Skauting nie jest sztywny!
Nie wiem dlaczego ciągle spotykam się z twierdzeniem o naszej niekompatybilności w stosunku do ruchu skautowego jako takiego. Myśl taka zawsze była i jest gdzieś tam w naszym ruchu obecna. Harcerz to harcerz, skaut to skaut.
Niekompatybilność ta miałaby się wyrażać we wszystkim – począwszy od umundurowania i podejścia do niego, przez strukturę naszej organizacji aż po program. Po dokładniejszym jednak przyjrzeniu się sytuacji okazuje się, że możemy to włożyć między mity.
Oczywiście nie do końca. Należy rozdzielić nasze założenia od tego co dzieje się w rzeczywistości. I tak naprawdę żadne z naszych założeń nie stawia nas gdzieś dalej, powiedzmy poza obszarem wyznaczanym przez inne organizacje. Kiedy przyjrzymy się naszym dokumentom, naszej misji, czy statutowi, naszym założeniom programowym – nie widać nigdzie żadnej odmienności. No może z wyjątkiem jednej – zupełnej abstynencji (choć tez nie jesteśmy tu sami, ale o tym później).
Wiele różnic, które powodują, że nasza organizacja czasami odstaje od innych spowodowane jest raczej implementacją naszych założeń, czy może zaniedbaniem pewnych spraw, które poszły w złym kierunku. Tak czy inaczej w gruncie rzeczy jesteśmy ze skautingiem w warstwie programowej dość kompatybilni, i po opanowaniu słownika pojęciowego można spokojnie prowadzić dyskusje programowe używając przykładu naszych stopni, sprawności i innych narzędzi.
Jest jeszcze jedna różnica wynikająca chyba z naszych naleciałości i zaniedbań w kształtowaniu wizerunku i programu, niespotykana w innych organizacjach, czyli PATOS. W żadnej sferze działań jakichkolwiek organizacji nie spotkałem się z takim patetycznym zacięciem jakie prezentują niektórzy instruktorzy, całe środowiska, czy nawet hufce i chorągwie. Wychowanie duchowe odbywa się tu zupełnie bez tej, chyba trochę bezcelowej, nadętej formy i właśnie ta forma dziwi bardzo skautów z innych organizacji. Trudno ocenić czy wzięło się to z naszej historii, czy z ogólnopolskiego podejścia do pewnych spraw – fakt jest taki, że o ile z imprez skautowych „bije” braterstwo i uśmiech, o tyle z naszych – często za przyzwoleniem, czy wręcz nakazem władz danego szczebla – patos i powaga. Ale ta siermiężność nie wynika chyba z naszych założeń programowych, tylko właśnie z innych czynników. Żebym nie był źle zrozumiany – niektóre wydarzenia wymagają powagi, ale chyba wszystko trzeba wyważyć. Sprawdźcie na ilu zdjęciach harcerze po prostu się śmieją i cieszą… Może wreszcie warto zastanowić się nad tym jaki ma to wpływ na nasz wizerunek, jak oddziałuje to na realny program realizowany w drużynach i czy rzeczywiście jest to do czegoś przydatne i potrzebne. Na wielu imprezach skautowych spotkałem się z różnymi przykładami aktywności dotyczących rozwoju duchowego i żadna z nich nie ociekała patosem i powagą tak jak spora część naszych przedsięwzięć.
O programie
Na samym początku należy wyjaśnić pewne różnice w postrzeganiu słowa „program” i jego pojęcia. Według definicji WOSM program to „suma tego co ludzie robią w skautingu, jak jest to robione i cel dla którego jest to robione”. To bardzo szeroka definicja programu, w której mieści się właśnie praktycznie wszystko, w przeciwieństwie do definicji która obejmuje tylko propozycje programowe.
