Scautus domesticus, czyli harcerz domowy

Archiwum / 05.02.2008

Opowieść o ostatnim skaucie z ubiegłego miesiąca, opowiedziana z nieco innej perspektywy – poprosiłem naprawdę istniejących współlokatorów pewnego naprawdę istniejącego harcerza o kilka szczerych uwag. I owszem, napisali. Pół-żartem, pół-serio, niemniej zaskakująco pozytywnie. Naprawdę.

Historia jakich wiele. Na pierwszy rzut oka nie ma w tym nic niezwykłego. Jesteśmy studentami pierwszego roku aktorstwa w Krakowie. Teatr… scena… blask reflektorów i te tysiące spragnionych par oczu obserwujących każdy gest… co za tym idzie – skandale, imprezy, alkohol, narkotyki… to nasz chleb powszedni. To oczywiste, że jesteśmy oryginalni i wyjątkowi. Potrzebując trzeciej osoby do wynajęcia mieszkania, szukaliśmy więc kogoś równie oryginalnego i wyjątkowego. Wiedzieliśmy, że musi to być osoba, która będzie dla nas natchnieniem, inspiracją, motorem do działania, ale również przeciwwagą dla destrukcyjnej strony naszej psyche!

Przypadek sprawił, że poznaliśmy Wojciecha P. Kiedy dowiedzieliśmy się, że jest harcerzem, oczami wyobraźni ujrzeliśmy… no właśnie. Ład i porządek. Uczciwość i abstynencja. Bóg, Honor, Ojczyzna. W każdej, nawet najgorszej sytuacji szeroki uśmiech od ucha do ucha i pozytywne nastawienie. Życie na wysokich obrotach, poszukiwanie przygód. Zaradność, odwaga, bezinteresowność. Głowa pełna pomysłów. Coś w sam raz dla nas, spaczonych złem tego świata. Niewiele myśląc, przyjęliśmy Wojtka z otwartymi ramionami.

Dziś, po pół roku wspólnego mieszkania, chcemy podzielić się swoimi doświadczeniami. Dlaczego to robimy? Wojciech nauczył nas między innymi bezinteresownej pomocy. Chcemy przestrzec wszystkich niewinnych i nieświadomych, którzy chcą zamieszkać z harcerzem.

