Refleksja na urodziny Boga

Ważny Trop / Jolanta Łaba / 24.12.2018

W gonitwie przez szarą codzienność warto zatrzymać się i pomedytować nad tym, co widzimy. To dobre ćwiczenie duchowe do pracy nad sobą. W przeddzień Wigilii mało kto pamięta, po co to wszystko. A urodziny Boga przebiegają… bez Jubilata. Cośmy uczynili z Bożym Narodzeniem?

O Panie Boże Ojcze nasz
W opiece swej nas miej
Harcerskich serc Ty drgnienia znasz
Nam pomóc zawsze chciej.
(Modlitwa harcerska)

Kiedy to piszę, rozpoczynają się obchody przekazywania Betlejemskiego Światła Pokoju – Światło, które łączy. Sztafeta Światła z Betlejem przypomina mi o zdarzeniu które spowodowało, iż wszyscy chrześcijanie (i nie tylko) uznają święta Bożego Narodzenia za święto swojej rodziny, za uroczystości radosne i niezwykłe.

Zaczęło się – jak mówi Biblia – w Betlejem. Kiedy w małej miejscowości narodził się w niezwykłej rodzinie niezwykły Chłopiec – Jezus. Wydarzeniom tej nocy towarzyszyły dziwne zjawiska pogodowe i kulturowe.

To było zdarzenie, które połączyło wiele historii, ludzi, aniołów, kultur, rodzin, wrogów. Na tych, co w nim uczestniczyli, czy chcieli, czy nie chcieli – zrobiło to niezapomniane wrażenie.

Teologiczne początki

W Biblii czytamy w wielu miejscach Starego Testamentu o zapowiedziach pojawienia się Kogoś specjalnego. Mesjasza, Zbawiciela, Zwycięzcy śmierci i zła.

Nie wszyscy przypominają sobie, że już w pierwszej Księdze Pisma – w Księdze Rodzaju (Rdz 3,1-24) – jest o tym mowa. Jeszcze w raju, gdy pierwsi ludzie próbując owocu z drzewa poznania dobra i zła, wykazali się:

  •         lekkomyślnością (kto rozsądny gada z wężem?),
  •         nieposłuszeństwem (a mówili: nie jedzcie, bo umrzecie),
  •         łakomstwem (…bo pysznie wyglądało, to spróbowaliśmy),
  •         i jeszcze tchórzostwem w obliczu zdemaskowania (to nie ja – to ona… a nie, to wąż).

Po krótkiej zabawie w chowanego, kiedy Adam wreszcie się odważył wyjść z krzaków i zmierzyć się z sytuacją, usłyszał jak Bóg mówi do węża: Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę (Rdz 3,15).

Bóg powiedział potem do ludzi, że niestety musi ich wyprosić z raju. I nie omieszkał wspomnieć o tym, co ich w pozaraju czeka. W skrócie: ciężka praca, podległość kobiety mężczyźnie, trudy narodzin i wychowywania potomków etc. Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia. Wszystko to znajdziemy w trzecim rozdziale Księgi Rodzaju. To fascynująca scena.

Niektórzy widzą to inaczej

To nie ułatwia zauważenia w tej scenie Boga, który kocha ludzi

Nie zastosowali się do zasad, więc sorry – wypad. I jeszcze ten archanioł za ich plecami z ognistym mieczem, żeby przypadkiem nie wrócili. To nie ułatwia zauważenia w tej scenie Boga dającego szansę na powrót. Boga, który ludzi mimo wszystko kocha i chce im pomóc.

On wie, jakie stworzenia uczynił z ludzi obdarzonych wolną wolą. I dlatego wywiązuje się z  wiernej i niezwykle trwałej obietnicy przymierza z ludźmi. Po raz pierwszy mówi: Pojawi się Ktoś, kto zmiażdży głowę wężowi. Temu, który was oszukał i który podważył wasze zaufanie do Mnie. Daliście się podejść, zdarza się. Ale wam pomogę. Jeszcze nie wszystko stracone.

