Rok 1980 oczami księdza-filozofa

Archiwum / 11.04.2010

„Na początku było myślenie. (…) Oto postać Pawła Włodkowica, który na soborze w Konstancji będzie bronił praw moralnych do ziem zagarniętych przez zakon krzyżacki. Nie wystarczyło wygrać bitwę pod Grunwaldem, trzeba było jeszcze ukazać etyczny sens owej bitwy, udowodnić, że walczy się o słuszną sprawę.”

Nawet wszechwiedząca i nieomylna Wikipedia nie wie, jak wiele ważnych okrągłych rocznic przypada na ten rok. Rocznice ważnych wydarzeń, które w mniej lub bardziej widoczny sposób, wpłynęły na losy Polski i Europy. Bez chwili zastanowienia można wymienić, iż w roku 2010 obchodzimy sześćsetną rocznicę bitwy pod Grunwaldem, że 90 lat temu miała miejsce bitwa warszawska, że 200 lat temu urodził się sam Fryderyk Chopin, przed 70 laty miała miejsce zbrodnia ludobójstwa w Katyniu. Pięć lat temu zmarł najwybitniejszy Polak w historii – Jan Paweł II. To tylko kilka przykładów rocznic, które w tym roku obchodzimy. Chciałbym się jednak skupić na innych wydarzeniach – nie mniej rocznicowych i moim zdaniem nie mniej ważnych.

Równo 30 lat temu narodziła się „Solidarność”. Równo 10 lat temu zmarł ks. Józef Tischner. Chciałbym jednak spojrzeć na wydarzenia roku 1980 nieco inaczej. Nie jak na narodziny wielkiego ruchu społecznego, nie jak na początek upadku systemu politycznego, nawet nie jak na niezwykły czyn dokonany przez pozornie zwykłych ludzi. Chciałbym spojrzeć na te wydarzenia oczami księdza-filozofa. Chciałbym spojrzeć na wydarzenia roku 1980, jak na walkę o prawdę i godność człowieka.

Ks. Józef Tischner był kapelanem NSZZ „Solidarność”. Ludzie zwykli określać go filozofem, jednak on sam nazywałby się „mędrolem”.

Na pocątku wsędy byli górole, a dopiero pote porobiyli się Turcy i Zydzi. Górole byli tyz piyrsymi „filozofami”. „Filozof” – to jest pedziane po grecku. Znacy telo co: „mędrol”. A to jest pedziane po grecku dla niepozanki. Niby, po co mo fto wiedzieć, jak było na pocątku? Ale Grecy to nie byli Grecy, ino górole, co udawali greka. Bo na pocątku nie było Greków, ino wsędy byli górole.

Ten cytat z Historii filozofii po góralsku jego autorstwa chyba najwierniej oddaje sposób, w jaki Tischner przekazywał swoją mądrość. Jego kazania gromadziły tysiące osób. Mówiły o rzeczach mądrych, ważnych, a niekiedy kontrowersyjnych. Mimo że były głęboko osadzone w Ewangelii i myśli filozoficznej, tworzyły uniwersalną perspektywę dla codziennego życia w realnym socjalizmie. Choć zdawałoby się, że Arystoteles czy inni mędrole, o opium dla mas nie wspominając, powinni być obcy społeczeństwu bezklasowemu, to właśnie te „idee świecące własnym blaskiem” przyciągały ludzi. Kazania ks. Tischnera były nawet dołączane do pocztu oficjalnych dokumentów Zjazdów „Solidarności”.

Rok 1980 był przełomowy. Jak podaje Norman Davies, od wielu lat przeczuwano, że w Polsce w wyniku kolejnych kryzysów musi dojść do rewolucji. Nikt jednak nie był w stanie przewidzieć, kiedy to nastąpi, jaki charakter przybierze oraz kto tego dokona. Gdy w sierpniu 1980 roku wybuchł strajk w stoczni imienia Lenina w Gdańsku, gdy kolejne wydarzenia tak nagle nabierały tempa i gwałtowności, ludzie nie do końca byli pewni, co się dzieje i jak to się skończy. Wiedzieli tylko jedno – że sprawa, o którą walczą „jest warta, by o nią walczyć”. Na Pierwszym Zjeździe NSZZ „Solidarność” pojawiło się około 9,5 mln Polaków. Potrzebowali oni duchowej opieki. Tę zapewniał im Kościół, zwłaszcza poprzez działalność papieża Jana Pawła II, prymasa Stefana Wyszyńskiego, ks. Jerzego Popiełuszki oraz ks. Józefa Tischnera. To oni stworzyli „Ducha” roku 1980.

