Po prostu

Instruktorski Trop / Artur Ośko / 23.06.2014

Poproszono mnie o napisanie kilku słów na temat pracy z młodą kadrą. Od razu pomyślałem: „Po co?”. Zapytałem swoich najbliższych współpracowników, co o tym myślą. Popatrzyli na mnie chyba z niedowierzaniem,  a na ich twarzach wypisane było: „Spójrz na nas − DLATEGO”.

Doświadczenie starszych instruktorów powinno wspierać młodych w zmienianiu świata na lepszy

Jestem absolutnie przekonany, iż Związek Harcerstwa Polskiego jest przede wszystkim organizacją ludzi młodych i dla młodych. Wielopokoleniowość kadry nie jest żadnym tego zaprzeczeniem. Doświadczenie starszych instruktorów powinno wspierać młodych w zmienianiu świata na lepszy. I taki model staramy się wdrożyć w Chorągwi Opolskiej. W zasadzie mógłbym skończyć w tym miejscu. Mam jednak wrażenie, że nie będzie to wystarczająco przekonywujące. Ot, jakiś tam manifest. Rozumiem.

Napiszę więc jak było, jak jest i jak może być.

Co prawda na przykładzie najmniejszej chorągwi, ale za to „po przejściach”, w której młodzi pojawiają się wszędzie – na każdym poziomie i nie tylko w programie i kształceniu. Również na poziomie zarządzania − w hufcach i w chorągwi.

Na początku zawsze jest tak samo

Powtarzamy, że drużynowy jest najważniejszy. I to jest fundament pracy z kadrą. Tyle, że drużynowym z czasem przestaje się być.

Z jednej strony − jesteśmy za młodzi, brakuje nam doświadczenia, nie umiemy tego czy tamtego. Z drugiej strony − oni są za młodzi, brakuje im doświadczenia i nie umieją tego czy tamtego. Super. W zasadzie wszyscy myślą tak samo. Wystarczy uznać to za dobry początek. Odrobina determinacji i odwagi zwykle załatwia sprawę. Ale bez złudzeń. Nie jest to proces łatwy i nie przychodzi sam z siebie. Trzeba spróbować. Ktoś musi zacząć i nastawić się na marsz pod górę, małymi kroczkami.

Największym naszym skarbem są ludzie. Kształtujemy liderów przez cały czas, kiedy są z nami. Powtarzamy, że drużynowy jest najważniejszy. I to jest fundament pracy z kadrą. Tyle że drużynowym z czasem przestaje się być.

Sztuką jest zagospodarować bogactwo, jakim są byli już drużynowi. Więc może realizacja wspólnych i kolejnych działań, które będą dla nich wyzwaniami, jest tutaj sposobem?

Szkoda czasu na gadanie, liczy się tylko działanie

Opowiem Wam, jak to zrobić… Przestań. Opowiedzieć to można gawędę.

W dobrym miejscu i czasie to nawet całkiem dobry pomysł. Ale liczy się przede wszystkim działanie. Wszyscy mówią, że się nie da. Nie pozostaje więc nic innego, jak pokazać, że jednak się da. I to jest ten moment, w którym pojawia się zainteresowanie. Wystarczy je podsycać. W końcu jest mnóstwo rzeczy, których nie da się zrobić.

Każde działanie jest wyzwaniem, a poprzeczka musi być wysoko

Dla każdego wyzwanie jest czymś innym. Moim zdaniem mówiąc o nim wystarczy przyjąć jeden wyznacznik. Wystarczy powiedzieć sobie, że chciałbym, aby…

Kiedy już dookreśli się to „aby”, warto jeszcze odrobinę podnieść poprzeczkę – tak o co najmniej jeden poziom.

Działa zawsze.

Nie ma co zadręczać się, że się nie da. Zawsze się da. Jeśli coś nie wyjdzie, to trudno. To, co się udaje, buduje pewność siebie. A to, co się nie udaje, jest bezcenną lekcją, bez której nie można wejść na poziom wyżej.

Zobacz, naprawdę można! Wszystko jest możliwe

Do pokazywania palcem albo instruowania na pewno znajdą się chętni. Tyle, że oni nie będą tworzyć zespołu. A świat lepiej zmieniać w zespole.

Wiara czyni cuda, a praca w zespole sprawia, że to, co wydaje się niemożliwe, staje się możliwe. Realizacja wspólnych działań, które zawsze są wyzwaniami, cementuje zespół. Istotą jest, aby ten zespół był otwarty i aby przyciągał innych. Aby funkcjonował na równych prawach dla osób w nim będących.

Co to za różnica, czy ktoś jest drużynowym, skarbnikiem hufca, programowcem czy komendantem hufca lub chorągwi. Żadna. Uczyć się może każdy od każdego. Wystarczy chcieć. Do pokazywania palcem albo instruowania na pewno znajdą się chętni. Tyle że oni nie będą tworzyć zespołu. A świat lepiej zmieniać w zespole.

Przygoda musi trwać! Zawsze i wszędzie

Nie ma znaczenia, czy w czasie zbiórki, czy w czasie wyjazdu, ważne, żeby przygoda towarzyszyła nam zawsze i wszędzie.

Człowiek przeżywa czasami szok. Dobrze mu to robi. Ja takiego doznałem jako członek kadry na kursie instruktorskim − pierwszym po długiej przerwie. Od tamtego momentu hasłem przewodnim, które mi towarzyszy, jest „PRZYGODA”. Na wszelki wypadek wyjaśnię, o co mi chodzi.

