Skauting po irlandzku

Archiwum / Mirosław Karczmarczyk / 04.10.2009

Czy jest możliwe wychowanie młodego człowieka bez rygoru wojskowego, poprzez zabawę i naukę zarazem? Jak to się robi? Dlaczego skauci są „inni”?

Wiele młodych osób wyjeżdża z Polski – czasem z ciekawości, z chęci poznania nowej kultury czy w poszukiwaniu nowych wyzwań. Wyjeżdżając, zostawiamy przyjaciół, rodziny i całe swoje dotychczasowe życie. Niewątpliwie również harcerstwo jest jedną z tych rzeczy, za którą szybko zaczynamy tęsknić. Co zrobić, by odzyskać jak najwięcej z tych rzeczy? Należy działać, poszukiwać, próbować… Początki zawsze są trudne, ale nie ma co się łamać. Jeśli czegoś nie ma, może trzeba to zorganizować, a w tym z pewnością harcerze są najlepsi. Ja, będąc na emigracji, postanowiłem „odzyskać” moje harcerskie życie.

Już po czterech miesiącach od przyjazdu do Irlandii udało mi się znaleźć kilku innych polskich harcerzy i podjęliśmy formalną decyzję o stworzeniu drużyny. Nim się obejrzeliśmy, już trwały rozmowy ze skautami na temat tego, jak moglibyśmy wstąpić w ich struktury.

Wielokrotnie spotykam osoby pytające, jak wygląda służba harcerska w Irlandii, jacy są tutejsi skauci oraz czy są jakieś różnice pomiędzy harcerstwem w Polsce i w Irlandii. Zarówno tu, jak i w Polsce, dążymy do tego samego celu, który harcerstwo obrało ponad 100 lat temu – wychowanie młodego człowieka w duchu wartości takich, jak patriotyzm i braterstwo, aby przygotować go do dorosłego życia.

Mentalność

Na jednym z pierwszych spotkań z komendantką chorągwi dublińskiej padło zaskakujące pytanie: dlaczego chcemy być skautami i jakie idee nami kierują? Ann wyjaśniła później, że główną zasadą skautów jest „do it for fun” („rób to dla zabawy”) i zasada ta tyczy się również – a może nawet przede wszystkim – liderów pracujących z dziećmi. Przypomniano nam, że nasi wychowankowie są świetnymi obserwatorami i naśladowcami. Aby one się bawiły, uczyły i widziały w tym przyjemność, liderzy mają tak prowadzić zajęcia i organizować czas, by niosło to radość dla obu stron. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe, ale za to jest wiele okazji, by lider czuł się doceniony i mógł się oderwać od „szarej rzeczywistości”. Dzięki wyjazdom integracyjnym dla kadry, odznaczeniom za zasługi i ciągłym podziękowaniom (prosty sposób motywacji, ale za to jaki skuteczny) każdy z nas czuł się ważnym elementem organizacji. Na każdym szkoleniu, a było ich już siedem, usłyszałem mnóstwo pochwał ze strony kadry kształcącej za to, że zdecydowałem się poświęcić swój czas i wiedzę, by kształtować nowe umysły. Prawie każda konferencja programowa, zjazd hufca, czy Scouting Ireland kończy się uroczystym wręczeniem powyższych odznaczeń, wymienieniem zasług oraz bankietem, by po ciężkiej pracy móc odpocząć i poczuć, jak wiele dla tej organizacji się dokonało podczas spotkania.

Zanim przyjechałem do Irlandii, wielokrotnie słyszałem, że Irlandczycy są bardzo przyjaźni i otwarci na nowe znajomości. Bardzo szybko się to potwierdziło. Wciąż dostajemy od innych szczepów propozycje wspólnych wyjść w góry, biwaków i pomocy przy organizacji wyjazdów dla naszych harcerzy. Nadal nie wiem, czy to dlatego, że jesteśmy jedynym polskim środowiskiem w Scouting Ireland, czy to z powodu ich wrodzonej gościnności. Mam nadzieję, że to jednak ta ich otwartość, bo co będzie, jak powstanie kolejny polski szczep…? A tak poważnie to tutaj nie ma rozgraniczenia pomiędzy szczepami, hufcami czy harcerzami, a tym bardziej nikt nie dyskryminuje swoich „skautowych braci”. Skauting na świecie może się nieco różnić w szczegółach wynikających z różnic kulturowych, przeszłości historycznej, ale jego idea jest zawsze jest ta sama i niezmienna.

Praca z dziećmi a szkolenia

Już na samym początku dowiedziałem się, że można chronić dzieci oraz kadrę, niekoniecznie tworząc przy tym „organizację biurokratyczną”. Jak to możliwe? Już wyjaśniam. Cały proces rekrutacji tutaj jest prowadzony jedynie wśród osób pełnoletnich – i już mamy „załatwioną” kwestię odpowiedzialności. Oczywiście wędrownicy 16- i 17-letni też mogą pomagać, ale tylko jako kadra pomocnicza i nie są wliczani w kadrę drużyny jako jej opiekunowie. Mamy w tym momencie podobną sytuację, jak w Polsce – z tą różnicą, że tu w Irlandii prawo nakłada jeszcze kilka innych warunków. Drugim warunkiem jest nienaganna przeszłość i jest to sprawdzane przez tutejszy odpowiednik policji czyli Gardę. Tak zwany Garda Veting przechodzi każdy, kto będzie miał później w swojej pracy styczność z dziećmi. Każdy potencjalny drużynowy również musi dostarczyć referencje od dwóch osób znających ją przynajmniej 3 lata. Ostatnim warunkiem jest przejście szkolenia Fundamentals zawierającego podstawowe informacje o pracy z dziećmi oraz dużą ilość informacji dotyczących ochrony dzieci, tzw. Child Protection.

