Spóźnimy się na biwak
Czy zdarzyło się wam wstać na autobus lub pociąg o absurdalnej godzinie? Jedzie on do miejsca obozowego raz dziennie, więc czekacie już godzinę przed odjazdem na przystanku, ale koniec końców nie przyjeżdża? To właśnie wykluczenie komunikacyjne.
Każdy ma swoje urazy, co do komunikacji miejskiej – nie przyjeżdża, spóźnia się i nie jest bezpośrednia. Jak wynika z Raportu Busradar.pl Transportowe zwyczaje Polaków z transportu zbiorowego korzysta niewiele ponad jedna czwarta z mieszkańców Polski. Ponad 61 procent ankietowanych wskazuje, że nie jeździ zbiorową komunikacją, ponieważ samochodem podróżuje się wygodniej. Nie da się zaprzeczyć, ten argument jest dość przekonujący, jednak wynika z lenistwa, do jakiego się przyzwyczailiśmy. Na pytanie, czy Pani/Pan posiada samochód? 91,6 procent odpowiedzi było twierdzących. W 1990 roku po polskich drogach jeździło 5 milionów samochodów, a w 2022 roku było ich ponad 20 milionów. W jaki sposób zmieniły się realia kierowców na przestrzeni tych 33 lat?
Nakaz jazdy
Momentem przełomowym dla polskiej motoryzacji była transformacja ustrojowa. Powolny zanik usług publicznych sprawił, że społeczeństwo się bardziej zindywidualizowało. Kierowcy zaczęli traktować swoje samochody, jak własne mieszkania – pozbawione temperatury i zapachów z zewnątrz. Przez ostatnie ponad 30 lat zamiast skupić się na poprawie transportu publicznego, inwestujemy w wygodę dla kierowców aut – nowe autostrady, czy drogi szybkiego ruchu.
Wykluczenie komunikacyjne dotyka przede wszystkim mieszkańców mniejszych miejscowości. Najpierw przewoźnicy ograniczali liczbę kursów, co obniżało atrakcyjność komunikacji zbiorowej, bo co z tego, że autobus codziennie rano przyjeżdżał o 8.23, skoro lekcje albo praca zaczynały się o 8.00. Mieszkańcy zaczynali robić prawo jazdy i kupować własne samochody, bo inaczej mogliby nie dojechać do miejsca docelowego, jeżeli ich jedyny autobus w ciągu dnia nie przyjedzie.
Wykluczenie komunikacyjne dotyka również harcerstwa
Odcięcie komunikacyjne od większych miast to jedna z przyczyn tego, że coraz więcej osób przeprowadza się do większych miast. Rzadko zdarza się, że cała rodzina wyprowadza się z takiej miejscowości. Zostają w nich osoby starsze albo ludzie, którzy nie potrzebują przewoźników. Ze strony prywatnych firm, jeśli nie ma popytu, nie ma usługi, bo nie przyniesie ona zysku. I w taki sposób odcina się ludzi bez samochodów od świata.
Bycie wykluczonym przenosi się także na życie prywatne. Osoby z mniejszych miejscowości traciły wiele ze swoich dziecięcych lat, bo po prostu nie miały jak dojechać. Wykluczenie komunikacyjne dotyka również harcerstwa. Dojechanie na biwak lub obóz jest niemałym wyczynem, szczególnie gdy jedzie się zorganizowaną grupą. Czasami niektóre miejsce na biwak, czy obóz są od razu odrzucane, tylko i wyłącznie na skomplikowany dojazd albo jego brak. Innym razem my – instruktorzy – uciekamy się do prywatnych przewoźników, którzy przewiozą naszych podopiecznych bezpośrednio spod harcówki do stanicy harcerskiej.
Szyny były złe, a podwozie też było złe…
Jeżdżenie pociągami ma w sobie coś magicznego. Wchodząc do przedziału, szczególnie w wakacje da się poczuć niepowtarzalny klimat. Na ostatniej stacji czeka nas wielka przygoda w postaci morza lub gór, jednak często i gęsto przejazd pociągiem jest przygodą samą w sobie. Wykolejenia, spóźnienia, a na dodatek ludzie wylewają się przez okna, bo nie został podstawiony kolejny wagon albo cały pociąg… Narzekać w tej sposób można godzinami.
Po 1989 roku zlikwidowano ponad 10 tysięcy kilometrów sieci kolejowej w Polsce
Czasy PRL były rozkwitem dla polskiej kolei. Intensywnie inwestowano w budowanie nowych połączeń, w lokomotywy oraz w elektryfikację trakcji. Po 1989 roku zlikwidowano ponad 10 tysięcy kilometrów sieci kolejowej w Polsce. Ludzie niemogący dojechać do większych stacji, byli zmuszeni zmienić pracę albo zaopatrzyć się w auto. Lukę w ubytkach kolejowych próbowali zapełnić prywatni przewoźnicy, jednak niestety ich działalność nie spełniła oczekiwań klientów.
Czy jest nadzieja dla transportu zbiorowego?
Wnioski nasuwają się same. Jeżeli samochody są takie wygodne, to… właśnie na nie należy stawiać. Dzieci XXI wieku nazywane są już dziećmi tylnego siedzenia – wszędzie odwiezione oraz odebrane. Stąd niechęć do korzystania z komunikacji miejskiej. Zostaliśmy wychowani, aby być uzależnionymi od samochodów.
Poruszanie się autami nie jest przyjazne dla matki natury, szczególnie jeżeli trasę można pokonać autobusem lub pociągiem
Jednak przesłanki klimatyczne, jak emisje CO2 wskazują, że poruszanie się autami nie jest przyjazne dla matki natury, szczególnie jeżeli trasę można pokonać autobusem lub pociągiem. Kula śnieżna transportu indywidualnego sprawiła, że inni nie mają jak dojechać pociągiem lub autobusem do przychodni, kina, szkoły albo bazy obozowej.
Patrząc perspektywicznie, nie ma przyszłości dla samochodów napędzanych paliwami kopalnianymi. Polska nie jest jedyna, która ma problem z nadmierną liczbą samochodów na drogach. Kraje skandynawskie wprowadziły zakazy wjazdu do ścisłego centrum miast, a przerzucenie się na pojazdy elektryczne zredukowało miejskie hałasy. Jednak co możemy z tym zrobić, jako zwykli obywatele?
Szerzenie świadomości
Dopiero od paru lat pojęcie wykluczenia komunikacyjnego jest na językach. Naszym zadaniem jest edukowanie siebie i innych. Jeżeli chcielibyście zgłębić temat, polecam książki Nie zdążę Olgi Gitkiewicz, o problemie wykluczenia komunikacyjnego w ujęciu społecznym oraz Ostre cięcie autorstwa Karola Trammera, o zapaści polskich kolei. Podsumowanie obu pozycji znajdziecie w filmie Kasi Gandor.
Być może pewnego dnia nie będzie problemu, aby dostać się bezproblemowo na biwak komunikacją miejską.
Przeczytaj też:
Joanna Sztanka - studentka pierwszego roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej w Poznaniu, Była drużynowa wędrownicza oraz zuchowata. Amatorka dobrej kawy, długich spacerów i rozmów do późna w nocy. W słuchawkach przygrywa francuska elektronika lub podcasty, aby zapewnić dzienną dawkę śmiechu.