Okres PRL w naszej historii to czas, gdy nie można było być patriotą, przestrzegając prawa. Był to czas, jak pisze Tischner, kiedy było ciemno. W ciemności rodzi się podejrzliwość i strach. Te dwa uczucia paraliżują ludzi. Nie są oni w stanie normalnie pracować (zresztą, praca w ciemnościach jest niebezpieczna), zaufać drugiemu człowiekowi. Dla Tischnera to właśnie praca jest spoiwem między ludźmi. Jej wartości nie stanowią wyłącznie owoce. Praca tworzy więzi i harmonię między ludźmi. Każdy coś robi, czuje się potrzebny i pomocny. Poprzez złe organizowanie pracy, „gaszenie światła”, odbieranie owoców, tworzenie iluzji wspólnoty, poprzez brak prywatnej własności, system PRL burzył relacje między ludźmi, odbierał im godność. Ludzie bezsensownie cierpieli z winy kogoś innego, czuli się oszukiwani, wyzyskiwani. Co najgorsze, tracili pewność – nie wiedząc, gdzie jest prawda. Polacy, aby odważyć się na dokonanie prawdziwej rewolucji, potrzebowali utwierdzenia w przekonaniu, że to, co robią, jest słuszne i warte walki.

„Na początku było myślenie. (…) Oto postać Pawła Włodkowica, który na soborze w Konstancji będzie bronił praw moralnych do ziem zagarniętych przez zakon krzyżacki. Nie wystarczyło wygrać bitwę pod Grunwaldem, trzeba było jeszcze ukazać etyczny sens owej bitwy, udowodnić, że walczy się o słuszną sprawę.”

Ks. Tischner był takim Włodkowicem „Solidarności”. Objaśniał Polakom przyczyny i istotę dynamicznych zjawisk – „etyczny sens walki”. Z pełną premedytacją i subtelnością odwoływał się do retoryki i argumentacji stoików. Wiedział, że to, czego rewolucjonistom potrzeba to spokój i opanowanie. Przekonywał, że solidarna „Solidarność” nie potrzebuje wroga, by istnieć. Jego zdaniem, zwraca się ona nie przeciw komukolwiek, a do wszystkich. Jest oparta na podstawowej i najdoskonalszej międzyludzkiej więzi – więzi sumień. Bo być z kimś solidarnym, to tyle, co móc zawsze na niego liczyć – na jego stałą „dyspozycję”. Niezmienną wartością w człowieku, zdaniem Tischnera, jest właśnie sumienie. Czyli, gdy mamy pewność, że ktoś nas nie zawiedzie (jest z nami solidarny), to liczymy właśnie na jego sumienie. Solidarność jest skierowana, tak jak mądrość u Cycerona, „do siebie” – czyli do wszystkich jej członków. Każdy ma w niej swój udział, jeśli tylko zechce. Bo „sumienie ma każdy, kto tylko zechce je mieć”.

W tych słowach ks. Tischner „przemycił” kolejną wskazówkę dla członków NSZZ „Solidarność”. Bardzo chciał uniknąć, by doszło w Polsce do podziału na ludzi związanych z władzą i opozycję… Może inaczej, robił wszsystko, by ten podział niwelować. „Sumienie ma każdy, kto tylko zechce je mieć”. Ks. Tischner zostawia otwartą furtkę dla ludzi związanych z PZPR. Wiedział, że odbudować Polskę muszą wszyscy razem – solidarnie.

Jeśli soldarność ma być prawdziwa, to musi otwierać się również na ludzi jej nieprzychylnych. Józef Tischner był księdzem. Chrześcijańską definicję solidarności podaje św. Paweł: „Jeden drugiego ciężary noście, a tak wypełnicie prawo Boże”. Jest to trudne. Tym trudniejsze, że ten drugi przez lata pozbawiał godności, upakarzał, przesłaniał prawdę. Jednak, by stworzyć wspólnotę, trzeba się odważyć być mądrzejszym. Rozpocząć dialog. „Początek dialogu jest już dużym wydarzeniem”. Nie można zapominać o przeszłości i trzeba o niej rozmawiać, by obronić prawdę.

Bardzo często porównuje się prawdę do światła, które „oświeca każdego na ten świat przychodzącego.” Dialog – wznosząc światło – odsłania prawdę. Innymi słowy: przywraca rzeczom i sprawom ich właściwy wygląd.

Walka „Solidarności” miała wymiar etyczny. Była to walka o odzyskanie godności i prawdy.

„By prawda zawsze prawdę znaczyła”. Mamy nowe czasy, nowe potrzeby, nowe zadania, ale definicja św. Pawła się nie zmieniła. Walka „Solidarności” miała wymiar etyczny również dlatego, że uczestnicy tej bezkrwawej rewolucji ponieśli ten ogromny ciężar też dla nas. Naszym zadaniem jest stawać w obronie jej ideałów.