Przechytrzyć postanowienia
Postanowienia noworoczne to nonsens. Bo skutkują tym, że drugiego stycznia każda siłownia i każdy klub fitness są przepełnione, a przez resztę roku świecą pustkami. Nie stawiaj sobie ambitnych wyzwań, niczym przykładny wędrownik. Po prostu zaplanuj coś fajnego. A jak nie wyjdzie, to trudno.
W postanowieniach noworocznych jest pewna doza adrenaliny. Czy mi się uda? Dam radę? Jak to będzie, kiedy osiągnę wreszcie cel? Z drugiej strony stawianie sobie konkretnych zadań na cały rok jest nieco przerażające. Najlepiej jest więc przechytrzyć postanowienia i wziąć z nich to, co najlepsze – mieć adrenalinę, a zrezygnować z niepowodzeń!
W tym tekście chciałabym przedstawić kilka swoich pomysłów na to, jak „bawić się w wyzwania”. Może brzmi to nieco głupio, ale to sposób na połączenie przyjemnego z pożytecznym. Przyjemna w wyzwaniach może być wspomniana już adrenalina, kombinowanie jak pomysłowo osiągnąć cel, zmiana dotychczasowego trybu działania. Pożyteczne w postanowieniach jest ćwiczenie silnej woli i nauka bycia systematycznym. To się da połączyć! A przecież takie sprytne połączenia lubimy najbardziej.
Zabawa pierwsza: 30 dni bez… / 30 dni z…
Zabawa, jak być może się domyślasz, trwa przez miesiąc. Najpierw wybierasz wariant: „bez” albo „z”. Teraz musisz ustalić jedną zasadę, według której będziesz postępować przez kolejne 30 dni. Jeśli wybierzesz opcję „bez” – musisz zdecydować, bez jakiej rzeczy będziesz funkcjonować przez cały miesiąc. Ważne jest, żeby nie był to np. multifunkcjonalny scyzoryk, z którego i tak nie korzystasz na co dzień… Musi to być rzecz, która w jakiś sposób zmieni twoje funkcjonowanie. Zresztą nie musi to być namacalny przedmiot! Możesz się zdecydować na „30 dni bez słodyczy” (o zgrozo), „30 dni bez komunikacji miejskiej”, „30 dni bez kupowania sobie ciuchów/kosmetyków/czegoś” albo „30 dni bez Internetu” (…żartowałam). Zabawa będzie prawdziwym wyzwaniem, jeśli zadanie zahaczy o jakąś twoją słabość. Wariant „z” polega na robieniu przez 30 dni czegoś nietypowego dla siebie. Trzydzieści dni, podczas których dzień w dzień będziesz wykonywać jedną czynność, która do tej pory w jakimś stopniu stanowiła dla ciebie wyzwanie. Przykłady? Proste: „30 dni z porannym rozciąganiem”, „30 dni codziennego czytania książki” (można ustalić minimum stron do przeczytania), „30 dni pisania listów” (jeden PRAWDZIWY list dziennie!), „30 dni robienia zdjęć” (jedno ciekawe i zaplanowane zdjęcie dziennie). Pomysłów jest masa – wybierz coś, co z jednej strony będzie stanowić dla ciebie wyzwanie (aspekt ćwiczenia silnej woli), ale jednocześnie będzie naprawdę ciekawe i przede wszystkim możliwe do wykonania (wyzwania wzięte z sufitu, jak np. „30 dni bez komórki”, to strata czasu, bo i tak się nie uda!). Jestem pewna, że jeśli przez trzydzieści dni uda ci się trzymać swojej zasady, to zechcesz powtórzyć eksperyment z innym zadaniem. A jeśli ci się nie uda – cóż, po prostu powtórz eksperyment. Z innym zadaniem.
Zabawa druga: cotygodniowa rozkosz
To chyba jeden z najprzyjemniejszych pomysłów na realizację postanowień. Zasada jest prosta, choć musisz wykazać nieco kreatywności – im dłużej chcesz się bawić, tym większej liczby pomysłów potrzebujesz. Twoje wyzwanie polega na tym, aby raz w tygodniu robić coś, co będzie ci sprawiało dużą przyjemność albo niesamowitą frajdę. Coś, na co od dawna masz ochotę, a jakoś nie udaje ci się tego zrobić. To nie muszą być wielkie i czasochłonne rzeczy – wystarczy pójście do kina, upieczenie ciasteczek dla znajomych, pójście do ciekawej kawiarni z koleżanką/kolegą, kupienie sobie drogiej gazety i przeczytanie jej od deski do deski, obiad w indyjskiej restauracji. Zabawa będzie bardziej emocjonująca, jeśli spiszesz gdzieś swoje przyjemne postanowienia z dużym wyprzedzeniem – w ten sposób będziesz z radością czekać na kolejne „wyzwania”! Uwaga, niebezpieczeństwo związane z tą zabawa polega na tym, że możesz zacząć rezygnować z zaplanowanych przyjemności, „bo to przecież tylko przyjemności”. Wyzwanie polega również na tym, żeby się tego pilnować! Ustal sobie jeden dzień w tygodniu na swoją małą przyjemność i nie rezygnuj!
