Praga w pigułce

Archiwum / 07.02.2008

Ferie, chwila wytchnienia i tylko pięć dni na zmierzenie się z cudownym czeskim miastem – historia wędrowniczego zimowiska zaczynająca się w Kielcach, a pętląca się gdzieś wokół Hradćanów i Stareho Města. Przygoda, która odbywała się nie tylko na zatłoczonym Moście Karola, ale również w polskiej ambasadzie.

Ferie, chwila wytchnienia, ale przecież nie ma lepszego sposobu na relaks niż czynny wypoczynek! Do takiego wniosku doszliśmy też w 85. Kieleckiej Drużynie Wędrowniczej „Trzy Płomienie”, postanawiając „podbić” Pragę. Czasu niewiele – tylko pięć dni, które są niczym dla tak cudownego historycznego miasta – postanowiliśmy zatem w pełni wykorzystać każdą minutę. Prawdę mówiąc, wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak ciężko będzie nam opuszczać to miejsce, ale do tego dojdziemy później.

Dojazd był męczący, ale nawet zatłoczone linie Polskich Kolei Państwowych nie odebrały nam ogromnego zapału. Pierwszego dnia zaczęliśmy naszą przygodę na Placu św. Wacława z jego imponującym pomnikiem. Tuż za nim wzrok przykuwa monumentalny gmach Muzeum Narodowego. Razem z „książkowym przewodnikiem” odwiedzaliśmy kolejne punkty na planie w dzielnicy Stare Město: 65 metrowa brama Prochowa, mnóstwo kościołów, gotyckich kamieniczek – z każdym krokiem zapierały nam dech nowe odkrycia. Warto także wspomnieć o dawnej żydowskiej dzielnicy, skupisku synagog i wszelkich symboli tej właśnie kultury. Pierwszego dnia dotarliśmy do mostu Karola, który oddzielał nas od drugiej, jeszcze wtedy nieznanej nam połowy Pragi. Każdy z nas chciał niepostrzeżenie jak najszybciej zachłannym wzrokiem uszczknąć choć jeszcze odrobinkę z tego miasta. Niestety, nogi nie współgrały z naszymi pragnieniami i musieliśmy udać się na spoczynek.
Nazajutrz rano udaliśmy się z wizytą do ambasadora RP w Pradze – Jana Pastwy. Nasze obawy przed spotkaniem z urzędnikiem państwowym szybko prysły – zostaliśmy przyjęci bardzo ciepło. Siedzieliśmy przy zastawionym stole w sali balowej, a ambasador z zapałem odpowiadał na każde nasze pytanie. Rozmawialiśmy na temat harcerstwa i okazało się, że Pan Jan jest członkiem Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Z tymi miłymi wrażeniami udaliśmy się zwiedzać Novą Stranę i Hradćany. Te dzielnice w porównaniu ze Starym Miastem były jeszcze piękniejsze, tego nie da się opisać w kilku słowach, to trzeba zobaczyć – chciałoby się powiedzieć, że to zaczarowane miejsce. Katedra św. Wita z insygniami królewskimi zachwyca na każdym kroku, zamek praski, wzgórze Petřín, naprawdę nie wiem, co mogłabym jeszcze dodać, żeby wciąż się nie powtarzać. Za każdym razem, kiedy przypominam sobie kolejne zabytki, przychodzą mi na myśl tylko określenia „piękne”, „wspaniałe”, „cudowne”.

Trzeci i zarazem ostatni dzień poświęcony temu miastu miał zacząć się w Muzeum Narodowym. Brzmi niezbyt ciekawie, ale nie dajmy się zwieść pozorom. Gmach tego budynku jest ogromny, ale przecież nie chodzi tu o rozmiary. Jest tam tyle rozmaitych wystaw, że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie: miłośnicy minerałów, skamieniałości, antropologii… Wystawa poświęcona śladom ludzkości rozpoczynała się „drzwiami” w kształcie ogromnej stopy. Idealne miejsce dla dzieci, ale i dorośli odkrywali tu nieznane wcześniej ciekawostki. Po wyjściu z muzeum chcieliśmy jeszcze raz rzucić okiem na najpiękniejsze miejsca w Pradze. Musieliśmy się spieszyć, gdyż wieczorem czekało na nas jeszcze jedno ciekawe doświadczenie – spotkanie z czeskimi skautami. Trochę onieśmieleni, ale bardzo ciekawi, zawitaliśmy do progu ich harcówki. Rozrywek nie brakowało. Mogłoby się wydawać, że bariera językowa jest dość duża, jednak rozumieliśmy się doskonale. Wzbogaceni o nowe wiadomości na temat Czech oraz oczywiście nowe umiejętności (nasi nowi przyjaciele z przyjemnością nauczyli nas swojego ludowego tańca – polki) musieliśmy się w końcu pożegnać.

Niestety, czas naszego biwaku dobiegł końca. Urok tego miasta zawładnął nami doszczętnie, nie chcieliśmy obudzić się z tego magicznego snu. Piąty, ostatni dzień, minął na powrocie do domu. Mam nadzieję, że ta „Praga w pigułce” zachęci każdego potencjalnego turystę do zawitania w jej progi, naprawdę warto.

  Gabriela Klajmon – 85 Kielecka Drużyna Wędrownicza "Trzy Płomienie"