Prosta historia o miłości

Archiwum / 19.12.2010

W czasie premier wielkich hitów kinowych, jak ostatnia część Harry’ego Pottera czy film o twórcy Facebooka – Marku Zuckerbergu, udało mi się znaleźć coś, o czym jest cicho – niesłusznie. Dwoje ludzi. Dwa światy. Prosta hitoria o miłości.

Jak sam tytuł wskazuje, historia jest prosta. Przy pierwszym poznaniu. Mamy trójkę głównych bohaterów, mamy ciasne korytarze pociągu, mamy kręcony film. Wątków niezbyt wiele, opowieść nie jest nad wyraz oryginalna. Miłość, zdrada, pożądanie. Jednak debiut Arkadiusza Jakubika prozaiczny nie jest. Reżyser znalazł sposób na opowiedzenie prostej historii w nieprosty sposób, z całym jej zapleczem chaotycznych, przecinających się ścieżek.

Arkadiusz Jakubik buduje świat z kilku płaszczyzn. Konstruuje je za pomocą ciekawych, subtelnych zdjęć, nieśpiesznej narracji i zabawy z przestrzenią. Film tętni uczuciami i emocjami, a jednocześnie jest plastyczny i nieco nie z tej ziemi. Przenikają się w nim różne rzeczywistości, obserwujemy bowiem przygotowania do tworzenia filmu, kręcenie go, prywatne i te zawodowe relacje bohaterów. W pewnym momencie sami nie potrafimy ocenić, co jest prawdą, a co fałszem, czyja miłość do kogo jest prawdziwa, co jest filmem, a co rzeczywistością. Dziwnie znajome? Igraszka.

Opisać fabułę nie jest łatwo. Zaczyna się od rozmowy dwóch osób – kobiety i mężczyzny. Od razu widać, że byli sobie bliscy. Nie widzimy ich aż do końca filmu, jednak to oni na naszych oczach stwarzają ten filmowy świat. Pragną przedstawić swoją własną historię, którą każde z nich widziało inaczej. Obietnice, marzenia, pragnienia, zawód. Wszystko to, co ludzkie, jednak w każdym przypadku tak samo fascynujące.

Poza obrazem, na plus trzeba zapisać także grę aktorską. Rafał Maćkowiak w roli roztrzepanego, naiwnego amatora aktorstwa i Bartłomiej Topa, artysta-reżyser, stają na wysokości zadania. Może słabiej poszło Magdalenie Popławskiej, odrobinę nijakiej, jednak dobrze rokującej. Nie bez znaczenia są postaci dopełniające ten obrazek – wiecznie zawiany Jacek Lenartowicz, głupiutka makijażystka Ewa Lorska i narwany pomocnik reżysera Andrzej Andrzejewski. Tworzą zgrabną ramę galerii osobowości.

Warto zwrócić uwagę na ten film. Potrafi zachwycić świeżością, nienachalnym urokiem i dyskretnym humorem. Nie ocieka pieniędzmi, nie mówi frazesami, nie jest przekombinowany. Zadaje pozornie banalne pytania. Opowiada zwyczajnie historię o dwojgu ludzi. Dwóch światach. Prostą historię o miłości.