Teoria owocowych połówek

Archiwum / 04.03.2010

{multithumb thumb_width=150} Często słyszymy, jak mówi się o połówkach pomarańczy, o tym, że każdy kiedyś spotka tę swoją jedyną i niepowtarzalną, jak linie papilarne, idealnie pasującą i symetrycznie identyczną połówkę cytrusa. Nie zastanawiamy się tak naprawdę, jak to jest w rzeczywistości. Może do jednej połówki pomarańczy pasuje połowa innej, zupełnie różnej pomarańczy? A może nieważne, jaki to owoc, byleby był to cytrus, na przykład cytrynka? A może pomarańczę warto połączyć z jabłkiem albo bananem?

 

 

Analizując pierwszą sytuację, czyli spotkanie dwóch identycznych w każdym centymetrze kwadratowym połówek tego samego owocu, pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to to, że nic tak nie denerwuje nas w drugiej osobie, jak nasze własne wady. Najbardziej widoczne są dla nas te cechy, które dobrze znamy, a więc zwłaszcza te, których „nosicielami” jesteśmy. Spotykając osobę, która jest do nas bardzo podobna, mam tu na myśli cechy charakteru i osobowości, w pierwszej kolejności, mniej czy bardziej świadomie, dostrzeżemy w niej nasze własne słabostki. Odnajdując podobne cechy, prędzej czy później zaczynamy się porównywać do drugiej osoby, a stąd już prosta droga do konfliktu. Bardzo często widząc w kimś nasze własne wady przypominamy sobie o tym, jak my sami czuliśmy się, kiedy na przykład robiliśmy coś głupiego i próbujemy uchronić od tego tą drugą osobę.

Związek dwóch połówek pomarańczy bez względu na to, czy jest to przyjaźń, miłość czy para do wspólnego projektu w szkole czy pracy, może po pewnym czasie zalecieć nudą. Jeżeli poznają się dwie osoby, które mają podobne zainteresowania, przekonania, podejście do życia, to nie mają się czego od siebie nawzajem uczyć. Zaczyna brakować świeżych pomysłów, dystansu, a wszystkie zjawiska oglądane są tylko z jednej perspektywy. Czyż jest coś bardziej fascynującego, niż odkrywanie drugiego człowieka niczym bezludnej wyspy, krok po kroku?
Nie przeczę, że taki związek mógłby się udać, ale przecież nawet matka natura tak zorganizowała świat, aby ludzie podświadomie wybierali partnerów odmiennych, by nadać potomstwu jak najwięcej różnorodnych cech. A z matką naturą nie można się kłócić.

Jeżeli już mowa o odmienności, to rozpatrzmy problem pomarańczy i jabłka. Jedyne, co je łączy, to podobna wielkość i zbliżony kształt. Różnic możemy natomiast znaleźć bardzo wiele: kolor, smak, miąższość, a nawet pochodzenie. Wyobraźmy sobie, że owoce to ludzie, a ich kształt, to pewne przekonania – te przekonania, które nadają ogólny kształt naszej osobowości. Dajmy na to: przekonanie, że człowiek powinien być dobry dla drugiego człowieka. Gdy dwoje ludzi łączą takie właśnie przekonania, to nie pozostaje im nic innego niż poznawanie świata tej drugiej połówki. Jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie może dać nam przyjaźń czy miłość, jest to, że możemy się uczyć i to przez całe życie, od drugiej osoby. Ludzie o różnych charakterach dopełniają się. Wydaje mi się jednak, że w kardynalnych kwestiach – takich, które wpływają na każdą naszą reakcję i każdą decyzję, dwoje ludzi powinno mieć podobne zdanie. Pozwala to na wspólne działanie i podejmowanie konstruktywnych decyzji.

Podobny problem można napotkać łącząc dwa zupełnie różne owoce: na przykład soczystą, dużą pomarańczę i małego, suchego orzecha. Owoce te, nie mają nic wspólnego oprócz bycia owocem. Metafora może nie wpisuje się idealnie w to, co chcę powiedzieć. Mam tu na myśli związki ludzi, których dzielą ogromne różnice kulturowe, wychowanie, wiara czy chociażby doświadczenia własne czy narodowe. Przy każdej znajomości potrzebny jest jakiś punkt zaczepienia, na którym można by oprzeć tworzenie więzi międzyludzkich, jakaś wspólna cecha, zainteresowania czy doświadczenia.
Odchodząc od koncepcji dwóch połówek pomarańczy, myślę, że podobieństwa i różnice mają odmienne znaczenie przy budowaniu różnego typu relacji. Dla przykładu, przyjaźń powinna być budowana na zasadzie partnerstwa. Jeżeli jedno z przyjaciół ma rozwinięte cechy przywódcze i jest naturalnym liderem, drugi zaś ma skłonności do ulegania silniejszym, to pomimo dopełniania się tych cech, osoba słabsza zawsze będzie czuła się nieco poszkodowana, co może wywoływać konflikty i niesnaski oraz zaniżenie jej poczucia wartości. Zupełnie inaczej mają się sprawy, kiedy chodzi o relacje w pracy, na uczelni, przy tworzeniu jakiegoś projektu. W tym wypadku ciężko polegać wyłącznie na partnerstwie, a im bardziej osoby współdziałające się różnią, tym lepiej. W takich przypadkach potrzebny jest lider, ktoś,  kto będzie czuwał nad pracą zespołu, a różnorodność w doświadczeniach, przekonaniach i zainteresowaniach zaowocuje kreatywnością.
Oczywiście, cały ten artykuł to ogromna generalizacja, bo przecież ile ludzi, tyle różnorodnych przypadków, potrzeb, sytuacji. Najbezpieczniejszym i najbardziej stabilnym wydaje się być związek pomarańczy z cytryną. Owoce, choć są podobne i często ze sobą kojarzone, różnią się od siebie. Jest to chyba najlepszy kompromis i rozwiązanie problemu „dwóch połówek pomarańczy”. Ludzie „pomarańcze” i ludzie „cytryny” mają ze sobą dużo wspólnego, a więc idąc przez życie patrzą we wspólnym kierunku, kierują się podobnymi zasadami, mają podobne cele. Różnią się od siebie zainteresowaniami, tym, co ich spotkało w życiu, ambicjami. W takim związku, bez względu na jego rodzaj, panuje harmonia, ciężko jednak natknąć się na nudę.

Ludzie przez całe swoje życie się zmieniają. Bywa, że gdy słaba osoba spotyka osobę silną charakterem, to próbuje się do niej upodobnić. Jabłko próbuje na siłę zamienić się w gruszkę. Widziałam wiele takich znajomości i większość z nich kończyła się fiaskiem. Nadmierna fascynacja i próba zmiany charakteru doprowadziły do tego, że druga osoba nudziła się widząc swoje odbicie.

Myślę, że warto pozostać owocem, jakim się jest i poszukać swojej drugiej połówki, która do nas pasuje albo nas dopełnia. Jeżeli jesteśmy cierpką cytryną, może warto poszukać słodkiego jabłka dla osłody? A może warto znaleźć drugą cytrynę, aby mieć przy sobie partnera, który czuje i myśli tak jak my? 

 

 

 

{multithumb thumb_width=100} Sam. Milena Zawrotna, Studencki Krąg Instruktorski im. Tony’ego Halika przy UMK w Toruniu. Studiuję biotechnologię na UMK. Zainteresowania: fotografia analogowa (wywołuję zdjęcia w ciemni skompletowanej przez siebie), filmy, książki, RPG i fantastyka.