Tervetuloa Turussa!

Archiwum / 08.11.2011

SONY DSCFinlandia nie jest ani bardzo daleko, ani nie jest czymś egzotycznym. Nie narażając się na szok, poznamy spokojnie innych ludzi i ich kraj. Potem wrócimy i będziemy tęsknić do kilku niezwykle istotnych szczegółów.

 

Dlaczego Finlandia?

Po prostu chciałem wyjechać. Nie trzeba powtarzać, jakie korzyści płyną ze studiowania za granicą, stwierdziłem, że czas, abym i ja spróbował. Zacząłem zaznajamiać się z możliwościami. Moja uczelnia dawała mi możliwość wyjazdu do Hiszpanii, Włoch, Chorwacji, Finlandii. Perspektywa spędzania września na ciepłej plaży była bardzo kusząca, nawet zacząłem uczyć się hiszpańskiego, ale nie zdołałbym się dobrze przygotować. Został tylko angielski, a jedyną możliwość nauki tylko w tym języku oferowała właśnie Finlandia. Spotkałem kilku znajomych, którzy tam byli, polecali gorąco. Na koniec, kiedy dowiedziałem się, że uniwersytet w Turku we wszystkich możliwych zestawieniach wyprzedza nasze polskie uczelnie, byłem zdecydowany. Złożyłem odpowiednie podania, pod koniec sierpnia przyleciałem. I jestem tu cały czas, bardzo mi się podoba.

 

Pierwsze wrażenia

SONY DSCKiedy przybyłem do Turku, bo tak to miasto się nazywa, musiałem znaleźć sobie jakieś lokum, bo mieszkanie, które zapewniał mi uniwersytet, dostępne było dopiero od 1 września. Wybór padł na „Hostel Turku”, była to opcja najtańsza, odpowiednik naszego polskiego schroniska młodzieżowego. Nastawiłem się na przeżycie kilku dni w swojskim klimacie, spodziewając się niedogodności znanych z polskich placówek PTTK. Trafiłem do sterylnie czystego, wzorowo zorganizowanego miejsca z wi-fi i kartami magnetycznymi do prysznica czy pokoju. Byłem trochę zszokowany, jako że był to najniższy dostępny standard w mieście… Od razu poznałem różnych mieszkańców, w pokoju czy wspólnej kuchni przewijali się Hiszpanie, Włosi, Australijczycy, Chińczycy, no i oczywiście Polacy, w tym czterech chłopaków z poznańskiego AWF, którzy na własnego ERASMUSA jechali już od kilku dni samochodem, a czekało ich jeszcze dotarcie na koło podbiegunowe, do Rovaniemi…

Tuż przed rozpoczęciem nauki każdy przyszły student musiał odbyć „orientation week”, czyli dowiedzieć się, jak uniwersytet działa. Wszystko wytłumaczone jasno i prosto, można było wziąć gotowe broszurki czy materiały oraz znaleźć wszystko w Internecie. Oprowadzono mnie po bibliotece, kampusie, była nawet darmowa wycieczka po mieście. Nie wiem, jak traktuje się w Polsce studentów z zagranicy, mam nadzieję, że podobnie. Gościnność miasta mnie ujęła.

 

