Przyczajony Bronek, ukryty Kot

Archiwum / 07.02.2008

Rafał Suchocki i Marcin Bednarski, instruktorzy z warszawskich hufców, 12 stycznia 2007 roku zorganizowali grę miejską dla mieszkańców Pragi. Wieloletnie doświadczenie w organizacji rajdów i imprez harcerskich wykorzystali angażując społeczność lokalną do wspólnej zabawy. O tym jak było, możemy dowiedzieć się z poniższej relacji.

To była największa do tej pory gra miejska na Pradze. Trwała trzy godziny i na miejsce startu – pl. Weteranów 1863 r. pod katedrą św. Floriana – ściągnęła w sobotę blisko setkę uczestników. Podzieleni na dwu-, trzyosobowe zespoły, ruszyli zaliczać zadania biegiem, bo najlepiej punktowano te położone najdalej od miejsca startu. Dodatkowym celem było znalezienie czarnego kota. – Niestety, nie znaleźliśmy go, mimo że przez trzy godziny biegaliśmy po ulicach jak szaleni – opowiadała Magda Górska, która specjalnie na tę okazję przeczytała dwie książki o Pradze. Jednak i tak nie znała odpowiedzi na wiele pytań z karty do gry. – Np. jakie instytucje kulturalne mieszczą się teraz na terenie Fabryki Wódek Koneser. Nie dowiedzieliśmy się też, kim był dziadek właściciela sklepu muzycznego przy Ząbkowskiej – mówi Magda.

Innym udało się wypytać sąsiadów, którzy opowiedzieli, że to Piotr Ujczak, znakomity masarz i wędliniarz. – Zadań, które wymagały interakcji z przechodniami, było więcej – mówi Rafał Suchocki z projektu Citygames.pl. – Wiedzieliśmy, że sklep będzie zamknięty, ale chcieliśmy nakłonić graczy do kontaktu z mieszkańcami – dodaje Zosia Nawrocka z punktu informacyjnego InfoPraga.

Zadania podzielono na trzy kategorie w zależności od ich trudności. Najłatwiejsze było znalezienie wskazanego na mapie punktu i wykonanie zadania na miejscu. Po ulicach krążyli agenci w ciemnych okularach, którzy udzielali informacji po podaniu odpowiedniego hasła. Najtrudniejsza okazała się gra w trzy karty znana np. z Bazaru Różyckiego. – Nikt nie wygrał. Pan Mietek, który czekał z kartami w restauracji Po Drugiej Stronie Lustra, był nie do pokonania – mówi Zosia Nawrocka.

Niektóre zadania uczestnicy uznali za niejasne. – W kamienicy przy Targowej mieliśmy określić rośliny zdobiące klatkę schodową, ale nie wiedzieliśmy, czy chodzi o detale architektoniczne, czy o kwiaty w doniczkach, które ktoś postawił na korytarzu – mówiła Julia Goudyn z Powiśla.

– A my mieliśmy problem z określeniem koloru schronu przy ul. Panieńskiej. Dla mnie był on brązowy, dla mojej koleżanki wiśniowy, a dla kolegi z zespołu szaro-czerwony – śmiał się Arek, którego na grę namówili znajomi z Pragi. Oni też nie znaleźli czarnego kota. Ale była para, której to się udało. Gdy w jednym ze sklepów spożywczych podali hasło: "Czy jest pasztet z kota", kolejka rozstąpiła się i zobaczyli kota cioci Bronka, z tektury.

W grze wzięło udział tak dużo uczestników, że na wyniki trzeba będzie poczekać kilka dni. W tym tygodniu okaże się, który zespół zdobył główną nagrodę (odtwarzacz MP3), a który przewodniki po Pradze i gadżety. – Nagroda to tylko dodatek do tej zabawy – zapewniają gracze. – Dlatego na następną grę mogą przyjść prawdziwe tłumy.

  Katarzyna Wojtowicz – Gazeta Wyborcza
Tekst zamieszczony pierwotnie w dodatku stołecznym do Gazety Wyborczej z 14.01.1007