Śmierć superbohaterów
Czy zastanawialiście się, co kieruje ludźmi, którzy zakładają na siebie wymyślne kolorowe trykoty, aby dokonywać bohaterskich czynów? Jak pokręconą trzeba mieć psychikę, aby utożsamiać się z jakimś zwierzęciem (nietoperzem, sową, pająkiem) i naśladować jego cechy? Witajcie w świecie Strażników!
Tytuł niniejszej recenzji jest przewrotny. O tyle jednak uprawniony, że film nie kończy się gehenną fizyczną, lecz gehenną moralną.
Ameryka, lata 80. Stany po wygranej wojnie w Wietnamie świętują trzecią kadencję prezydentury Nixona. Protesty społeczne wstrząsają krajem. Na mocy specjalnej ustawy działalność bohaterów (zwanych Strażnikami) jest zakazana. Wyjątkiem są tu postacie ściśle współpracujące z rządem, jak np. dr Manhatann, którego moc jest gwarantem kruchej równowagi sił pomiędzy Stanami a Związkiem Radzieckim. Pozorną stabilność zaczyna burzyć fakt, iż ktoś morduje Strażników.
Zanim przyjrzymy się filmowi, sięgnijmy do komiksowego pierwowzoru. Wiele było wcześniej i później komiksów o suporbohaterach. Ale dopiero Allan Moore nadał im głębię, jakiej nie powstydziłby się Dostojewski. Dość wspomnieć tu o bolesnym Origin Rosharcha, o którym sam opowiada więziennemu psychologowi. I kiedy wykrzykuje w kierunku współwięźniów: „Myśleliście że jestem tu więźniem? Mylicie się – to Wy jesteście tu zamknięci ze mną”, wiemy, iż zanurzyliśmy się w odmętach szaleństwa ludzkiej psychiki. Świat Strażników to nie miejsce dla cukierkowatego Spidermana, który kradnie pocałunek Mary Jane pomiędzy kolejnymi próbami ratowania świata. To świat wartości, które uległy dewaluacji. Jak w scenie, w której Komediant strzela w brzuch ciężarnej Wietnamki, noszącej jego dziecko.
Ten film nie pobije rekordów kasowych box-office’ów. Wielbiciele szybkiej akcji będą narzekać na dłużyzny. Innych zrazić może też brutalność i epatowanie przemocą, jaka płynie z ekranu. Łatwy podział na dobrych i złych, do jakiego przyzwyczaił nas komiksowy świat, nie przystaje do prezentowanej rzeczywistości. Budzący onegdaj grozę Moloch umiera na raka w brudnym mieszkaniu. Świat nie potrzebuje już supebohaterów. Zanurzeni w polityczne brudy stali się symbolem ciemnej strony Ameryki.
Sama ekranizacja przeprowadzona jest perfekcyjnie. Oczywiście reżyser, Jack Snyder, musiał dokonać potrzebnych skrótów lub przesunąć część narracji do planowanej wersji reżyserskiej wydanej na DVD (jak choćby opowieść o tratwie, zrealizowana w formie animacji). Zmieniono także zakończenie. Wbrew internetowym plotkom, jakie krążyły przed premierą, nie odstaje ono od klimatu prezentowanej historii.
I jedyne, o co mogę mieć żal do Syndera, to fakt, że postawił poprzeczkę tak wysoko, iż oglądanie kolejnych filmów o superbohaterach, może sprowadzać do smutnych porównań. No, może do czasu, aż ktoś miary Tima Burtona czy Terry’ego Williama zdecyduje się zekranizować Sandmana…
Rafał Suchocki - były współpracownik Wydziału Wędrowniczego GK. Zastępca komendantki Szczepu, członek KSI Hufca Warszawa Praga Północ. Właściciel firmy eventowej.