny po boju sprzed lat. Bój był, to prawda, nawet więcej niż jeden. Najpierw pierwsza wojna, potem druga, potem można powiedzieć „walka z komuną”. Ale to się skończyło i czas ruszyć przed siebie. Ale po co? Można stać przed lustrem i podziwiać blizny. „O ta blizna to spod Lenino. A ta wielka szrama to Waterloo. Kolano mi szwankuje po starciu nad Małym Wielkim Rogiem. Uczcijmy te blizny smętną piosenką.”

Ile jeszcze? Myślę sobie i myślę , i nie widzę nigdzie „wychowania przez nauczanie historii” w naszej metodzie. Widzę wychowanie przez działanie, przez stawianie wyzwań.

Oczywiście już szykuję się na ataki co poniektórych nadwornych „nierozumiaczy” moich wypowiedzi, którzy zaraz krzykną, że ja w ogóle neguję historię. Hola, hola. Ja po prostu widzę, że niektóre środowiska są w niej rozmiłowane. I to nie może nie mieć wpływu na program. Opierający się na sprawach z przeszłości, rekonstrukcji historycznej, na wspominaniu Tego Co Było i Tych Którzy Byli. Na codzienność nie ma miejsca. Całość oczywiście zaprawiona tym charakterystycznym smaczkiem retro, tak charakterystycznym dla naszego ruchu…

I myślę sobie jak fajne musiało być harcerstwo przedwojenne. Dlatego że nie miało własnej historii, którą mogło z takim pietyzmem hołubić i wspominać. „Łoj, panie! Było, było, się działo.”

Pół biedy, jeśli to odniesienie do historii ma charakter konkretnego działania. Ot gra miejska nawiązująca klimatem do Powstania Warszawskiego. Dzięki niej uczymy się topografii miasta, uczymy się pracować w grupie, rozwijamy myślenie strategiczne.

Gorzej jeśli to jedno z moich ulubionych działań- działanie „pseudoduchowe”. Wzniosła atmosfera, świeczki, kolejny Prowincjonalny Teatr Kiczu i kazania o Tych Którzy Przeminęli. I kanonizacja. Tak, oni przecież byli bezbłędni, bądź taki jak oni! Aż strach coś powiedzieć.

Ostatnio jeden z hufców umieścił w Internecie konspekt kursu zastępowych. Oprócz innych bzdurek, które tam się pojawiły (uczenie zastępowych metody harcerskiej) główną rzeczą, która mnie uderzyła były właśnie punkty:
– Wykorzystanie historii w pracy zastępu
-Wykorzystanie tradycji w pracy zastępu.  

Wyobrażam sobie tą grupkę urwisów z osiedla tworzących własny zastęp, tych badenpowellowskich urwisów i …pracę z historią i tradycją. Po co? Czy my naprawdę mamy gdzieś zapisane, że na tym polega nasza metoda wychowawcza? Czy harcerstwo przedwojenne było gorsze, bo nie miało swojej historii tradycji? Co te biedaki robiły na zbiórkach? A nowo powstające organizacje skautowe w niektórych krajach… Ci to dopiero są biedni. Nie mają w ogóle czego wspominać na kominkach!

Ale przecież na to tez jest czas i miejsce – powiedzą niektórzy. Zamiast zmniejszać ilość tych spraw w programie, zwiększajmy ilość innych. Niby tak kochani, ale zapominamy o jednej, bardzo ważnej rzeczy.  Nasz czas na wychowanie młodego człowieka jest ograniczony, zupełnie jak plecak, który bierzemy na wędrówkę. Fajnie gdybyśmy tam mogli wziąć 20 t-shirtów, płaszcz przeciwdeszczowy, ze 3 polary, jakąś kurtkę, trochę książek, laptopa, i hantle do ćwiczenia mięśni. Ale to mało realne.

Zastanówmy się nad tym jak pakujemy ten nasz plecak, co w niego wkładamy. Jak zaprogramujemy te 4 lata pobytu harcerza w drużynie.

Wyobraź sobie drogi czytelniku, że idziesz na wędrówkę. Świetna pogoda, jesienny Beskid, cały dzień czasu. W okolicy szlaku znajduje się wiele cmentarzy wojennych. Co zabierasz do plecaka?
Możesz zabrać ¾ plecaka zniczy. Zaliczysz każdy cmentarz, zapalisz świeczkę na każdym grobie. Świetna sprawa. Co prawda nie pójdziesz w ogóle wysoko w góry, bo nie będzie już na to czasu, zresztą oprócz zniczy w plecaku nie będzie miejsca ani na drugie śniadanie, ani na cieplejszą kurtkę. Atmosfera w waszej ekipie po całym dniu spędzonym na cmentarzu też będzie krótko mówiąc – grobowa.

Możesz nie iść na cmentarz w ogóle, możesz postawić na wyczyn i przygodę. Znicze tylko ciążą i zajmują miejsce (zakładamy że są szklane).
Ja wezmę symboliczną świeczkę i zapalę ją w drodze na szlak. Nie będę truł moich dzieciaków długimi historiami o krwi, która wsiąkła w tą ziemię, zapalimy świeczkę, pomodlimy się krótko i ruszymy w góry, po przygodę i podziwianie widoków. Realną przygodę.

Pomyśl co wy ładujecie do swojego plecaka. I co konkretnie twoi harcerze wyniosą z drużyny, jak przyda im się to w życiu.
Nie róbmy z harcerstwa muzeum. Bo właśnie przez to trąci myszką. Nie, ono czasami wali na kilometr Popielem…

 

 

Wybrany obrazhm. Michał Górecki – komisarz zagraniczny ZHP, wieloletni członek, a obecnie współpracownik Zespołu Wędrowniczego Wydziału Metodycznego GK ZHP, naczelny ogniomistrz serwisu Łatwopalni. Drużynowy 64 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej „Everest”.