Bóg mówi też do węża, że nie będzie mu lekko gryźć wspomnianą piętę potomka Ewy: Przegrasz, mój drogi, sam się prosiłeś.

Bóg obiecał: pomogę Wam, czekajcie i bądźcie dzielni

Te sceny są jednymi z najsmutniejszych dramatów na świecie. Zawierają jednak nadzieję.

Adam i Ewa odchodzą przygnębieni, bo wiedzą że życie poza rajem nie będzie lekkie. Pewnie żałują. Ale mają też nadzieję, bo Bóg obiecał: pomogę Wam, czekajcie i bądźcie dzielni.

W historii zbawienia – od tego momentu – do chwili radosnego In excelsis Deo, wyśpiewanego z okazji urodzin Jezusa przez chóry anielskie w środku nocy wśród spłoszonych pastuszków, wiele się działo. Skupię się tylko na kilku wątkach.

Mamy w Biblii księgi proroków. Niektórzy z nich mówili tylko o Jezusie. Nawet tysiące lat przed jego narodzeniem. Dlatego Żydzi znali treść tych ksiąg, i żyli w oczekiwaniu na Mesjasza. Proroctwo krążyło wśród Żydów na tyle powszechnie i skutecznie, że kiedy Jezus je przeczytał w świątyni,  to aż go chcieli wyrzucić i zabić. Były to następujące słowa:

Duch Pański spoczywa na Mnie,
ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie,
abym ubogim niósł dobrą nowinę,
więźniom głosił wolność,
a niewidomym przejrzenie;
abym uciśnionych odsyłał wolnymi,
abym obwoływał rok łaski od Pana.

(Łk 4,18-19. Jezus zacytował Iz 61,1)

Następnie powiedział: …dziś wypełniły się słowa Pisma. Zebrani zdziwili się bardzo, a potem – gdy uświadomili sobie, co Jezus chce powiedzieć – jeszcze bardziej się zdenerwowali. Nie mogli uwierzyć, że Mesjasz stoi przed nimi.

Okoliczności, w jakich Jezus pojawił się na świecie, też były osobliwe. Scena Zwiastowania jest tajemniczą historią. Archanioł Gabriel przysłany przez Boga spotyka się z młodą Marią i oznajmia jej wolę Boga. A ona mówi tak.

Zrobiła coś, na co nie było stać Ewy. Maria zaufała Bogu bezgranicznie. Nie słuchała węża, który na pewno też tam był. I syczał, że może za to zginąć z ręki niedoszłego męża Józefa. Jeszcze nie byli małżeństwem, a ona już w ciąży. Za to Żydzi kamieniowali kobiety. Takie było prawo. Maryja to wzięła na tak zwaną klatę, a może bardziej – wzięła to do serca. Na pewno czuła lęk, ale powiedziała: Tak, niech się stanie wola Twoja, Panie.

I to jej tak rozpoczęło serię niezwykłych zdarzeń. Józef doświadczył niesamowitej lekcji pokory, no i zaczął mieć dziwne sny. Został objęty specjalnym programem wsparcia dla ufających Bogu.

Jezus narodził się tak jak przepowiadali prorocy: w Betlejem, w rodzinie o genealogii sięgającej rodu króla Dawida, w obecności nie tylko ludzi, ale i aniołów. Ale jak na króla – w zbyt skromnych warunkach.

Do Jezusa przybyli pastuszkowie, wyrzutki społeczne, przypadkowi ludzie z okolicy. Ale też goście specjalni, z daleka, którzy w znakach astronomicznych ujrzeli drogę i wezwanie do dalekiej podróży. Prowadziło ich Światło Gwiazdy.

