Sport to dla mnie…
Radość, gdy zdobędą złoto. Żal i rozczarowanie, gdy nie dorównają rywalom. Nie obchodzi nas, co czuje sportowiec, jaki wysiłek włożył w przygotowanie do zawodów. Bo sport nie jest tylko kolejnym widowiskiem, to temat bardziej skomplikowany, może znaczyć coś więcej. A co dokładnie?
Już sama nazwa mojej uczelni sugeruje, że powinienem mieć styczność ze sportem. Akademia Wychowania Fizycznego. Każdego dnia przechodząc głównym korytarzem uczelni mijam różnych młodych ludzi. Ubrani w wygodny dres, torba na ramieniu, sportowe obuwie. Zdarzyło się kiedyś, że w wąskim przejściu, spiesząc się na zajęcia, „nie zmieściłem” się z jednym dobrze zbudowanym „kolegą z uczelni”. Moje ciało odczuło to spotkanie, zmieniając całkowicie kierunek ruchu. Dwumetrowy „Olbrzym”, bo tak go nazywają, odwrócił się w moją stronę, co mnie trochę przestraszyło i wyciągnął swą potężną dłoń. Nie zrobił jednak ze mnie kuli, którą mógłby pchnąć tak daleko jak w Pekinie, gdzie zresztą zdobył złoty medal, ale po prostu lekko uścisnął moją rękę. Przeprosił z uśmiechem, tłumacząc, że nie zauważył, że właśnie skończył trening, że rozkojarzony… Rozeszliśmy się w swoje strony.
Tomasz, bo dziwnie mówić Tomek o kimś, kto wyglądem przypomina biblijnego Samsona, codziennie ciężko trenuje. O tej samej porze przychodzi na halę lekkoatletyczną, rozgrzewa się. Towarzyszą mu inni zawodnicy: Anna Jesień, Aurelia Trywiańska, Grażyna Prokopek. Znani z telewizji, z gazet, ze stron internetowych. Pytani, jaką rolę odgrywa sport w ich życiu, odpowiadają jednogłośnie i z uśmiechem
– Sport to nasze życie, dlatego trenujemy. To nasza praca, więc mamy czas na wyczerpujący trening. Trenerzy wyznaczają porę, długość
i intensywność wysiłku, my stosujemy się do tych zaleceń. Zawodowy sport to wiele wyrzeczeń, ale wiemy, że warto.
Trudno o wywiad z gwiazdami polskiej lekkiej atletyki, szczególnie w czasie treningu, ale w tych kilku zdaniach znajdujemy szczerą odpowiedź na pytanie, czym naprawdę jest dla nich sport.
Nie trzeba jednak rozmawiać z zawodnikiem wielkiego formatu, aby otrzymać odpowiedź na proste pytanie: jaką rolę odgrywa sport w życiu sportowca trenującego zawodowo? Koleżanka z mojego roku od gimnazjum gra w piłkę ręczną. Zaczęło się od zajęć w szkole, by po kolei, krok po kroku wspinać się coraz wyżej. Obecnie Zuzia jest szczypiornistką AZS AWF Warszawa. Dziś łatwo można było ją rozpoznać. Niebieski, szeleszczący dres z logo klubu, z wyszytym nazwiskiem na plecach i uśmiech na twarzy.
– Chciałabym grać w najlepszych klubach. Indywidualny tok studiów pozwala mi na dopasowanie treningów do zajęć, więc daję z siebie wszystko. Dowodem na to może być kontuzja kolana, której nabawiłam się rok temu, ale nie przestaję wierzyć w sukces. Pomaga mi w tym rodzina i przyjaciele. Dla mnie ważne jest, aby mieć dla kogo walczyć. Moi rodzice są nauczycielami WF-u w szkole, dawniej też ciężko trenowali, dlatego wiem, że i ja mogę to robić, sprawiając im ogromną radość. Niedługo dostanę propozycję gry w sponsorowanym klubie i dalej będę starała się udowodnić sobie i innym, że ciężki trening jest wart tych siniaków!
I wszyscy życzymy jej sukcesów i wspieramy przychodząc na mecze, w których zawsze zdobywa najwięcej bramek dla drużyny – jest to stały skład dopingujący.
Wśród nas jest Justyna, choć gry zespołowe nie są jej mocną stroną. Widać czasem zamyślenie na jej twarzy. Nie jest ono do końca wywołane sytuacją na boisku. Sama kiedyś zdobywała medale: Mistrzostwa Polski, Mistrzostwa Europy. Mimo, że jest łagodną osobą, nie warto z nią zadzierać. Taekwondo olimpijskie to dyscyplina, która przyniosła jej mnóstwo sukcesów, ale też wiele zmartwień. Kariera jak marzenie, dużo wyjazdów do większych miast, za granicę, coraz wyższy poziom, coraz większe doświadczenie.
– Miałam cel i uparcie do niego dążyłam. Miałam świetną kadrę trenerską, wielu przyjaciół w sekcji. Zdobywałam medale mistrzostw kraju, znalazł się sponsor. W finale Mistrzostw Europy niefortunnie doznałam kontuzji ścięgna Achillesa. Długa rehabilitacja pozwoliła mi normalnie funkcjonować, ale do tej pory boję się trenować tak jak wcześniej. Cieszę się, że nie byłam i nie jestem uzależniona od sportu, który uprawiałam. Wiem, że są inne dziedziny, w których mogę osiągnąć wiele sukcesów. Niekoniecznie musi to jakaś dyscyplina sportowa. W zamyślonym spojrzeniu można jednak łatwo zrozumieć, jak ważny dla niej był sport, w którym miała duże osiągnięcia.
Sam przeżyłem swoją prawdziwą sportową przygodę. Pływanie w zawodach było od zawsze moim marzeniem. Kiedy byłem jeszcze mały, patrzyłem jak załoga grupy regatowej, składająca się z harcerzy mojej drużyny, zdobyła tytuł Mistrzów Polski w swojej klasie. Kilka lat później zostałem sternikiem wspaniałej łodzi o wdzięcznej nazwie „Kielce”, ścigaliśmy się w Pucharze Polski Jachtów Kabinowych, co było zarazem ogromną presją za sterem, jak i źródłem wielkiej radości… Minęło kilka lat i teraz twierdzę, że najważniejsze jest szkolenie młodszych, bo to oni mogą wygrać najwięcej – cenne doświadczenie.
Dla każdego sport ma inne znaczenie. Dla sportowców, z którymi rozmawiałem, jest to nieodłączna część ich życia, która pochłania większość ich czasu i energii na co dzień. Z łatwością obserwujemy i komentujemy zmagania zawodników. Myślę, że jedynym sposobem, aby, oprócz mniej lub bardziej profesjonalnego komentowania, zrozumieć istotę sportu jest po prostu jego uprawianie, choćby w małym stopniu. Nie każdemu jest dane zostać mistrzem jakiejś dyscypliny, ale być może to nie o to w sporcie chodzi. A o co? By się dowiedzieć, nie trzeba czekać na okazję – już wkrótce przyjdzie wiosna, czas spróbować!
Mateusz Gil - instruktor 33 KHDŻ „Pasat”, członek Grupy Regatowej „Kielce”, student drugiego roku Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Młodszy Instruktor Żeglarstwa PZŻ.