Bardzo „mąci” tu nasze pojęcie metodyki, która przecież tak naprawdę jest częścią programu. Metodyka nazywana jest przez inne organizacje szkieletem („Framework”). Przy takim podejściu dość łatwo jest zdefiniować choćby podejście „tradycyjne wartości, nowoczesny program”. Tradycyjne wartości to po pierwsze nasze wartości wynikające z założeń skautowych (a będące zapisane w Prawie i Przyrzeczeniu oraz statucie), a także pewnie niezmienne założenia (tzw core scouting – rdzeń skautingu), czyli nasza Metoda. Te wartości i Metoda są niezmienne, natomiast cała reszta jak najbardziej tak. Warto zauważyć, że brzmienie Prawa i Przyrzeczenia nie jest wartością samą w sobie, tylko narzędziem które te wartości opisuje i pozwala przekazać.
Kadra a uczestnicy
Kolejną ciekawą rzeczą jest fakt, że wszędzie używa się właściwie tylko sformułowania „Youth Programme”, co oznacza program dla młodzieży. To dość jasno definiuje zakres wychowawczy ruchu – program istnieje DLA MŁODYCH LUDZI. Dorośli w skautingu (o których później) są niejako pomocnikami. Widać to choćby po schematach organizacyjnych, w których drużyna zawsze rysowana jest na samej górze! Tu zaczyna się wyraźnie podejście WOSMu rozdzielające kadrę i uczestników. Widać to po dwóch osobnych priorytetach WOSM – Youth Programme i Adult Resources. To drugie sformułowanie dotyczące „zasobów dorosłych” zawiera wszelkie wskazówki i metody kształcenia, motywowania i zarządzania dorosłymi w skautingu. Ta ostra granica oczywiście zaciera się w przypadku młodej kadry, ale nawet wtedy podejście jest dość jasne – zadaniem kadry jest przede wszystkim skupienie się na swoich podopiecznych. Sprawę ułatwia fakt, że w wielu organizacjach bycie kadrą możliwe jest dopiero od 18 roku życia, w niektórych wiek kadrowy rozłączny jest z wiekiem wędrowniczym (np. Portugalia – wędrownicy do 22 roku życia, kadra od 22 roku życia).
Warto o tym pamiętać mając w głowie nasze zatarcie tej granicy (częściowo spowodowane istnieniem i statusem stopni instruktorskich – kto jest instruktorem? Pwd i wyżej, czy wędrownik pełniący funkcję instruktorską?).
Miejsce programu w strukturze
Program jest właściwie najważniejszy w strukturach większości organizacji i na nim skupia się całą dyskusja. Więcej o tym napiszę w części poświęconej strukturze, ale warto już tutaj dodać, że kierownicy wydziałów, czy zespołów grup programowych wchodzą zazwyczaj w skład zarządu organizacji! Zazwyczaj jest to osoba zwana „Programme Commissioner”, czyli komisarz programowy i odpowiednio komisarze odpowiednich grup wiekowych. Często istnieje osobno osoba która zajmuje się sprawami kadry, czyli kształceniem, pozyskiwaniem dorosłych, itp. („Adult Resources Commissioner”).
Nie ma też nigdzie podziału na metodyków i programowców, czy podziału wydziałów na metodyczne i programowe. Cały program powstaje w oparciu o grupy wiekowe, nie ma właściwie innej możliwości! Wydział programowy to właśnie zespół podzielony na poszczególne grupy – szef wydziału (programme commissioner) pilnuje, aby programy były spójne i już! Jeśli ma powstać specjalna propozycja programowa, to powstaje ona w specjalnie do tego powołanym zespole projektowym, który MUSI ściśle współpracować ze wszystkimi zespołami grup wiekowych, których ona dotyczy.
Jak szczegółowy program?
Co oznacza zajmowanie się programem na szczeblu centralnym? To zależy od organizacji. Istnieje wiele podejść do tematu, co tylko pokazuje różnorodność skautingu. Jedne organizacje tworzą dość szczegółowy plan oparty na wyznaczonych obszarach aktywności – dokładne wymagania na stopnie, sprawności, itp, inne wręcz przeciwnie – włoskie organizacje nie stosują praktycznie w ogóle stopni ani sprawności, budując indywidualne plany rozwoju dla swoich członków. Prawda oczywiście leży gdzieś po środku i nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Należy jednak zastanowić się nad tym – co jest dla nas wartością? Co jest celem? Celem jest rozwój i wychowanie młodych ludzi (oczywiście „przez działanie” jak nakazuje nam Metoda, a nie metodą mistrz-uczeń).