Narodzenie Jezusa i fakt, iż chcą go odwiedzić znakomici goście z dalekiego Wschodu, zaniepokoiło samego króla Heroda. Władca nie uwierzył, że Jezus jest Bogiem, ale dał wiarę, że to Dziecko będzie wielkim królem. Uwierzył w to na tyle mocno, że spróbował wyeliminować kontrkandydata do tronu, zanim urośnie. Przez to zginęło wielu niewinnych malutkich chłopców.

Jezus jest postacią historyczną

Wszyscy znamy tę historię, czy może już nie? W ilu domach jaśnieje Betlejemskie Światło Pokoju? Czy pamiętamy o historii miejsca, z którego Światło pochodzi? I Kogo to Światło symbolizuje? Być może warto chociaż ten jeden raz w roku przeczytać w Biblii historię Bożego Narodzenia.

Od tradycji do zwyczaju

Jezus jest postacią historyczną. Wzmianki starożytnych historyków i filozofów o jego działalności, śmierci, o wpływie jego nauczania na społeczność żydowską są znane powszechnie. Wiemy o tym, jak ustalono datę Bożego Narodzenia, mimo że w Biblii nie pada konkretny dzień ani miesiąc. Sporo napisano o zwyczajach świątecznych z tej okazji na całym świecie. Ale czy nie zdarza nam trochę zapomnieć o Jubilacie?

Bo – rozejrzyjmy się dookoła – co tak naprawdę dziś robimy z Bożym Narodzeniem? Od kiedy zaczęto świętować to tak hucznie i wesoło-kolorowo-bajecznie, że aż zapomniano w tym całym ambarasie o… Dziecku?

Boże Narodzenie nie było osobnym świętem, jakie znamy dzisiaj

W pierwszych trzech wiekach chrześcijanie nie świętowali Bożego Narodzenia. Czcili przyjście Zbawiciela na świat, bo była to jedna z najważniejszych prawd chrześcijaństwa. Nie było to osobne święto, jakie znamy dzisiaj. Uwaga skupiona była na niezwykłej tajemnicy wcielenia Boga. Na tym, jak Nieskończony Wieczny Absolutny Bóg wcielił się w skończone ciało człowieka – śmiertelnego, ograniczonego czasem i fizjologią.

Obchody tego święta zaczęto celebrować w formie uroczystej od IV wieku. Datę grudniową po raz pierwszy podaje św. Hipolit Rzymski w III wieku, ale nie wspomina o samym święcie. Wzmianki o tym pojawiają się dopiero w IV wieku w kalendarzu z 354 roku w tzw. Despositio Marturum zredagowanym około 335-336 roku w Rzymie przez Filokaliusza. Kalendarz ten zawierał wykaz świątecznych dni w kościele rzymskim, stanowił pomoc liturgiczną. I właśnie tam data 25 grudnia opatrzona jest opisem dzień upamiętniający narodziny Chrystusa w Betlejem.

Dla chrześcijan, którzy nie znali sposobu wyboru tej daty, święto obchodzone 25 grudnia stało się symboliczne. Jest to moment zimowego przesilenia dnia z nocą, od którego dni są dłuższe a noce krótsze. Chrystus nazywany Światłością świata (J 8,12) i Światłem na oświecenie pogan (Łk 2,32) staje się zwycięzcą światła nad ciemnością, tak jak słońce zwycięża nad nocą.

Przez wiele dni uprzątajmy swe serca, porządkujmy sumienia, oczyszczajmy ducha

Właściwe przeżycie świąt wymagało przygotowania. Przybierało różne formy w kościołach lokalnych. W kościele rzymskim około V/VI wieku zaczęto praktykować Adwent jako formę odnowy życia religijnego poprzez modlitwę i przyjęcie praktyk pokutnych. Zachęcali do tego Ojcowie Kościoła np. św. Maksym Wyznawca (zm. 662): Przeto najpierw przez wiele dni uprzątajmy swe serca, porządkujmy sumienia, oczyszczajmy ducha, a nieskalanego Pana, który przychodzi, podejmijmy jaśniejący o bez zmazy. (…) Bo każdy kto tego dnia będzie zbrukany, da dowód obojętności wobec narodzin Chrystusa. (…) Chociaż bowiem ciałem weźmie udział w uroczystości Pańskiej, duchem jednak będzie daleko od Zbawcy.

