Punkt widzenia

Archiwum / 08.11.2011

michal_maciagSą rzeczy, z którymi człowiek sobie najzwyczajniej w świecie nie radzi. Jedną z rzeczy, z którą ja zupełnie nie daję rady, są przysłowia. Od zawsze przekręcam ich znaczenie – z mojego wozu spada wilk, a gdzie bab sześć, tam koniu lżej. Jest jednak przysłowie, które utkwiło mi w pamięci, o które chodzi? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Na pewno jest wiele osób, które czerpie swoją mądrość życiową z przysłów, ale nie wątpię, że jest ich równie wiele, jak tych, którzy czerpią swoją mądrość z badań amerykańskich naukowców. Chciałbym tutaj serdecznie pozdrowić jednych i drugich. Niemniej warto się nad tym chwilę zastanowić, czy rzeczywiście warto bezgranicznie ufać ludowym porzekadłom i amerykańskim naukowcom.

Otóż na pierwszy rzut oka wydaje się, że to wszystko ma jakiś sens, ale co jeżeli nie ma? Co jeżeli tylko się tak wydaje? Weźmy na warsztat dosyć znane przysłowie, że w każdej plotce tkwi ziarno prawdy. Otóż jest to ze wszech miar nieprawdziwe przysłowie. Skąd taka niezachwiana pewność? Otóż warto w tym kontekście przyjrzeć się kampaniom wyborczym. Specjaliści od marketingu politycznego w Polsce doskonale znają to przysłowie i bardzo często wykorzystują je do własnych celów. Zresztą tabloidom również zdarza się wykorzystywać ten mechanizm. Otóż to przysłowie powszechnie znane w naszym społeczeństwie sprawia, że wystarczy rzucić oskarżenie, by ludzie przyjęli je za chociaż częściowo prawdziwe. Tym samym nie warto bezgranicznie ufać w ludowe porzekadła.

Jednakże to, że nie należy wszystkim ufać bezgranicznie, nie oznacza, że nie ma takich, którym nie można zawierzyć. Moim zdaniem, potwierdzonym wieloletnią obserwacją i zgłębianą wiedzą socjologiczną, stwierdzam, że przysłowie „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia” jest ze wszech miar prawdziwe.

Dlaczego o tym piszę? A dlatego, że bardzo często zapominamy o tym, jak bardzo się różnimy. Otóż nie chodzi mi o takie trywialne hasła, jakie zdobią gimnazjalne plecaki w stylu „każdy inny, wszyscy równi”. To prawda, zgadza się, ale nie o takie różnice mi chodzi. Te hasła dotyczą wyglądu, koloru skóry. Mi chodzi o różnicę fundamentalną, czyli o umysł.

Każdy z nas dysponuje umysłem, to w jakim stopniu go używa to już inna sprawa. Zresztą naukowcy, nie wiem czy amerykańscy, twierdzą, że nie wykorzystujemy w pełni swojego potencjału umysłowego, co jest niezłym przyczynkiem do kręcenia filmów. Wystarczy przywołać tegoroczny Limitless. Niemniej umysł możemy potraktować jako pewną bazę, która nas tworzy. To czy i w jakim stopniu tworzy rzeczywistość, to przedmiot długoletniej dyskusji wśród socjologów. Nie czuję się kompetentny, by zabierać w niej głos.

Niemniej umysł w tym wypadku stanowi nasz punkt siedzenia. Dzieje się tak, ponieważ nasz umysł jest warunkowany zarówno przez geny, jak i proces socjalizacji.[1] Podczas dorastania kształtuje się i zmienia. Czasem są to radykalne zmiany, innym razem proces powolnej ewolucji. Jednak nie można zaprzeczyć, że zaczynając studia mamy inne poglądy niż kończąc gimnazjum. Nawet jeżeli ich „baza” się nie zmieniła.

Piszę o tym, ponieważ uważam, że kluczową kwestią w relacjach z innymi jest o tym nie zapominać. Nasz sposób postrzegania świata jest unikalny. Może być zbieżny ze sposobem postrzegania innych, najpewniej tych, z którymi spędzamy dużo czasu. Jednak na pewno są kwestie, w których się różni. To, co dla nas ma wydźwięk pozytywny czy też neutralny, niekoniecznie jest takie dla innych. Zwłaszcza warto na to zwrócić uwagę w kontaktach z osobami z innych pokoleń, którzy posługują się inną nomenklaturą.

Nie jest to jedyna kwestia związana z innym postrzeganiem świata. Wynika z nich także szereg innych konsekwencji, które bardzo ściśle się wiążą z wyzwaniami wędrowniczymi. Otóż naszym głównym założeniem jest to, że każdy postrzega świat w nieco inny sposób, a co za tym idzie, ma inne cele i oczekiwania wobec życia. Pewnie niektórzy poczują się spełnieni zarabiając dużo pieniędzy, natomiast inni wychowując młodych ludzi na dobrych obywateli. Tak samo jest z wyzwaniami. Dla każdego co innego będzie stanowić problem. Jeden będzie bał się wejść na Łysicę, a inny na Kilimandżaro.

Dlatego w listopadzie, miesiącu pełnym smutku i ciemnych chmur, zachęcam do pamiętania o tym, że każdy z nas inaczej patrzy na świat. Może dzięki temu oszczędzimy sobie nieco kłótni i nerwów.


[1]

[1] Psychologowie i socjologowie spierają się, która z tych dwóch rzeczy odgrywa dużo większą rolę w kształtowaniu osobowości. Na potrzeby tego felietonu przyjmijmy, że obydwie mają wpływ na kształtowanie człowieka.