Dobry drużynowy spokojnie poradzi sobie bez programu, nawet bez stopni i sprawności. Dobry drużynowy, albo dobra drużyna, która powinna przecież współuczestniczyć w tworzeniu programu drużyny. Bardzo dobry drużynowy poradziłby sobie pewnie nawet bez grup wiekowych i opisu metodyk! Ale co z resztą? Co z tą, być może większością, która bez tego szkieletu sobie nie poradzi? Nie możemy ich zaniedbywać i kazać im nadganiać. Właśnie dla nich tworzone są wszelkie narzędzia, gotowe propozycje i inne rzeczy pomagające im stworzyć świetny program odpowiadający na potrzeby młodych ludzi. A odpowiedzi na źle przygotowanych i mało kreatywnych drużynowych nie należy szukać tutaj tylko w złym systemie kształcenia!
Co ciekawe prawie nigdzie nie ma OBOWIĄZKU stosowania wymyślonego przez poziom centralny programu! Mówię też o systemach stopni i sprawności. Zostawia się wolną rękę drużynom i drużynowym, którzy nie chcą go stosować. Czy to dobre? To pewnie kwestia dyskusji. Jedno jest jasne – jeśli jakiś program nie działa – nikt się w niego nie angażuje, nie są zdobywane stopnie to wtedy… zaczyna się krytyczne przyglądanie temuż. U nas często panuje podejście, że to wina drużynowych. A może wina samego systemu? Dobry system jest wykorzystywany – na tym polega jego jakość! Jeśli system progresji będzie atrakcyjny i świetnie opracowany, to harcerze SAMI niemalże rzucą się na niego nie pozostawiając wyboru drużynowemu. Rolą jednostek nadrzędnych (na poziomie hufcowym) jest tylko upewnianie się, że młodzi ludzie mają możliwość brania udziału w decydowaniu o programie i nie jest on im narzucany.
Rewolucja, a ewolucja, model zmian
Program powinien odpowiadać na potrzeby młodych ludzi. To jedno z podstawowych założeń ruchu skautowego. Dlatego też, aby uniknąć rewolucji należy ciągle przyglądać się programowi i dokonywać w nim zmian, po wcześniejszej ewaluacji wcześniej wprowadzonego programu. A jak to powinno wyglądać?
Najpierw warto powiedzieć kilka spraw o samych zmianach. Istnieją dwa modele podejścia do zmian. Pierwszy, który królował do mniej więcej lat 60-tych zeszłego stulecia mówił, że gdy chcemy coś zmienić musimy „odmrozić” stan faktyczny, dokonać zmian i następnie „zamrozić” aż do czasu potrzeby kolejnej zmiany. Nowoczesne podejście do zmian zakłada ciągły, ewolucyjny proces zmian. Pozwala to złagodzić skutki gwałtownych zmian i upewnić się, że w każdym momencie program odpowiada na potrzeby młodych ludzi. Tak więc już np. 5 lat po wprowadzeniu metodyki wędrowniczej należy dokonać ewaluacji i wprowadzić odpowiednie zmiany. Na samym początku należy wyjść od badań – zbadania sytuacji rzeczywistej. Dowiedzieć się co działa, co nie działa i dlaczego tak się dzieje. Należy też zbadać potrzeby młodych ludzi – zarówno harcerzy jak i zapoznać się z badaniami prowadzonymi przez odpowiednie instytucje.