Cośmy uczynili?

Sugestia ta skłania, by wrócić do pytania: cośmy uczynili z Bożym Narodzeniem? Zadziwia mnie nieustannie, że przygotowania do Bożego Narodzenia zaczynają się w sklepach niemal w tym samym dniu, co Zaduszki. Obok zniczy i wieńców pogrzebowych, które kupujemy na groby bliskim z początkiem listopada, nie raz widziałam czekoladowe mikołaje i bożonarodzeniowe stroiki. Nadal mnie to szokuje, mimo że nie jest to nic nowego.

Świat pędzi do przodu na złamanie karku

Mamy chyba kłopot z czekaniem na właściwy czas przeżywania tego, czego doświadczyć trzeba w odpowiednim momencie. Świat pędzi do przodu na złamanie karku, i ze świętowaniem chyba zaczyna być podobnie. Tak jakbyśmy chcieli świętować zanim się święto zacznie.

W Adwencie warto pamiętać o cierpliwym, wytrwałym oczekiwaniu na Pana, na dzień Jego urodzin. Adwent powinien być okazją do odnawiania duszy, do regeneracji duchowej. Razem z płomieniem świec na wigilijnych stołach powinny zabłysnąć nasze dobre uczynki –  kolejne gwiazdki pracy nad sobą na niebie naszych możliwości.

Musimy się zatrzymać na chwilę przy źródłach Bożego Narodzenia

W szkołach, w pracy, wśród sąsiadów, nawet na ulicy wobec przypadkowych ludzi możemy stać się znakiem jedności i pokoju. Świadczyć o tym, że ludzie zrzeszeni w ZHP to ludzie niosący wartości ponadczasowe i wieczne. Przemieniające rzeczywistość i łączące ludzi. Musimy się zatrzymać na chwilę przy źródłach Bożego Narodzenia. Zobaczyć, że za tymi światłami neonów, oczekiwaniami wobec wieczoru wigilijnego i kształtu uroczystości świątecznych (również tych harcerskich),  za wszystkim tym jest Jezus.

Mały Chłopiec w ubogim żłobie otoczony miłością i troską swoich rodziców. Ten Chłopiec był realny i niezwykły, bo zgromadził wokół siebie czeredę bardzo ubogich i bardzo bogatych gości, różnych stanów i kultur.

To Dziecko połączyło tych ludzi. Oni poszli za światłem betlejemskiej gwiazdy i uwierzyli, że może ich zaprowadzić do Tego, który będzie niósł ubogim dobrą nowinę, więźniom wolność, niewidomym przejrzenie, uciśnionym sposób na oswobodzenie. Ono ma szansę i moc, nas – harcerki i harcerzy – ubogich duchem i mądrością, więźniów własnych poglądów i twierdzeń, niewidzących siebie nawzajem, uciśnionych w obowiązkach i powinnościach pozbawionych cech braterstwa – połączyć we wspólnej drodze ku ideałom ponad wszelkimi podziałami.

Snując w tym roku refleksję nad widokiem złoconej figurki Nowonarodzonego w betlejemskim żłobie, zadaj sobie pytanie: czy świętuję urodziny Tego, który Przychodzi?

O daj nam zdrowie dusz i ciał
Swym światłem zagłusz noc
I daj nam hart tatrzańskich skał
I twórczą wzbudź w nas moc.
(Modlitwa harcerska, Stanisław Bugajski)

 

Zainteresowanym osobom polecam:

Przeczytaj w Na Tropie też:

Jolanta Łaba - instruktorka Wydziału Wychowania Duchowego i Religijnego GK ZHP. W harcerstwie od 1994 roku, a od 2001 roku współpracuje z instruktorami GK ZHP. Obecnie głównie mama piątki dzieci.