Po co mi w życiu pasja?

Dorota Wieluńska / 23.06.2014

Niby nic się nie zmieniło. A jednak poprzedni rok od tego dzieli ogromna różnica. Jakby dwa życia. Tamto – ułożone, zapełnione ważnymi sprawami. To – pełne ważnych spraw, ale pełniejsze o pasję.

Nie zmieniłam studiów. Mam tych samych znajomych. Wciąż przybocznię się w drużynie harcerskiej, wędrowniczę w wędrowniczęj. W wolnym czasie czytam książki. Piszę, spotykam się z ważnymi dla mnie ludźmi. Studiuję-pracuję. Rok temu planowałam życie na dzień do przodu, podobnie jak teraz. To moje dzisiejsze życie nie jest inne/lepsze/bogatsze na pierwszy rzut oka. Ba! W tamtym życiu miałam o jednego bliskiego człowieka więcej.

Czyli o co mi tak naprawdę chodzi, skoro wszystko jest tak samo? Czego się czepiam, czym próbuję wyróżnić ten rok względem tamtego? Co ma dzisiejszy czerwiec, czego nie miał poprzedni? Teraz mam pasję.

Nie było niczego, czego mi brakowało. Poza jednym – pasją.

Prześlizgiwałam się przez życie z dnia na dzień. Robiłam mnóstwo rzeczy, nie robiłam nic. Wyjeżdżałam na obóz, siedziałam cały weekend w domu. Żyłam. Cieszyłam się. Bywały gorsze chwile. Miałam w życiu przyjaźń, miłość, zasady. Mogłam być nawet szczęśliwa, to nie ma znaczenia zresztą. Miałam wszystko, czego potrzebowałam. A przynajmniej nie było niczego, czego mi brakowało. Poza jednym – pasją, zainteresowaniem, czymś, czemu można się poświęcić, na co można tracić czas, pieniądze; czymś, co zbiera myśli, pochłania wolne chwile… Niektórzy pasjonują się fotografią, inni zbierają znaczki, śledzą wszystkie informacje na temat ulubionego zespołu… A ja? Fotografowałam, ale nie żyłam tym. Zbierałam papierki od herbat, ale nie były dla mnie bezcenne. Wędrowałam po górach, ale nie było w tym całej mnie. Czułam się pusta. Nie zawsze, ale kiedy widziałam, jak bliski towarzysz „traci” weekend w plenerze, żeby spotkać się z resztą grupy rekonstrukcyjnej… Czułam się wtedy pusta.

Kiedy zaczęłam trenować łucznictwo – nie wiedziałam, że zacznę inne życie. Od paru lat myśli o tym sporcie wracały do mnie jak bumerang. Zaczęło się dawno temu, chyba od Indian, a właściwie jednej książki. Jedna z głównych bohaterek opowieści, przebrana za mężczyznę, niemal wygrała turniej łuczniczy. Później był zlot chorągwi, na którym z drużyną próbowaliśmy swoich sił w strzelaniu. Ale myśli zaczęły przeradzać się w czyn, kiedy dowiedziałam się, że blisko, w harcerstwie, w mojej własnej chorągwi działa klub i mogę spróbować. Wakacje tylko wzmocniły to pragnienie. A po wakacjach…

Nie mam wolnych weekendów – jeśli nie zajmuje ich harcerstwo, zajmują je zawody lub imprezy łucznicze.

Powoli, nie od razu i nie świadomie, wdepnęłam. Straciłam dla łucznictwa głowę. Treningi stały się czymś, pod co układa się resztę dnia. Wszystkie plany porannego ćwiczenia, rozciągania się, dbania o kondycję, które zawsze umierały po kilku dniach, stopniowo przestały być planami, a zaczęły być częścią rozkładu tygodnia. Nie mam wolnych weekendów – jeśli nie zajmuje ich harcerstwo, zajmują je zawody lub imprezy łucznicze. Odkryłam, że jest taki sport, z zawodów którego dwugodzinna relacja mnie nie nudzi, a nawet wciąga!

Mogłabym zacząć rozwodzić się nad tym, jakie łucznictwo jest wspaniałe, że wymaga koncentracji, siły, samokontroli… I chciałabym Wam o tym wszystkim opowiedzieć, ale nie tym razem. Dziś chciałabym, żebyście podobnie jak ja zrozumieli, że pasja jest w życiu niezbędna. Sądziłam, że niezbędna jest miłość – owszem, jest; przyjaźń – a jakże, jest ogromnie ważna! Ale to nie wszystko. Choć już i tak zbyt wiele.

…jest w moim życiu coś, na czym potrafię skupić wszystkie myśli; dzięki czemu potrafię oderwać się od ziemi na pewien czas…

Jesteśmy skomplikowani, niestety. I mamy skomplikowane potrzeby. Żałuję, że sama z odkryciem jednej straciłam inną i żywię tylko nadzieję, że kiedyś będę potrafiła pogodzić wszystkie trzy: przyjaźń, pasję i miłość. A na razie cieszę się odkrywaniem, że jest w moim życiu coś, na czym potrafię skupić wszystkie myśli; dzięki czemu potrafię oderwać się od ziemi na pewien czas, a co jest niezależne od innych ludzi; na co chcę tracić czas i pieniądze; co trwa mimo burz i sztormów w życiu.

Nie ma dziś żadnego szczególnego dnia. Jest poniedziałek i jest to dzień dobry jak każdy inny na życzenia. Ale niech będzie, znajdę okazję: z okazji przedostatniego poniedziałku czerwca życzę Wam wszystkim, żebyście wcześniej niż później znaleźli w swoim życiu pasję. I trzymam za Was mocno kciuki w tych poszukiwaniach!

Dorota Wieluńska - studentka Kulturoznawstwa Europy Środkowo-Wschodniej, podharcmistrzyni, przyboczna harcerska i wędrownicza, miłośniczka gór, książek, fotografowania oraz łucznictwa sportowego. Dla znajomych Wydra.