Oczywiście z odfiltrowaniem tego co nam się wydaje od tego co w rzeczywistości jest dzisiejszym trendem. I tak frazes o „upadku moralności wśród dzisiejszej młodzieży” jest powtarzany od dosłownie tysiącleci, tak samo jak „wzrost podejścia konsumpcyjnego”. Należy pomyśleć o rzeczywistych problemach i zjawiskach takich jak wzrost imigracji i emigracji, mobilność, wzrost znaczenia techniki w życiu codziennym, itp. Następnie należy zanalizować to w połączeniu z wynikami badań samego systemu i włączyć w analizę ludzi. To kolejny dyskusyjny punkt – kogo i jak włączać? Model partycypacyjny, czyli taki w którym nie tworzy się zmian tylko „na górze”, ale włącza ludzi „z dołu” ma szereg zalet, o ile jest dobrze stosowany. Przede wszystkim należy skupić się na grupie docelowej czyli harcerzach, uwzględniając później zdanie drużynowych i ewentualnie kadry wyższego szczebla, ale właśnie w tej kolejności! To pomaga w odpowiedniości programu, a także ułatwia późniejsze jego wprowadzenie (osoby które brały w tym udział czują, że jest to także ICH program).
Należy też unikać ognisk „zaporowych” z którymi straci się czas na zbędną dyskusję, tzn. takich które blokują zmiany z założenia, a także rozwlekania niepotrzebnej dyskusji do dyskusji akademickich. Następnie program powinien być pilotowany w kilku, kilkunastu środowiskach – o ile zmiany są duże na tyle, że jest to potrzebne. Po takim pilotażu program jest gotowy do wdrożenia.
Materiały, broszury i inne narzędzia
Program jest nic nie warty jeśli jego przekaz jest kiepski. Niestety ten punkt jest także u nas zaniedbany. Wszelkie materiały powinny być na tyle atrakcyjne na ile to możliwe i w tworzenie ich należy też włączyć młodych ludzi. Pozwala to często także na redukcję kosztów– cały program Irlandczyków, łącznie z oprawą graficzną, był stworzony w 90% zasobami wolontariuszy!
Odpowiednia oprawa graficzna jest tu kluczem do sukcesu, jeśli program oparty jest na nudnych podręcznikach z mnóstwem litego tekstu, albo brzydkich i niezrozumiałych symbolach, to cały wysiłek idzie na marne. Warto pamiętać także o nowinkach technologicznych – Internecie itp. Należy też pamiętać o tym do kogo program jest skierowany. Błędem jest kierowanie programu na poziomie zucha do kadry zuchowej, czy programu z kolorowymi, zuchowymi rysunkami do wędrowników. Takim samym błędem jest upychanie mnóstwa wiedzy akademickiej do podręczników dla kadry – w dużym stopniu młodej i niewykształconej w zakresie pedagogiki. Narzędzia powinny być proste w stosowaniu, choć za nimi powinna stać spora wiedza i przygotowanie. To jak z pralką – nikt nie udostępnia użytkownikowi sterowania bezpośrednio wlewem wody do niej, czy prędkością i kierunkiem obrotu bębna, to wszystko dzieje się gdzieś w tle. To oczywiście nie wyklucza świadomości kadry – ale to wszystko powinno odbywać się na poziomie kształcenia.
RAP, RoCoReKi
Warto jeszcze nadmienić, że istnieją narzędzia do tworzenia programu na szczeblu centralnym. Najbardziej znany jest RAP – Renewed Approach To Programme, który skończy za rok dziesięć lat! To zbiór rozwiązań, pomysłów, przykładów i teorii dotyczącej tworzenia założeń programowych i rewizji programu. Nie jestem pewien czy był już wykorzystywany przy tworzeniu naszego programu, ale jest tam mnóstwo, do
słownie mnóstwo przydatnych rzeczy dotyczących tworzenia i dostosowywania, ulepszania programu (czyli powtarzam – naszych metodyk także). Ostatnio ukazał się także ROver COmmissioner REsource Kit, czyli podobny materiał stworzony jednak tylko na potrzeby programu wędrowniczego.
c.d.n
hm. Michał Górecki – komisarz zagraniczny ZHP, wieloletni członek a obecnie współpracownik Zespołu Wędrowniczego Wydziału Metodycznego GK ZHP, naczelny ogniomistrz serwisu Łatwopalni. Od niedawna drużynowy 64 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej „Everest”.