Skazani na piaskownicę
Kiedy będzie taki dobry czas na to, by młody człowiek był postrzegany jako partner w zarządzaniu organizacją. Kiedy będzie czas na pozbycie się łatki gówniarza? Kiedy przestaniemy być szczeniakami? Czy to zależy od wieku czy od ilości ukończonych studiów podyplomowych? Może od jakiejś mitycznej „sumy doświadczeń”?
Tekstów Rafała Klepacza polecać nie trzeba, a zadanie napisania "czegoś mądrego" przed nimi jest niezwykle trudne. W "Skazanych na piaskownicę" Rafał porusza problem, który jest istotą frustracji większości młodych, aktywnych instruktorów w ZHP – braku wpływu na kształt całej organizacji. – Dla chcącego nic trudnego – powiedzą oponenci Rafała. Otóż nie, a przynajmniej nie w ZHP. Gdyby było inaczej nie tracilibyśmy rokrocznie kilkudziesięciu zdolnych i aktywnych ludzi, którzy po kilku latach kopania się z koniem rezygnują i postanawiają zainwestować swój czas i energię w coś innego.
Wracam z sądu. Uczestniczyłem w dwóch rozprawach. Obie dotyczyły spraw dzieci. A w zasadzie nie tyle dzieci jako takich, co ich przyszłości. Tego, czy będą mogły mieszkać ze swoimi rodzicami czy raczej z ciocią (rodziną zastępczą), czy będziemy szukać dla nich innego rozwiązania. Decyzje podejmuje sąd, ale nigdy nie zdarzyło mi się, by sąd postanowił coś niezgodnie z sugestiami wypracowanymi przez nasz zespół. Wracam z sądu i myślę sobie, jak wiele zależy od naszych decyzji. Czy dzieci będą mieszkały w Polsce, czy może, jak dla dzisiejszego ośmiolatka, którego kierujemy na adopcję zagraniczną, Polska pozostanie zamglonym wspomnieniem dzieciństwa? Decydujemy o przyszłym życiu człowieka. Nikt nie kwestionuje naszych decyzji, a współpracujemy z sądami, ośrodkami pomocy rodzinie, ośrodkami adopcyjnymi, kuratorami, wreszcie – z samymi rodzinami – rodzicami biologicznymi dzieci, ich dziadkami, wujostwem. W naszym zespole jestem najstarszą osobą. Mam 34 lata, pracuję w Stowarzyszeniu zajmującym się pomocą dzieciom i ich rodzinom.
W organizacji młodzieżowej, jaką jest ZHP, jestem za młody do tego by podejmować ważne decyzje. Za moimi plecami, określa się mnie mianem gówniarza i nie daje prawa do tego, by decydować o wielu ważnych rzeczach dla tej organizacji: jak na przykład to ile znaczków może nosić harcerz na kieszeni munduru, czy w jaki sposób będzie odbywało się żywienie na jakimś zlocie. Do tego trzeba być starszym. Nie wiem ile trzeba mieć lat, by móc podejmować tak ważne decyzje w ZHP. Nie wiem ile trzeba mieć lat i jakie doświadczenia za sobą, by nie być gówniarzem. Mogę więc decydować o losach małego człowieka i jego rodziny, mogę wpłynąć na czyjeś całe życie – do tego jestem dojrzały i odpowiedni. Odmawia mi się prawa decydowania o losach organizacji społecznej. Do tego jestem jeszcze za młody.
Jak już jesteśmy przy sądzie. Mój kolega pracuje w sądzie właśnie. Ale nie w rodzinnym, z którym ja mam najwięcej do czynienia, ale w karnym. Jest sędzią. Orzeka w sprawach różnych. Od grzywny za prowadzenie pojazdu po spożyciu czy w stanie upojenia, do pozbawienia wolności w sprawach o kradzież czy rozbój. Orzeka w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Po rozważeniu dowodów, jego decyzją, ludzie spędzają lata w więzieniu albo dostają inne kary za swoje przewinienia. Mój kolega ma prawo decydować o tym, czy za kradzież jakiś przestępca spędzi w więzieniu 2 czy 4 lata, ale w ZHP jest za młody, by z niektórymi rozmawiać. Za młody, by zwracać uwagę na niektóre problemy. „Życia nie zna”, „nie będzie mi tu druh mówił…”. Wystarczająco dużo lat, by orzec o czyjejś winie i pozbawić na przykład wolności, za mało by w organizacji młodzieżowej wypowiadać się o działaniu na przykład jej zarządu. Mój kolega ma 30 lat.