Przygoda to takie coś, co przeżywa się „na żywo”. Bo przecież jest różnica pomiędzy pokazaniem na slajdzie „oto jest ognisko” od pokazania trzech zapałek i powiedzenia „przydałby się nam ogień”. W ten sposób, z grubsza, przedstawiłem nasz pomysł na pracę z kadrą na poziomie przewodnika. Łatwo poznać, że się udaje. Czym bardziej rozwarte paszcze „że to się tak da” i ten wyjątkowy i trudny do opisania błysk w oczach krzyczący „dam radę”, tym lepiej. Nie ma znaczenia, czy w czasie zbiórki, czy w czasie wyjazdu, ważne żeby przygoda towarzyszyła nam zawsze i wszędzie.

Jest jeszcze jeden drobny szczegół − robimy to wszystko razem. Razem nie oznacza: wy tu, a my… na przykład taka bardzo ważna komenda chorągwi, będziemy się temu przyglądać, robić zdjęcia, itd. Razem to razem. Niby takie oczywiste, a tyle potrafi zmienić.

Teraz zabieramy się za poziom podharcmistrzowski, ale w perspektywie mamy też na celowniku harcmistrzów. Lubimy wyprawy. Od jakiegoś czasu organizujemy Granatową Wyprawę. W tym roku startujemy z bliźniaczą − zieloną. A niedługo zmierzymy się z czerwoną. Trochę to musi potrwać. Szacowaliśmy na początku czas trwania tego procesu na 8 lat. Jesteśmy w połowie drogi.

Od ciebie też coś zależy. Wszystko!

Zmiany wymagają decyzji, uporu i konsekwencji. Same się nie zadzieją

„Nie da się, nic z tym nie mogę zrobić” − każdy stanął kiedyś w miejscu, w który powiedział sobie te słowa. Nie jestem przekonany, chociaż mi także zdarzało się tak mówić. Dobrze jest odetchnąć, wstać i maszerować dalej. Być może innym szlakiem. Albo trzeba wyznaczyć nowy szlak. Ale dalej.

Zmiany wymagają decyzji, uporu i konsekwencji. Same się nie zadzieją. ZHP jest, a na pewno może być, kuźnią talentów i liderów projektów realizowanych wewnątrz i na zewnątrz organizacji. Wystarczy tylko zachować naturalną rotację kadry, wciągać młodych instruktorów do kolejnych działań. Z czasem oznacza to przyjmowanie przez nich kolejnych funkcji w ZHP. Głupotą jest bać się takiego naturalnego procesu. Blokowanie go powoduje, że jako organizacja stoimy w miejscu. Owszem, to oznacza, że trzeba przyjąć odpowiedzialność w hufcu, w chorągwi i na poziomie centralnym. Ale to wszystko będzie procentować w przyszłości. Dla ZHP i dla samych instruktorów. Więc wbijmy sobie do głowy − to od nas wszystko zależy! Od ciebie też. ZHP jest takie, jakim pozwolisz mu być.

Nikt nie rodzi się wszystkowiedzący

Gorsze jest pomijanie uczenia w działaniu. Mam często wrażenie, że panuje u nas pogląd, jakoby ten element metody harcerskiej kończył się na poziomie drużyny

Syndrom doświadczonego instruktora – „Oni tego nie potrafią”.

A kiedy i gdzie mają się nauczyć ci „ONI”?  W ogóle podział na „my” i „oni” jest destrukcyjny. Ale jeszcze gorsze jest pomijanie uczenia w działaniu. Mam często wrażenie, że panuje u nas pogląd, jakoby ten element metody harcerskiej kończył się na poziomie drużyny. Ewentualnie może się pojawiać w obszarze pracy z kadrą. A w zarządzaniu to nie może? Nie może, bo…? A może taki pogląd zabija nasz ruch. Ruch, ruch, ciągły ruch. Świat się nie zawali, jeśli z planów nie wszystko wyjdzie. Jeśli coś nie wyszło raz, to wielce prawdopodobne jest, że następnym razem to coś będzie zrobione inaczej. Lepiej. Wtedy wyjdzie.

Osobiście bardzo lubię, jak młoda kadra uczy się rozwiązywać problemy w ZHP. Przecież to jest z pożytkiem i dla nas, jako organizacji, i dla nich. Bezcenne doświadczenia na progu dorosłego życia.

Więc działajmy. Organizujmy. Podejmujmy wyzwania. Przejmujmy odpowiedzialność!  

Przede wszystkim razem. Dalej!

Troszkę się autor zagubił. Miały być doświadczenia z Opolskiej, a jest dość sporych rozmiarów manifest. Otóż nie. Pisałem właśnie o naszych doświadczeniach.

Przez cały miniony okres realizowaliśmy nasze projekty w zespole. Razem. Tyle że ten zespół na starcie był mniejszy. Z czasem się powiększał, z czasem dojrzewał jego skład.

W międzyczasie nie wzdragał się od przyjmowania pomocy od innych, razem realizując mniejsze lub większe przedsięwzięcia.

Bo ważne jest, aby RAZEM i wciąż DALEJ zmieniać świat na lepszy. Ten najbliżej siebie.

Artur Ośko - harcmistrz, obecnie (chwilowo) Komendant Chorągwi Opolskiej ZHP. Poza ZHP pracuje na własny rachunek. Raz z lepszym, raz z gorszym efektem. W ZHP kiedyś drużynowy drużyny, która z rzadka wpadała do swojej harcówki. Zdecydowanie wolała „pójść w las”. Obecnie praca z kadrą to dla niego największe wyzwanie, które można opisać marzeniem „wysłania wszystkich w las”.