Silni jednym duchem

Archiwum / Filip Springer / 26.10.2006

Jeśli już ktoś porusza drażliwy temat duchowości w harcerstwie, to i tak w końcu wszyscy dyskutanci lądują w pokoju z napisem „Przyrzeczenie harcerskie” na drzwiach. Tylko że nikt nie zapala tu światła i wszyscy siedzą po ciemku.

Czyli to ci niewierzący?

Często jestem pytany o to, do której organizacji harcerskiej należę. Gdy mój rozmówca słyszy odpowiedź, zwykle stara się uszczegółowić uzyskaną wiedzę. I wtedy pada pytanie „Czyli to ci niewierzący?”

Dyskusja o duchowości w ZHP to dyskusja tak samo długa jak nieczytelna. Rozłam polskiego harcerstwa po transformacji ustrojowej zostawił na niej trwałe piętno podziału właśnie na tych „wierzących” i tych „czerwonych, niewierzących”. Wpisanie słowa „Bóg” do Przyrzeczenia Harcerskiego podyktowane wyższą koniecznością posiadania jednej jego roty nie załatwiło sprawy. Chyba nikt się tego tak naprawdę nie spodziewał. Mało kto jednak zdawał sobie sprawę z zamieszania, jakie zacznie się robić. Statystyczny drużynowy chcący zatroszczyć się o rozwój swoich wychowanków w tej sferze może zatem co najwyżej zdać się na własną intuicję, zdrowy rozsądek i doświadczenie. Nie każdy jednak je ma. I wtedy zaczynają się schody. Bo realizacja jednego z głównych celów naszej organizacji staje pod znakiem zapytania.

Mienimy się organizacją wychowującą ludzi z kręgosłupem moralnym, a nie możemy sobie poradzić z samym jego rdzeniem.

A jest się czym martwić. Europa pęcznieje od konfliktów o podłożu ideologiczno-religijnym i nie chodzi tylko o słynne islamskie chusty we francuskich szkołach czy proces Boruca za przeżegnanie się przed ważnym dla niego meczem. Mienimy się organizacją wychowującą ludzi z kręgosłupem moralnym, a nie możemy sobie poradzić z samym jego rdzeniem. W konsekwencji kręgosłup ten może nam kiedyś pęknąć i żeby to się stało, wcale nie musimy skakać na głowę. Zrobią to za nas zmieniające się realia, postępująca laicyzacja społeczeństwa oraz odtrąbiony przez media i autorytety upadek wartości, którego niby mamy być żywym zaprzeczeniem.

Duchowość a religijność

Rozwój duchowy jest w ZHP łączony, i słusznie zresztą, z wychowaniem religijnym. Choć kwadrat zawsze jest prostokątem, to prostokąt nie zawsze będzie kwadratem. Tak samo wychowanie religijne zawsze będzie też wychowaniem duchowym. Uznanie jednak, że zależność ta zachodzi także na odwrót jest jednak zbyt ograniczające.

Gdy myślę sobie o rozwoju ducha wśród wędrowniczej braci, to na myśl jako pierwsze przychodzą mi słowa Kodeksu Wędrowniczego. Wędrowanie to tajemnica współodczuwania przyrody i człowieka. Wędrówką nie będzie przyspieszony tupot nóg, nadmiar krzykliwego humoru, lecz właśnie cisza wśród ciszy, lasu, skupienie wobec wschodów czy zachodów słońca. To wyczucie wędrownik łatwo odszuka w sobie. To chyba dobry punkt wyjścia dla każdego, by zacząć szukać odpowiedzi na dręczące go w tym temacie pytania. Żadna droga nie jest tutaj bowiem zamknięta, kwadrat i prostokąt pozostaną niezmienne w swej zależności.

Nie mamy wykładni tego, czy Bóg w naszym Przyrzeczeniu to ten chrześcijański, czy może jakiś szeroko pojęty Absolut.

Czy w obecnej sytuacji praca nad rozwojem ducha młodych ludzi nie powinna polegać na uczeniu ich zatrzymywania się nad dziełem stworzenia, a dopiero potem odpowiadaniu na pytania jak ono powstało? Dziś zamiana tej kolejności powoduje bowiem, że nie robimy nic. Cała rzesza instruktorów boi się poruszania tematu, gdyż nie chce być posądzona o tendencyjność czy narzucanie swoich poglądów. W najlepszym wypadku stereotyp zlaicyzowanego ZHP pokutujący w tysiącach instruktorskich głów powoduje, że służba Bogu sprowadzona jest do puszczania dzieci na niedzielne msze podczas obozów. Nie mamy wykładni tego, czy Bóg w naszym Przyrzeczeniu to ten chrześcijański, czy może jakiś szeroko pojęty Absolut. Tradycja kulturowa pozwala nam podejrzewać, że nie przyrzekamy wierności jednemu z hinduskich bóstw. Nikt jednak nie ma odwagi tego głośno powiedzieć.

Pytanie bez odpowiedzi

Z pewnością wielu już zdążyło się oburzyć. „Jak to?! Przecież doskonale wiadomo, że harcerze są chrześcijanami i to Bogu przyrzekają służyć”, powiedzą moi oponenci. „To wynika z naszej kultury, tradycji, położenia geograficznego i specyfiki narodowej”, dodadzą. I pewnie racja. Pozornie utwierdzić możemy się w tym przekonaniu przeglądając stronę internetową Zespołu Wychowania Duchowego i Religijnego GK ZHP. Rzeczywiście, zdecydowana większość zawartych tu treści odnosi się do religii chrześcijańskiej. A to zbiór modlitw dla drużynowego, a to konspekt Adoracji Najświętszego Sakramentu, a to informacje o wspólnocie Taize. I gdy już myślimy, że wiemy, że wszystko jest określone, zaczynamy wczytywać się głębiej. W końcu docieramy do jednego z proponowanych zadań dla Harcerza Orlego i znów czujemy się tak, jakby ktoś zgasił światło. Oto bowiem czytamy, że „Formuje on swoje sumienie zgodnie z zasadami religii, którą wyznaje”. A więc jednak dowolność!

Skoro zatem nie ma w nas mocy na szczere określenie tego, kim jesteśmy i w co wierzymy, może warto zrobić krok w stronę takiego myślenia o wychowaniu duchowym, w którym nie musimy od razu odwoływać się do roty Przyrzeczenia i zawartego w niej Boga. I wcale nie chodzi o jego wykreślanie. Może po prostu skoro nikt nie umie zapalić światła, nie zamykajmy za sobą drzwi.

Filip Springer - redaktor naczelny Na Tropie, szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter Polskiej Agencji Fotografów FORUM i Gazety Poznańskiej