Takich przykładów znam więcej. Moi przyjaciele, są pracownikami administracji państwowej, pracują w organizacjach pozarządowych pozyskując środki na działalność i realizując rozmaite projekty, negocjują umowy międzynarodowe, są wykładowcami na wyższych uczelniach, prowadzą własne firmy, maja rodziny, dzieci, pobudowali domy. Maja około 25 – 35 lat. Wystarczająco dużo, by być liczącymi się osobami w swoich środowiskach rodzinnych i zawodowych, za mało by w niektórych kręgach decyzyjnych w ZHP być uważanymi za osoby, które mają prawo decydować o przyszłości ZHP i jego losach. Są gówniarzami i szczeniakami.
Są ludzie, którzy uważają, że takie osoby (jak na przykład mój kolega sędzia) nie będą traktowane poważnie przez „zewnętrze otoczenie społeczne i polityczne organizacji”, że nie poradzą sobie z problemami organizacji, bo są za młodzi, zbyt niedoświadczeni, „nie znają życia”.
W 2005 roku, przed wyborami delegatów na XXXIII Zjazd ZHP, zdecydowałem o niekandydowaniu w wyborach na delegata na Zjazd. Mimo, że bardzo chciałem być na tym Zjeździe, mimo, że pozycja delegata może ułatwiłaby mi realizację moich zamierzeń związanych z tym Zjazdem, to zdecydowałem (czy zdecydowaliśmy w gronie instruktorskim), że na Zjazd ZHP powinien jechać młody człowiek, ktoś, kto ma 20 – 24 lata, by zdobywał doświadczenie, zaczął patrzeć na Związek szerzej niż tylko przez pryzmat swojego środowiska. Uznaliśmy, że nasz hufiec powinien reprezentować ktoś młody ktoś, do kogo należy przyszłość Związku. Mimo, że ja miałem wtedy 32 lata, do grona takich właśnie młodych, już nie pretendowałem. Miałem za sobą 3 Zjazdy ZHP jako delegat, nabyłem doświadczenia, mi już udział w Zjeździe nic więcej by nie dał, a swoje przemyślenia, czy mój pomysł na organizację mogłem przedstawiać inaczej niż z trybuny Zjazdowej. Decyzje, zostawiłem młodszemu druhowi (kiedyś zresztą z mojej drużyny).
Więc zastanawiam się, kiedy będzie taki dobry czas na to, by młody człowiek był postrzegany jako partner w zarządzaniu organizacją. Kiedy będzie czas na pozbycie się łatki gówniarza? Kiedy przestaniemy być szczeniakami? Czy to zależy od wieku czy od ilości ukończonych studiów podyplomowych? Może od jakiejś mitycznej „sumy doświadczeń”? Jaka jest jednostka doświadczenia? Ile trzeba mieć tych jednostek, by być dojrzałym i godnym zarządzania organizacją młodzieżową?
Czy niektórzy nie widzą, że czasy, gdy mądrość przychodziła z wiekiem już minęły? Żyjemy po raz pierwszy w okresie, gdy to nie starsi uczą życia nowe pokolenia, a nowe pokolenia uczą starsze. Czy to nowych technologii, czy nowoczesnych metod zarządzania czy nawet obsługi pilota do DVD. Zatarły się różnice między wiekiem, nie ma podziału na starych i młodych. Jest podział na osoby otwarte na doświadczenia i te zamknięte w twierdzach swojego umysłu, swoich przyzwyczajeń i nawyków. Zwykle ci zamknięci, nie chcą się otworzyć na nic. Nie widzą potrzeby doskonalenia się i zmian starych przyzwyczajeń i stąd biorą się uprzedzenia do „onych”. I stąd próby dyskredytowania wszystkich myślących inaczej, stąd łatki „gówniarzy” i „szczeniaków”. Bo jak brakuje argumentó
;w racjonalnych, bo jak w ogóle brakuje argumentów, zawsze można powiedzieć: „życia druh nie zna”.
hm. Rafał Klepacz – wiceprzewodniczący ZHP, Szef Zespołu Kadry Kształcącej w Hufcu Radom Miasto. Instruktor żeglarstwa, sternik jachtowy, zapalony turysta rowerowy i górski. Założyciel i wieloletni szef HSR. Z wykształcenia jest socjologiem. Dyrektor Projektu w Stowarzyszeniu SOS Wioski Dziecięce w Polsce |