Pora umierać
Postanawia umrzeć. Zapala gromnicę, zakłada czarną suknię, przekłada różaniec między palce i kładzie się na łóżko. Zamyka oczy. Po chwili zrywa się i stwierdza, że to głupota, z tym umieraniem oczywiście.
Film „Pora umierać” w reżyserii Doroty Kędzierzawskiej (zarazem autorki scenariusza) wcale nie porusza smutnego tematu śmierci. Nie jest tragedią w czterech aktach, opowiadającą o porażce i samotności starszego człowieka. Czym w takim razie jest?
Danuta Szaflarska (tytułowa Aniela) gra starszą panią, właścicielkę przedwojennego domu („świdermajera”). Jej marzeniem jest zamieszkanie razem z synem i jego rodziną oraz przywrócenie zabytkowemu domowi jego przedwojennej świetności. Gdy ostatni obcy lokator opuszcza budynek, starsza pani nie widzi już żadnych problemów, aby jej marzenie życia się urzeczywistniło. Syn jednak nie jest tej samej myśli i wcale nie zamierza się wprowadzić, winę za odmowę przerzucając na swoją „zarozumiałą” żonę. Dodatkowo nowobogacki sąsiad Anieli postanawia wykupić dom i zburzyć go, by móc rozkoszować się pięknem natury, a nie ruiną. Okazuje się więc, że przed główną bohaterką piętrzą się coraz to nowe problemy, a czasu na spełnienie marzenia jest coraz mniej.
Historia, opowiedziana przez Kędzierzawską, oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Dodatkowo scenariusz został przekształcony specjalnie dla fenomenalnej Danuty Szaflarskiej (aktorki, która grała m.in. w kultowych „Zakazanych piosenkach”). Nie można się nie zgodzić – pani Danuta gra po prostu czarująco i mistrzowsko. Jej partnerem jest sunia Fila, która dopełnia całego obrazu aktorstwa (również zwierzęcego) najwyższych lotów. Aniela jest 92 letnią kobietą, zupełnie samodzielną, wciąż lekko zarozumiałą i zdecydowaną. Już pierwsze sceny filmu pokazują nam, z jaką osobowością będziemy mieli do czynienia – scena u lekarza jednocześnie odsłania klimat, w jakim został ten film nakręcony. Przede wszystkim – jest to ciepła i wzruszająca opowieść o nadziei, dążeniu do spełnienia, marzeniach i wspomnieniach. Brak jednak epatowania niepotrzebnym patosem i dramaturgią. Dialogi (monologi?) Anieli i Fily pełne są swoistego dowcipu i humoru, choć mówią często o rzeczach poważnych. Cały film jest czarno-biały i momentami pozbawiony dynamiki. Największa część akcji dzieje się w domu i dotyczy wspomnianych już dialogów i wspomnień. Aby jednak zachować pewien poziom tej dynamiki, wiele dzieje się poza domem. Aniela obserwuje przez lornetkę ze swojej „ambony” nielubianego sąsiada i dziecięce ognisko muzyczne, do ogródka wbiegają dzieci i kołyszą się na huśtawce lub widzimy wspomnienia starszej pani, dotyczące tańczenia walca. Największe wrażenie wywołuje chyba scena nocnego deszczu i porwanie się w wir wspomnień, kiedy Aniela wychodzi w koszuli nocnej i tańczy w deszczu w rytm muzyki. Biorąc pod uwagę wiek kobiety, całość naprawdę robi wrażenie.
Starość zaprezentowana w filmie nie jest gorzka, żałosna, pozbawiona energii i zrezygnowana. Starość to ten czas, którego każdy z nas się boi. Boi się uzależnienia od drugiego człowieka, rachunku własnego życia i uświadomienia sobie swoich błędów, a co gorsza, odkrycia braku czasu na poprawki. Dodatkowo do tego dochodzi problem zrozumienia teraźniejszości i konflikt tożsamości, zderzenia własnych wspomnień i przeszłości z sytuacjami zastanymi. Starszy człowiek w filmie Kędzierzawskiej to człowiek dumny, silnie samostanowiący, pewny swoich racji i zdecydowany w swoich wyborach. Co prawda Aniela wydaje się czasem żyć we wspomnieniach, ale to one napędzają ją do dalszego działania i funkcjonowania. Z trudem natomiast przychodzi jej uświadomienie sobie niezależności syna i faktu, że przeszłość już się wydarzyła i nie powróci. Aniela jest świadoma swojego życia i wyborów, wie do czego chce dążyć i zdaje sobie sprawę, że gdy osiągnie swoje cele, będzie najlepsza pora, by umrzeć – w spełnieniu.
Co jest zdecydowanie mocną stroną filmu? Danuta Szaflarska. Gra po prostu perfekcyjnie i powalająco. Jej postać jej zaprzeczeniem stereotypów starszego człowieka, jako niesamodzielnego i pozbawionego godności. Drugim plusem jest Fila – pies, który wydaje się rozumieć każde słowo swojej pani i odpowiadać na nie całym swoim ciałem, wzrokiem, poszczekiwaniem i merdaniem ogona. To ona wytrąca właścicielkę, gdy ta zbyt mocno odda się wspomnieniom. Trzeci to dopełniająca całość muzyka Marcina Kasińskiego i zdjęcia Artura Reinharta.
Nie dziwi fakt aż 5 nagród dla tego filmu, w tym „Złoty Klakier” dla najdłużej oklaskiwanego filmu Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wywołuje ciepłe łzy wzruszenia, ale i nadziei. Wrażliwy. Subtelny. Idealna pozycja na jesienne skłonności „niżów” psychicznych. Piękny w swej prostocie. Gorąco polecam.
HO Olga Gumieniak – drużynowa 124 LDSh Feniks z Hufca Lublin, studentka pedagogiki animacyjnej Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej w Lublinie.