Smaczek retro

Archiwum / 08.11.2007

Brezentowa pałatka, obtłuczona menażka i pieśń frontowa na ustach. Gdy BP myślał w 1910 roku o roku 1920, było to „za 10 lat”. My, często opacznie rozumiejąc jego myśl nadal myślimy o roku 1920, a nie o „za 10 lat”. I jesteśmy „ retro” do bólu bardzo dużo na tym tracąc.

Kilka lat temu organizowałem (wraz z moim nieodłącznym przyjacielem Soo) w ramach Ruchu Całym Życiem pogadankę na temat naszego wizerunku. Na samym początku puściłem przygotowany prosty pokaz zdjęć pt „wczoraj i dziś”. Lotnictwo, wojsko, policja, straż i… harcerstwo. Chyba nie muszę tego dokładnie opisywać – oczywiście na tle gigantycznych różnic na pierwszych slajdach (wóz drabiniasty vs nowoczesny wóz strażacki, wełniane mundury vs nowoczesne osprzętowanie) prezentujemy się bardzo… retro.

No właśnie, smaczek retro obecny jest u nas dość mocno. Przypadkiem, czy umyślnie? Oto jest pytanie. Zacznijmy więc od początku: czy założyciel sobie tego życzył? Nasz ruch miał być ruchem wychowawczym, który w sposób nowoczesny jak na ówczesne warunki (zanegowanie dotychczasowych metod edukacji) daje warunki młodym ludziom do samowychowywania się w małych grupach. Sam Baden Powell (co widać z jego wypowiedzi) był człowiekiem nowoczesnym i zapatrzonym w przyszłość. Sęk w tym, że gdy BP myślał w 1910 roku o roku 1920, było to „za 10 lat”. A my, często opacznie rozumiejąc jego myśl nadal myślimy o roku 1920, a nie o „za 10 lat”.

Czemu tak bardzo ubóstwiamy stare menażki, pałatki, brezentowe kangurki i inne elementy sprzed lat? Czemu z takim ubóstwieniem odnosimy się do Tego Co Było?
Diabeł tkwi w „Kiedyś To Było”. To idealistyczne podejście reprezentowane przez znakomitą większość ludzi z różnych powodów tkwi w nas chyba silniej niż w reszcie społeczeństwa. A już „Przed Wojną”… O Panie! Przed wojną to w ogóle było! Ludzie garnęli się do drużyn, instruktorzy przestrzegali bez wyjątku Prawa Harcerskiego, nie było przekrętów, na obozach wesoło śpiewano piosenki i wyplatano prycze, ludzie na ulicach podziwiali harcerzy, a za mundurem panny szły sznurem.

Później… No cóż. Okresu powojennego nikt hołubić nie chce, ale lata 70te, czy 80te… Wtedy też „BYŁO!”. Teraz to już nie to samo. Teraz to już nie PRAWDZIWE HARCERSTWO. Kiedy słyszę takie bzdury strasznie się denerwuję. Bo to stek bzdur. Pewnie, niektóre sprawy miały się lepiej, inne gorzej. Ale nie oszukujmy się, nigdy nie było tak, że harcerstwo było szczytem mody, a instruktorzy idealnymi obywatelami. Nastolatki zawsze były zbuntowane i organizowały pijackie imprezy, a nabór trzeba było organizować. Nie idealizujmy tej przeszłości jak stare dziadki wspominający młode lata.

Pewnie błędem byłoby mówić, że nic się nie zmieniło. Zmienia się sporo, ale niekoniecznie na „gorsze”, tylko na inne. I my do tej inności musimy się przystosować. Dlaczego mam chodzić w kurtce uszytej z materiału używanego do szycia namiotów (tfu, namioty od 20 lat szyje się już z czegoś innego) skoro mogę chodzić w polarze? Czemu mam nosić plecak typu kostka tylko po to, by szczepowy czuł się „jak za młodych lat?”. I wreszcie gdzie w naszej metodzie, w naszych założeniach wpisane jest tak silne odwoływanie się do przeszłości i czczenie jej? Czemu musimy w wielu sprawach być tak anachroniczni i retro? Czy to element naszej metody wychowawczej?

Piszę to całkiem świadomie. Doskonale zdaję sobie sprawę jak mocne są wspomnienia moich obozów i poczucie że „kiedyś było lepiej”. Doskonale czuję, jak myśli pouczające chcą wyrwać się z mojej głowy i uderzyć w młodych drużynowych słowami „ehh dzisiaj to porażka jest”. I bardzo polecam wam wszystkim żebyście je zlokalizowali i zanihilowali :) Na dobre. Bo porażką jest to, że ciągle nie potrafimy być nowocześni, a nasz Założyciel obraca się w grobie z prędkością turbiny.

hm. Michał Górecki – komisarz zagraniczny ZHP, wieloletni członek, a obecnie współpracownik Zespołu Wędrowniczego Wydziału Metodycznego GK ZHP, naczelny ogniomistrz serwisu Łatwopalni. Od niedawna drużynowy 64 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej „Everest”.