Od czego zacząć… może od rana. Choć ranek okazuje się być pojęciem względnym. Dla Wojtka wyznacznikiem tej pory jest wschód słońca. My w tym czasie z fazy półsnu przechodzimy w sen właściwy. Wygląda to mniej więcej tak:
– wschód słońca – Wojtek wstaje z łóżka, choć dziś akurat wyjątkowo nie ma zajęć na uczelni.
– 05.50 – Wojtek dochodzi do wniosku, że życie jest zbyt krótkie, a dzień zbyt piękny (nieważne, że jest szaro, brudno, zimno i pada), aby jego współlokatorzy mogli marnować go na sen.
– 06.00 – Wojtek grając na gitarze „Wstawaj, szkoda dnia” budzi nas i przy okazji sąsiadów. Do dziś z niewiadomych powodów nie utrzymują z nami kontaktu.
– 06.01 – postanawiamy podjąć rękawicę – próbujemy spać dalej.
– 07.00 – postanawiamy nigdy więcej już nie podejmować rękawicy rzuconej przez jakiegokolwiek harcerza.
– 07.01 – z powodu bardzo niskiej temperatury (Wojtek postanowił otworzyć na oścież wszystkie okna, żeby „przewietrzyć mieszkanie”) w końcu wstajemy.
– 07.30 – ku naszemu zdziwieniu (po pół roku nadal nie możemy tego pojąć) Wojtek przebiera się w dres.
– 07.32 – słuchając wykładu o tym, że aktorzy muszą być sprawni fizycznie, trzymać formę (dodatkowo jedno z nas, które jest kobietą musi mieć nienaganną sylwetkę) bez dyskusji przebieramy się w dresy.
– 07.35 – poranna musztra pod instrukcją druha Wojciecha.
– 07.45 – szybki prysznic (kobieta w zaciszu swojego pokoju maluje się po kryjomu, gdyż Wojtek uważa, że naturalne jest piękne) i marsz na zajęcia. Ze zrobionymi przez Wojtka o 06.30 kanapkami – musimy mieć przecież dużo siły.
– 07.46 – 17.00 – korzystając z naszej nieobecności, jako że ma wolny dzień, Wojtek układa książki na półkach w kolejności od najwcześniej wydanej. Czasami dla urozmaicenia jest to kolejność alfabetyczna. Gdy w mieszkaniu nie ma nic, co można by posprzątać, wyczyścić, odkurzyć, wypolerować, Wojtek wyprowadza wszystkie psy sąsiadów w bloku. Następnie robi zakupy i przygotowuje obiad. Ponieważ w chwilach samotności najbardziej tęskni za latem, przygodą, kontaktem z przyrodą, i ponieważ nie do końca jeszcze nauczył się posługiwać kuchenką, rozpala na trawniku przed blokiem ognisko. Niestety, niewiele z obiadu zostaje dla nas, gdyż Wojtek prawie wszystkie usmażone kiełbaski rozdaje bawiącym się na podwórku dzieciom.
– 17.01 – wracamy do mieszkania. Po drodze jemy coś szybko i potajemnie w McDonald’s.
– 17.30 – nie sposób opisać wszystkie z pomysłów Wojtka na spędzenie popołudnia. Wymienimy tylko niektóre.
– 17.31 – 21.00 – rozwiązujemy krzyżówki, gramy w statki, szachy, warcaby, bierki, pchełki, chińczyka, gumę, skaczemy na skakance, bawimy się hula hop (w karty lub Eurobiznes nie gramy, bo to Wojtkowi kojarzy się z hazardem). Karmniki, które robimy, nie mieszczą się już na balkonie. U sąsiadów też. Czasami Wojtek zabiera nas do osiedlowego klubu seniora, gdzie wystawiamy sztuki jego autorstwa. Dzięki szerokim wpływom Wojtka tam też jadamy kolację. Żeby maksymalnie urozmaicić nam czas, Wojtek zapisał jedno z nas do wolontariatu, a drugie do ochotniczej straży pożarnej. Oczywiście śpiewamy również w chórze kościelnym, gdzie Wojtek jest gitarzystą. Po Mszy Świętej udajemy się do mieszkania.
– 21.30 – idziemy na imprezę. Wojtek zostaje w mieszkaniu i gra na gitarze lub pisze wiersze.
– 22.00 – otrzymujemy pierwszy telefon od Wojtka, czy wszystko z nami w porządku i kiedy zamierzamy wrócić.
– 22.30 – otrzymujemy drugi telefon od Wojtka,  czy wszystko z nami w porządku i kiedy zamierzamy wrócić. I czy ma po nas przyjechać.
– 23.00 – otrzymujemy trzeci telefon od Wojtka,  czy wszystko z nami w porządku i kiedy zamierzamy wrócić. I czy ma po nas przyjechać. I gdzie ma po nas przyjechać.
– 23.30 – otrzymujemy czwarty telefon od Wojtka,  czy wszystko z nami w porządku i kiedy zamierzamy wrócić. I czy ma po nas przyjechać. I gdzie ma po nas przyjechać. I czy nie palimy papierosów.
– 00.00 – otrzymujemy piąty telefon od Wojtka,  czy wszystko z nami w porządku i kiedy zamierzamy wrócić. I czy ma po nas przyjechać. I gdzie ma po nas przyjechać. I czy nie palimy papierosów. I czy nie pijemy alkoholu.
– 00.30 – otrzymujemy szósty telefon od Wojtka,  czy wszystko z nami w porządku i kiedy zamierzamy wrócić. I czy ma po nas przyjechać. I gdzie ma po nas przyjechać. I czy nie palimy papierosów. I czy nie pijemy alkoholu. I czy nikt nas nie zaczepia.
– 02.30 – bez uprzedzenia Wojtek po nas przyjeżdża, pijanych pakuje do samochodu i odwozi do domu.
– 03.00 – po dopilnowaniu, aby każde z nas umyło się, przebrało i zasnęło (czasami śpiewa kołysanki) Wojtek z politowaniem kręcąc głową zamyka drzwi naszych pokoi.
– 03.00 – wschód słońca – Wojtek leżąc w łóżku uczy się – przecież on też studiuje.

Jaki z tego wniosek? Wojtek w ogóle nie śpi. Jak każdy harcerz jest zawsze czujny i gotowy. Nasuwa się przypuszczenie, że harcerze nie są do końca zwykłymi śmiertelnikami…

Oczywiście, ten opis dnia należy traktować z przymrużeniem oka. Wymyślając go świetnie się bawiliśmy. Tak naprawdę  z Wojtkiem dogadujemy się bez problemów. I choć to pierwszy harcerz, z którym mamy okazję mieszkać, podejrzewamy, że każdy z nich ma pewne wspólne cechy, o których wspomnieliśmy na samym początku. Faktycznie można się od nich wiele nauczyć. Trudno zaprzeczyć, że są inni niż ogół ludzi, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Warto poznać harcerza, a my możemy śmiało powiedzieć, że decyzja o zamieszkaniu z nim byłą bardzo trafna. Nie mówiąc już o tym, jak miło spędzać wieczory przy gorącej herbacie, ciekawej rozmowie i dźwiękach gitary…
Oryginalny obrazek ze strony: http://www.spburzenin.prv.pl/images/strony/harcerze/harcerz.gif

  Marta Souczek i Sebastian Węgrzyn – oboje pochodzą z Kielc, studiują aktorstwo w Krakowskiej Szkole Aktorskiej "SPOT", nigdy nie byli harcerzami.