Zabawa trzecia: ratowanie świata
Tego pana z wąsami i w kapeluszu, który powiedział: „Spróbujcie zostawić ten świat trochę lepszym, niż go zastaliście”, to znamy chyba wszyscy. Jak wiele złotych myśli dziadka BiPi, tę również warto wciąż wcielać w życie. Tylko sprowadźmy to trochę na ziemię… Trzecia zabawa, jaką proponuję, polega na stawianiu sobie wyzwań, które zmienią coś na lepsze. Mogą to być oczywiście postanowienia typu: „Będę segregować śmieci” (ktoś z was jeszcze nie segreguje?!), „Wezmę udział w akcji sprzątania świata”, „Zostanę wolontariuszem w Domu Dziecka”. Takie zadanie SA na pewno dobre i pożyteczne, ale przyznaj sam przed sobą – będą dla ciebie naprawdę ciekawe i dostarczą ci adrenaliny? Spróbuj pomyśleć o czymś, co będzie ci się naprawdę podobało i będzie wymagało od ciebie odrobimy kreatywności. Możesz np. niespodziewanie wyręczyć kogoś w jakimś trudnym zadaniu, możesz zrobić komuś fantastyczną niespodziankę, możesz zadbać o rozwój swojej okolicy… W tej zabawie rewelacyjne jest nie tylko samo wykonywanie zadań, ale tez ich wymyślanie!
Zabawa czwarta: lawina postanowień
Trochę przypomina zabawę pierwszą, ale jednak zasady są nieco inne. Ta zabawa może trwać tyle, ile ci się podoba, jednak na samym początku musisz określić kiedy kończysz. Przygotowanie do „lawiny postanowień” zajmie ci trochę czasu, a raczej twojemu mózgowi, ale zobaczysz, że później będzie już tylko lepiej! To jedna z moich ulubionych zabaw w postanowienia, chociaż wymyśliłam ją… jakieś 3 minuty temu. Okej, przygotowanie. Bierzesz kartkę (ew. otwierasz Worda…)i piszesz z lewej strony kolejne numery, jeden pod drugim. Piszesz ich tyle, ile dni ma trwać twoja zabawa. Teraz przy jedynce zapisujesz zdanie zaczynające się od „Dziś…” – jedna drobna zasada, której będziesz się trzymać przez cały dzień. Może to być coś w rodzaju „dzień bez…” albo „dzień z…”. Może na przykładach: „Dziś uśmiecham się do każdego, kto spojrzy mi w oczy”, „Dziś nie słodzę herbaty”, „Dziś nie wydam ani grosza”, „Dziś podnoszę z ziemi każdy zauważony papierek” (choć może was rozboleć szyja od patrzenia w niebo przez cały dzień…) itp. Przy każdym numerze znajdującym się na kartce zapisujesz jedną, inną zasadę. Haczyk polega jednak na tym, że w ciągu kolejnych dni trzymasz się zasady dotyczącej tego konkretnego dnia oraz… wszystkich poprzednich! To oznacza, że pierwszego dnia masz jedno małe postanowienie, drugiego dwa, trzeciego trzy i tak dalej. Przemyśl więc dobrze swoje małe codzienne wyzwania – jeśli już przy pierwszym numerze zapiszesz „Dziś nie korzystam z komórki”, a zabawa ma potrwać miesiąc, to powodzenia z nieużywaniem telefonu przez 30 dni!
Postanowienia noworoczne, czy jakiekolwiek inne, wcale nie muszą być listą męczących wyzwań. Jeśli podejdziesz do sprawy z odpowiednim luzem, to upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu – będziesz się świetnie bawić, a przy okazji poćwiczysz silną wolę i samokontrolę! Być może ktoś z was czytał jeden z moich felietonów, gdy postawiłam sobie wyzwanie, aby przez tydzień jeść tylko suchy chleb i pić tylko wodę. To było super. A teraz ty wymyśl coś fajniejszego!