Ważne gdzie…

httpconferences-computer-orgcompsac2008turkuattractionPrzez pierwsze kilka dni mogłem zaznajomić się z miastem. Chociaż nie jest to metropolia (około 170 tysięcy mieszkańców), Turku jest dla Finlandii ważne. Przede wszystkim przez stulecia pełnił funkcję stolicy Finlandii, a tak naprawdę tej części Szwecji, której prowincją obecna Finlandia była przez długi czas. O historii miasta świadczy najstarsza w całym kraju katedra, siedziba luterańskiego arcybiskupa czy najstarszy w Finlandii zamek. Odwiedziłem go, szukając śladów polskości – mieszkała tam w XVI wieku księżniczka Katarzyna Jagiellonka. Jak się dowiedziałem, to jej Finlandia zawdzięcza wprowadzenie widelca, bo zanim księżniczka przywiozła swoje sztućce, jedzono wyłącznie łyżką i nożem. Obok zamku muzeum morskie, w którego skład wchodzą statki, które również można zwiedzać… i liczne inne muzea na każdym kroku. Najsłynniejsze chyba jest Muzeum Sibeliusa – nie tylko zajmujące się najważniejszym fińskim kompozytorem (to dla Finów ktoś taki, jak dla nas i, jak się również ostatnio okazało, Francuzów, Chopin). Szybko zrozumiałem, że dla Finów ważne są dwie rzeczy: użyteczność i kultura. Pierwsza wyraża się w zagospodarowaniu miejsc, które nie pełnią już swojej funkcji. Wokół samego tylko rynku można znaleźć kluby urządzone w starej szkole, starej toalecie miejskiej, starym banku, czy w starym przedszkolu… Zwykle większość wystroju jest zachowana. W podobnych miejscach funkcjonuje piętnaście teatrów, galerie sztuki i niezliczona ilość miejsc, gdzie można uprawiać różnego rodzaju sporty. Gdy tylko zrozumie się funkcjonowanie miasta, nie można się nudzić.

finland_turku_aurariverOsią miasta jest rzeka Aura, pełna statków-restauracji, z brzegami pełnymi kawiarenek, nieco już o tej porze roku opustoszałych. Czasem wpływają tu większe statki, czasem prawdziwe żaglowce (Turku było przystankiem w tegorocznym Tall Ships’ Races). Rzekę i panoramę całego niemal miasta można obserwować z jednego z kilku mostów, można też przepłynąć na drugi brzeg promem nazywanym tu pieszczotliwe „Föri”. Podróż zajmuje około dwóch minut, a prom pełni funkcję dodatkowego mostu, bo pływa niemalże bez przerwy. Ciekawostką jest, że „Föri” pływa od 1903 roku, a od 1907 przeprawa jest bezpłatna.

Miasto nie jest rozległe, co sprawia że co chwila spotyka się znajomych, a ponadto można zaoszczędzić, chodząc wszędzie pieszo lub jeżdżąc rowerem. Rowery zaskoczyły mnie nieco, zwłaszcza w perspektywie śnieżnej zimy, ale jak na razie są ich tu setki, ale to nie dziwi, jeśli nie udało mi się znaleźć drogi, wzdłuż której nie byłoby ścieżki rowerowej! Jeszcze większym zaskoczeniem było to, że nikt swojego roweru nigdzie nie przypina, jedynym spotykanym sposobem jest zablokowanie koła kłódką lub inną blokadą.

 

… ale i ważne z kim!

Nie wiedziałem, z kim zamieszkam. Okazało się, że moimi współlokatorami są Hiszpan i Peruwiańczyk. Musiałem nauczyć się rozumieć ich wersję angielskiego, co pomogło mi nieco zrozumieć wiele innych osób, bowiem hiszpańskojęzycznych studentów spotyka się tu bardzo często, a większość mówi charakterystycznie. Od czasu do czasu mogę potrenować hiszpańskie frazy. Zwykle dzieje się tak, że studenci będący na wymianie trzymają się razem, więc swój wolny czas spędzam głównie w grupie polsko-hiszpańsko-francuskiej.

Poznałem też trochę ludzi z Czech, Rosji, Włoch, a także wszelkich możliwych części Afryki. Każdy chciałby czymś się pochwalić, a pierwszą rzeczą, która przychodzi do głowy, jest narodowa kuchnia. Byłem już na polskim obiedzie, włoskiej kolacji, w najbliższą niedzielę będzie francuski lunch…rowery

Chociaż było to nieco trudniejsze, zaznajomiłem się z kilkoma Finami. Można o nich powiedzieć kilka rzeczy, przede wszystkim to, że faktycznie są trochę spokojniejsi i nieco bardziej małomówni od ludzi mieszkających na południu. Imponuje to, że doskonale mówią po angielsku, zwłaszcza młodzi ludzie, chociaż większość starszych również może się komunikować bez kłopotów. Nawet gdy zostałem zagadnięty przez tutejszego bezdomnego, który prosił o drobne wsparcie, nie miałem zastrzeżeń do jego angielszczyzny.

