Pozytywność (bez głupcze)!

Archiwum / 13.04.2008

Ucząc pierwszej pomocy, mów o satysfakcji z uratowanego życia i pokonywaniu własnych słabości. Traktuj uczestników szkolenia ciepło i po partnersku. Tak jest bardziej harcersko, skuteczniej i bezpieczniej. 

 

 

Widziałem kiedyś kominek motywacyjny na kursie pierwszej pomocy. Zwykle rozmawia się na nim z uczestnikami szkolenia o ich powodach przybycia na kurs, opowiada się też o własnych doświadczeniach i o tym, dlaczego umiejętność ratowania życia jest bardzo ważna. Ten kominek rozpoczął się gawędą: „Wyobraźcie sobie, że widzicie wypadek. Wiecie, że jeśli poszkodowanemu nie zostanie udzielona pomoc, to umrze. Mijają kolejne minuty, wy pozostajecie w tłumie… Nie zdecydowaliście się pomóc drugiemu człowiekowi. Po takiej właśnie sytuacji każdy może na swoim prywatnym cmentarzu postawić krzyż. Na moim stoją już dwa”. Nie wierzyłem w to, co słyszę. Nie byłem w stanie pojąć, w jaki sposób można mówić tak do młodych ludzi, którzy przyszli nauczyć się, jak pomóc drugiemu człowiekowi. Gdybym był 16-latkiem o przeciętnej wytrzymałości psychicznej, nie chciałbym na początek kursu usłyszeć o krzyżach i cmentarzu. I zupełnie by mnie to nie zmotywowało.

Są tacy, którzy ucząc pierwszej pomocy (nie tylko w ZHP) obciążają psychicznie uczestników szkolenia, maksymalnie rozbudzają emocje podczas kursu, uciekają się często do metod drastycznych. Z kilku powodów jestem zdecydowanym przeciwnikiem tego trendu.

Po pierwsze, to niezgodne z metodą harcerską. Jedną z jej siedmiu cech jest pozytywność. Cóż to znaczy? Popularna „głupawka” (bardzo nie lubię tego słowa)? Kurs pełen kolokwializmów typu „podjeżdżasz klienta i zaczynasz go ratować”? Zajęcia przerywane pląsami? Otóż nie. Zajrzyjmy więc do definicji słowa „pozytywność”. Mówi nam ona o tej cesze tak: „Harcerskie wychowanie polega na budowaniu dobra, rozbudzaniu w człowieku jego zdolności, odkrywaniu zalet, pozwala łatwiej akceptować świat, innych ludzi, siebie samego, pokazuje, że nie należy poddawać się złu i beznadziejności”. Tak właśnie powinno uczyć się pierwszej pomocy w ZHP – dostrzegając dobrze wykonane przez harcerza-ratownika czynności, chwaląc go za to, o czym pamiętał, ciesząc się, gdy zadaje pytania, nawet gdy wydają się one banalne. Nie należy też w sposób pogardliwy mówić o niedociągnięciach kursantów, albo, co gorsza, próbować tak podnieść poczucie własnej wartości. Kandydat na ratownika ma prawo do błędów, nie tylko na początku szkolenia, czy w jego trakcie, również po jego zakończeniu, a nawet w prawdziwej sytuacji ratowania drugiego człowieka (choć tam chcielibyśmy, by było ich jak najmniej). Rolą instruktora jest jak najskuteczniej nauczyć go pierwszej pomocy – nie karcić czy ostro i personalnie krytykować. Należy cieszyć się z tego, że młody człowiek chce posiąść tak cenne umiejętności i zrobić wszystko, aby mu w tym pomóc.

Drugi argument przeciw opisanemu trendowi jest czysto praktyczny. Okazuje się bowiem, że nauczanie pierwszej pomocy w atmosferze „krew, pot, łzy i śmierć” jest dużo mniej skuteczne. To, co BP wiedział już na początku ubiegłego wieku, Europejska Rada Resuscytacji opublikowała w swoich wytycznych z grudnia 2005. Rozdział zatytułowany „Zasady nauczania resuscytacji” mówi nam: „W nauczaniu powinno się wykorzystywać techniki pozytywnego wzmocnienia i konstruktywnej oceny postępowania, a unikać upokarzania. Aby zminimalizować stres zaleca się, zarówno wśród instruktorów jak i uczestników kursu, zwracanie się do siebie po imieniu. (…) Stres jest nieunikniony zwłaszcza w czasie oceny, jednakże zadaniem instruktorów jest umożliwienie uczestnikom zaprezentowania maksimum ich umiejętności.” Zalecenia te poparte są badaniami naukowymi dotyczącymi poziomu stresu u kursantów biorących udział w symulowanej akcji ratowniczej. Artykuł na ten temat ukazał się w 2005 roku w czasopiśmie „Resuscitation”. HSR, będąca oficjalnym partnerem polskiego oddziału Europejskiej Rady Resuscytacji, chce podążać za najnowszymi europejskimi trendami z zakresu dydaktyki ratownictwa. Stąd tak duży nacisk na pozytywność metody, kładziony ostatnio szczególnie podczas kursów instruktorskich HSR.

Jest jeszcze trzeci argument przeciw nadmiernemu obciążaniu emocjonalnemu kursantów. Ludzka psychika jest ogromną siłą, potrzeba fachowej wiedzy i umiejętności, aby sprawnie ją kształtować. Nieodpowiedzialny instruktor musi liczyć się z konsekwencjami upokorzenia zmotywowanego do udzielania pierwszej pomocy harcerza. Na zawsze może zniechęcić do uczenia się ratownictwa młodego chłopaka czy dziewczynę, którym wmówi, że do niczego się nie nadają. Wiele złego może się wydarzyć, gdy wrażliwy i kruchy emocjonalnie 16-latek (a przecież i tacy są w drużynach) usłyszy od instruktora po nieudanej symulacji: „Zabiłeś człowieka”. Konsekwencje takich słów mogą być bardzo poważne.

Podsumowując: bardziej harcersko, bezpieczniej i skuteczniej jest uczyć pierwszej pomocy pozytywnie. Tak powinno się prowadzić nie tylko kursy HSR, ale też zajęcia poświęcone „samarytance” na każdej zbiórce czy biwaku. Bill Clinton obejmując prezydenturę USA postawił na swoim biurku kartkę z napisem „Gospodarka, głupcze!”. Chcesz uczyć pierwszej pomocy w ZHP? Zrób sobie taką samą kartkę, tylko „gospodarka” zmień na „pozytywność”. „Głupcze” możesz wykreślić – wszak to słowo niepozytywne.
Obrazek: http://static.goldenline.pl/group_logo/004/group_17476_af74f1_huge.jpg

phm. Jakub Sieczko
– szef Harcerskiej Szkoły Ratownictwa, instruktor hufca Warszawa Żoliborz. Szef działu "Specjalności" w “Na Tropie”, wywodzi się z 33 KHDŻ „Pasat” (hufiec Kielce-miasto). Student V roku medycyny na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.