Wielu drużynowych teraz z pewnością zastanawia się, gdzie się podział nasz popularny kurs drużynowych. Otóż tutaj szkolenie nowej kadry odbywa się w praktyce – podczas pracy z dziećmi. Potrzebna wiedza jest przekazywana przez komendanta szczepu, drużynowych pracujących już z daną sekcją oraz przez trenera – osobę posiadającą „woodbadge”, tutejszy odpowiednik podharcmistrza. To właśnie oni oraz komendanci odgrywają najważniejszą rolę w procesie szkolenia kadry. Tu najważniejsza jest praktyka – nie teoria!

Wymagania są jasne i nie ma żadnych odstępstw – jeden drużynowy może mieć pod opieką maksymalnie 10 wędrowników, roverów (16-21 lat) lub 8 harcerzy, harcerzy starszych (9-15 lat) lub 6 zuchów (6-8 lat). Zaskakujące? Możliwe, ale ja sądzę, że jest to bardzo dobry przykład, sam z doświadczenia wiem, ile uwagi trzeba poświęcić dzieciom i że nie jest to łatwe zadanie – a tym trudniejsze, im więcej dzieci mamy pod opieką. Jest wiele takich szczepów, gdzie harcerze oczekują na wstąpienie do drużyny z braku wolnych miejsc. Właśnie dlatego często z pomocą przychodzą rodzice dzieci – jeśli ktoś chce zapisać dziecko, a brak jest wolnych miejsc, składana jest mu propozycja zostania kolejnym liderem. Dzięki takiemu „zabiegowi” możemy przyjąć do drużyny kolejnych harcerzy.

Harcerska codzienność

Obserwując tutejszych harcerzy podczas ich biwaków czy zbiórek, bardzo szybko odniosłem wrażenie, że są oni bardzo głośni. Okazuje się, że w tym szaleństwie jest jakaś metoda. Wszyscy mają się bawić, szaleć, ponieważ teraz mają na to czas – później go nie będzie, bo beztroskie lata miną bezpowrotnie.

Skauci w wielu dziedzinach biją nas, Polaków, na głowę. Nie chcę generalizować, ale drużyn „puszczańskich” w Polsce jest niewiele – a szkoda. To właśnie w Irlandii zobaczyliśmy, jak wygląda pionierka bez użycia ani jednego gwoździa. Tu – na biwaku lub obozie – każdy zastęp czy drużyna otrzymuje nie gotowe posiłki a materiały do ich przyrządzenia i każdy ma za zadanie przygotować je samodzielnie – inaczej będzie chodził głodny.

W pracy z dziećmi pomaga i mobilizuje do działania zasada, że 75% zbiórek powinno być poza harcówką. Biwaki, wyjazdy, zwiedzanie różnych ciekawych miejsc, wędrówki g&o
acute;rskie, zajęcia na ściankach wspinaczkowych, zajęcia linowe to codzienność, a śpiewanki w harcówce i popularne „polskie” kominki („świeczkowiska”) to tylko dodatek.

Na jednym ze szkoleń – a było ich kilka i na każdym się czegoś uczę – poznałem ciekawą zasadę dotyczącą nauki przez działanie: „jak coś dzieciom opowiem, może zrozumieją, jak im jeszcze pokażę, na pewno zrozumieją, ale dopiero jak dam im to do zrobienia, to się tego nauczą, nawet jeśli będą robić błędy”.

Jak sami zauważyliście, różnic pomiędzy organizacjami nie ma aż tak dużo, a „diabeł tkwi w szczegółach”. Wszyscy opieramy naszą pracę o te same zasady i uczymy dzieci tego samego – jedynie forma się zmienia. Kiedyś mój kolega podsumował, że bardzo łatwo jest dostrzec różnicę pomiędzy skautami a harcerzami. Według niego należy „postawić jednych i drugich na zbiórkę i policzyć ilu harcerzy i ilu skautów jest uśmiechniętych i zadowolonych, tych drugich zawsze będzie więcej”. Po 3 latach tutaj muszę powiedzieć, że rzeczywiście skauci są zawsze uśmiechnięci i nie muszą mieć tego zapisanego w Prawie Skautowym. Nawet jeśli polscy harcerze mniej się uśmiechają, są za to bardziej zdyscyplinowani i opanowani. Każda z cech jest ważna i nie ujmuje „harcerskości” czy „skautowości”. Mam tylko nadzieję, że takich uśmiechniętych twarzy będzie coraz więcej również i w polskim harcerstwie.

Mirosław Karczmarczyk - zastępca szefa Zespołu Programistów i Grafików internetowych, Wydziału Nowych Technologii Głównej Kwatery ZHP, komendant 87 Polskiego Szczepu w Dublinie, członek Zespołu Kadry Kształcącej Hufca, księgowy w międzynarodowej firmie pośrednictwa ubezpieczeniowego, projektant stron i aplikacji internetowych.