 

Studiowanie

Oprócz nawiązywania międzynarodowych kontaktów, trzeba też trochę zająć się tym, po co się przyjechało: nauką. W mieście działają dwa uniwersytety, jeden to Univeristy of Turku a drugi to Åbo Akademi, uniwersytet szwedzkojęzyczny (szwedzki jest drugim oficjalnym językiem urzędowym w Finlandii), a także politechnika i kilka uczelni prywatnych. Dzięki temu Turku jest ważnym ośrodkiem akademickim, 35 tysięcy mieszkańców miasta to studenci. Warto wspomnieć, że uniwersytety ściśle współpracują, wobec czego będąc studentem uniwersytetu fińskiego, bez większych kłopotów chodzę na kursy w Åbo.

tu-mieszkamEdukacja jest niezwykle w Finlandii ważna, student może liczyć na szereg zniżek i wszechstronne otoczenie go opieką. Dzięki dofinansowaniu w studenckiej stołówce, jestem w stanie przeżyć za moje stypendium pomimo wyższych niż w Polsce cen. Teatry, filharmonie, muzea zapraszają studentów, oferując czasem ceny niższe niż te, które spotyka się w Polsce.

Uniwersytety mają własne kampusy blisko centrum miasta, większość budynków położona jest blisko siebie, razem z bibliotekami, stołówkami, słowem wszystko przemyślane i na miejscu. Nie ma powodu do narzekania: nie spotkałem jeszcze sali wykładowej bez rzutnika, siedzenia w ławkach, wykładowcy nieprzygotowanego do prowadzenia zajęć… Zaniepokojony nieco tym faktem zacząłem nerwowo szukać jakichś oznak choćby najmniejszej nieprzyzwoitości. Wreszcie gdzieś na uboczu, w najniższej, nieuczęszczanej kondygnacji jednego z budynków znalazłem toaletę, gdzie w sześciu językach świata wypisane zostały mądrości narodów, ale głównie przyjezdnych, bo fińskich inskrypcji było zdecydowanie najmniej.

 

Inne cuda

Jako mieszkaniec jednego ze studenckich osiedli mam prawo dwa razy w tygodniu chodzić za darmo do sauny, co oczywiście z radością wykorzystuję i czego mi będzie brakować po powrocie do domu. Ponadto w roku 2012 Turku jest Europejską Stolicą SONY DSCKultury. Musiałbym zrezygnować ze studiów, by zobaczyć wszystkie wystawy, koncerty i inne wydarzenia z tym związane.

Organizacja ESN (Erasmus Student Network) zajmuje się umilaniem naszego czasu, gdyby okazało się, że ktoś wciąż się nudzi. Oprócz możliwości wyjechania na wycieczkę do Petersburga, na koło podbiegunowe i w mnóstwo innych miejsc za całkiem przyzwoitą cenę. Sam wybieram się z nimi na wycieczkę do Helsinek, do fabryki czekolady Fazer. ESN obiecało, że będzie można zjeść tyle, ile tylko się zdoła. W ich biurze można kupić „student overall”, czyli strój z którego fińscy studenci są bardzo dumni. Jest to kombinezon, do którego należy przyszywać naszywki (zdobywane na koncertach, spotkaniach, wyjazdach, z okazji rocznic, które się produkuje, wymienia, sprzedaje…), a im więcej naszywek, tym większe poważanie zdobywa student. Każdy wydział ma własny kolor stroju, mój chyba będzie niebieski.

 

Harcerstwo

Kilku kolegów to skauci, dziwnym trafem od razu się zorientowaliśmy. Nieprzypadkowo znaleźliśmy się razem w Dolinie Muminków, nieopodal miasta… Może wykorzystam te znajomości przy organizacji obozu międzynarodowego? A umiejętności takie jak brawurowe korzystanie z mapy, śmiałe planowanie budżetu, wypełnianie pierwszy raz na oczy widzianych papierów, czy szybkie nawiązywanie znajomości, co rusz się przydają, a myślicie że skąd się wzięły? Kilka HAL-ów i HAZ-ów niespodziewanie zaowocowało. Więc druhny i druhowie, jeśli macie tylko możliwość – jedźcie na ERASMUSA, na pewno sobie poradzicie, bo wszystko to już kiedyś robiliście!