Recepta na sukces
Kto z nas nie zastanawiał się, co to znaczy wychować następcę? Który z instruktorów nie stawał przed problemem, jak się do tego zabrać. Ciekawe, że nikt raczej nie uczy nas kim on jest. To jest coś, co pozostawiamy w ZHP decyzji wychowawcy.
I jest tak, że to drużynowy decyduje, komu odda drużynę. Ale nie jest to takie proste w przypadku drużyny wędrowniczej. Tutaj o tym, kto będzie kolejnym drużynowym decyduje cała drużyna. Jak więc wychować kogoś, na kogo wybór nie mamy wpływu?
No właśnie, po pierwsze trzeba się zastanowić, co to znaczy „następca” . Następca, to ktoś, kto przejmuje nasze obowiązki, gdy przestajemy pełnić jakąś funkcję. Wydaje się oczywiste, że wybieramy spośród naszych wychowanków jednego, który najlepiej, naszym zdaniem, będzie realizował zadania, który ma predyspozycje do bycia liderem. Ale też mamy obowiązek w każdym z członków naszej drużyny szukać tych predyspozycji i je rozwijać. W drużynie wędrowniczej właśnie to jest kluczowe, by zadania w drużynie rozdzielać tak – a raczej czuwać nad tym, by wędrownicy tak je rozdzielali – by każdy miał szanse sprawdzić się w roli lidera. By inni mogli zobaczyć go w tej roli, by on sam mógł zmierzyć się z wyzwaniem z tym związanym. To pozwoli mu odpowiedzieć sobie na pytanie, czy mógłby być drużynowym. Wsparciem w takim działaniu są instrumenty metodyczne. Podczas planowania rozwoju, rozpisywania prób na kolejne stopnie czy sprawności, dopilnujmy, by wędrownicy mogli sprawdzić się w różnych sytuacjach, w różnych zadaniach szefa.
Często słyszę, że samorządność wędrownicza uśmierca ideę wychowywania następcy. Tymczasem okazuje się, że ściśle się ona z nią wiąże. To do nas bowiem należy sprawienie, by wędrownicy mieli w kim wybierać, gdy przyjdzie czas wyboru drużynowego. To niezwykle odpowiedzialne zadanie, o wiele trudniejsze niż po prostu wychowanie jednego następcy. To zadanie, które sprawia, że musimy po pierwsze poszukać cech lidera we wszystkich członkach drużyny, po drugie musimy spowodować, by wybór mógł odbyć się sprawiedliwie, czyli by wszyscy mieli takie same szanse.
Gdy wypowiadamy słowa „wychowam swojego następcę”, wydaje się, że następca musi być jeden, taki pielęgnowany przez lata, którego jesteśmy pewni, który nas nigdy nie zawiedzie. Nad którym będzie można czuwać. Tymczasem zupełnie naturalne jest, że wychowamy kilku następców, a może nawet kilkunastu. Kilkoro wędrowników, którzy będą mogli czy to zastąpić nas na funkcji, czy to podjąć funkcje w innej drużynie.
Wielokrotnie zdarzało mi się, zastanawiać nad tym, komu przekazać funkcję. Niestety nie udało mi się sprawić, by moją drużynę poprowadził, któryś z moich wychowanków, ale udało się sprawić, że kilkoro z nich prowadziło inne drużyny. Udało mi się także przygotować następców na inne funkcje. Również na taką wybieraną. Nie wiem, czy istnieje jedna dobra recepta na sukces w tej dziedzinie. Pewnie każdy ma swój własny unikatowy sposób na to, by wychować następcę. Na pewno jednak jest kilka elementów wspólnych. Moim zdaniem to umiejętność motywowania, umiejętność poszukiwania dobrych cech, umiejętność dzielenia się wiedzą, wreszcie umiejętność pogodzenia się z faktem, że nie jesteśmy niezastąpieni. Takiego poczucia oraz satysfakcji z dobrego następcy lub następców życzę każdej instruktorce i każdemu instruktorowi.
Katarzyna Krawczyk - przewodnicząca komisji ds. programu i pracy z kadrą Rady Naczelnej ZHP, instruktorka hufca Radom miasto, członkini zespołu kadry kształcącej; była drużynową, komendantką związku drużyn, szefem Harcerskiej Szkoły Ratownictwa, instruktorką Wydziału Programowego GK ZHP; redaktor merytoryczny, trenerka umiejętności psychospołecznych, wiceprezes zarządu Pracowni Wspierania Organizacji Pozarządowych.