Po przekazaniu drużyny
Po niezliczonej ilości godzin, dni, emocji i uczuć, które towarzyszyły Ci w byciu drużynowym przychodzi ten dzień. Dzień, który wszystko to zakończy albo przynajmniej sprawi, że to nie będzie już takie samo. Musisz zdjąć swój granatowy sznur i… co teraz?
Przez ponad trzy lata prowadziłam drużynę harcerską, której poświęciłam całe moje serce. Zaczynałam w szkole średniej. Uwielbiałam bycie drużynową, było to dla mnie misją i sposobem spełniania się. Chciałam wszystko robić jak najlepiej. Matura? Nie ma problemu. Studia? Jakoś dam radę. Robienie biwaku przed samą sesją? Spróbujmy. Dojeżdżanie 70 km na zbiórkę co środę? Spoko. Myślę, że wychodziło mi to wszystko całkiem dobrze. Do czasu.
Od początku
Na jednym z kursów usłyszałam kiedyś zdanie: “Co z tego, że będziecie super harcerzami, jeśli wasze życie prywatne będzie beznadziejne?”. Trafiło to do mnie. Przez dłuższy czas myślałam o tym stwierdzeniu. Zrozumiałam je, gdy zobaczyłam, ile rzeczy mam do nadrobienia przed sesją na studiach. Nie miałam ambicji, żeby być najlepszą studentką czy otrzymać stypendium. Nie chciałam jednak za każdym razem ledwo zdawać. Nie uczyłam się zbyt wiele w trakcie semestru, bo nie miałam na to czasu. Zawsze było coś innego, coś ważniejszego – coś harcerskiego. Oprócz bycia drużynową, byłam także w komendzie hufca, a nie jestem osobą, która robi coś byle jak. Uświadomiłam to sobie – muszę z czegoś zrezygnować. Wiedziałam, że nadejdzie ten dzień – dzień oddania funkcji. Kadra drużyny była na to zresztą przygotowana, odkąd zaczęłam studiować. Na samym początku opracowałam z nimi nawet swoją własną operację “London Bridge”.
Męczyły mnie dojazdy, zabawa w przekładanie środowych zajęć na studiach, żeby zdążyć dojechać. Chciałam skupić się na swoim nowym polu działania – kształceniu i mieć więcej czasu na naukę. Zaplanowaliśmy więc biwak razem z ogniskiem, podczas którego miało nastąpić przekazanie drużyny. Przygotowaliśmy nawet film z tej okazji, zaprosiliśmy przyjaciół drużyny. Oczywiście, były łzy, podziękowania, gratulacje; słowem – wyjątkowo.
Po przekazaniu
Zawsze miałam przeświadczenie, że większość drużynowych znika po oddaniu funkcji. Widać ich na Facebooku czy Instagramie, ale oprócz zżółkłego w szafie munduru, nie mają oni zbyt wiele wspólnego z harcerstwem. Raczej nie pojawiają się na obozach w odwiedziny czy na wigilii drużyny. Postanowiłam sobie, że taka nie będę. Moi harcerze często mówili, że odchodzę – mieli podobne przeświadczenie po naszych byłych funkcyjnych. Podkreślałam im: “Ja nie odchodzę, ja tylko oddaję funkcję!”. Nie pojawiam się już na zbiórkach, ale dalej jestem aktywna. Staram się pojawiać na każdym wydarzeniu, być nadal czynnym członkiem jednostki. Wiadomo, nie da się spełnić takiego postanowienia do końca, nie mając określonej funkcji w środowisku. Nowi harcerze nie będą mnie kojarzyć. Nadejdzie też chwila, że za kilka pokoleń nowych funkcyjnych, nie będę wiedzieć, kim jest ten konkretny zastępowy.
Co teraz?
Zajmując się w hufcu kształceniem, postanowiłam sobie, że ten element wykorzystam w pracy ze swoją drużyną. Nie jestem już drużynową, ale mogę nadal mieć wpływ na jakość jej działania. Jeszcze “za mojego panowania” starałam się organizować przynajmniej dwa razy w roku wyjścia integracyjne i warsztaty kształceniowe dla mojej kadry. Nadal mogę to robić i przy okazji być w miarę na bieżąco z tym, co się tam dzieje.
Nie jesteś drużynowym?
Harcerstwo jest dla mnie ważne, miało ogromny wpływ na to, kim jestem teraz. Nie chcę tego zostawić. Myślę, że istotne jest, by znaleźć sobie cel, a chęć jego wypełniania sama utrzyma Cię w ZHP. Jest naprawdę wiele opcji, by mieć coś do roboty. Każdy hufiec ma swoje zespoły lub kręgi instruktorskie. Skupię się tutaj jednak na zespołach, bo nie mam żadnego doświadczenia z tym, jak dokładnie działa krąg. Działanie w zespole instruktorskim nie wymaga od Ciebie tak wiele jak bycie drużynowym. Nie ma co tygodniowych spotkań, a nadal możesz zrobić coś użytecznego dla innych. Być częścią jakiegoś projektu czy przedsięwzięcia i mieć mniejszy lub większy wpływ na harcerzy. Wystarczy poszukać w swoim środowisku zespołu, który Ci odpowiada i spróbować.
Innym moim pomysłem jest też klub specjalnościowy. Żeby go prowadzić, nie trzeba być instruktorem, a jego działalność jest mniej wymagająca niż prowadzenie drużyny. Kluby specjalnościowe mogą dotyczyć praktycznie wszystkiego – słyszałam nawet o klubie herbacianym. Prowadząc go, również można mieć pozytywny wpływ na harcerzy i przekazać im coś wartościowego. Spotkania klubu nie muszą się także często odbywać. Mój przyboczny, który oddał swą funkcję razem ze mną, odnalazł się właśnie na tym polu. Co któryś weekend przyjeżdża ze studiów, by poprowadzić takie spotkanie przez dwie godziny.
Dobrym rozwiązaniem jest też dołączenie do kręgu akademickiego (jeśli oczywiście jesteś studentem). Kręgi akademickie utrzymują Cię nadal w harcerskim świecie, a nie wymagają poważnego zaangażowania – Ty się bawisz. I to z osobami w podobnej sytuacji jak Ty. Często też poprzez takie kręgi można złapać kontakty z hufcami w danym mieście i wkręcić się w ich działalność.
Idąc tym tropem, można zgłosić się tak po prostu do danego hufca lub nawet chorągwi. Na pewno znajdzie się coś, co można tam robić. Warto wejść na stronę i poczytać o funkcjonujących zespołach i napisać do ich szefów. Moja koleżanka w ten sposób przejęła umierającą już powoli gromadę zuchową, której teraz ma okazję przywrócić dawny blask. Zmiana środowiska może być stresująca i zająć trochę czasu na zaklimatyzowanie się, ale z pewnością warto.
Na zakończenie
Gdy nie ma się naprawdę żadnych możliwości, by zająć się jakąś z powyższych rzeczy, to samo odwiedzanie swojej drużyny czy hufca podczas obozów i biwaków to już coś! Najważniejsze są chęci! Jak ma się chęci i potrzebę robienia czegoś dalej – to naprawdę można wszystko.
Przeczytaj też:
Ania Zielińska - członkini komendy hufca Lębork, prywatnie studentka filologii polskiej. Lubi słuchać Queen i jeść czekoladę. Twierdzi, że pies jest najlepszym kompanem podróży i przyjacielem człowieka.