To do nas należy wybór

Archiwum / Mietka Sosnowska / 07.07.2013

Nie każdy jest idealny, lecz każdy, decydując się na przynależność do ZHP, powinien brać pod uwagę zasady tu obowiązujące. Ludzie szybko szufladkują, nie tylko innych, ale i całe organizacje.

Mam 18 lat, harcerką jestem od 6. Wychowywałam się w czasach ograniczonego dostępu do telefonów i rodziców na biwakach. Internet był mi słowem obcym, póki sama nie zaznałam tego ”cudu technologii”. Moje dzieciństwo było bardzo proste, bez wycieczek z rodzicami nad morze czy w góry.

Niedawno, raptem kilka dni temu, moim oczom ukazał się – w sumie całkiem przypadkiem – pewien felieton o tytule „Dlaczego nie lubię ZHP?” na jednym z internetowych blogów. Wyczytałam w nim, przyznaję, dosyć przykre historie z życia ZHP. O tym, jak to harcmistrzyni skrzyczała druhnę za nieodpowiednie spodnie do munduru, o hipokryzji instruktorów, o chrzcie na biwaku nad morzem.

Osoba pisząca ten felieton narzekała na beznadziejne „atrakcje”, biciu gałązkami oraz „brudzeniu w czymś” – jak to określiła. Owe „atrakcje” były podobno ciekawe wyłącznie dla kadry. Czy to coś złego, taplanie się w błocie jeden raz w roku? Moja drużyna jest dość specyficzna, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nieraz zdarzyło się, że robiliśmy wybitnie niedorzeczne rzeczy, skrajnie bzdurne i nieraz nierozsądne. Czy to znieważyło w jakimkolwiek stopniu moją osobę, członków drużyny czy samego drużynowego? Wydaje mi się, że nie. Czy więc „brudzenie się w czymś” poniży zuchy, harcerzy czy harcerzy starszych? Te dzieci również, tak jak ja i wielu innych, przeżyły dzieciństwo w piaskownicy. Dzieci się brudzą, więc nie powinno być to dla nich niczym dziwnym. A gałązki raczej krzywdy nie zrobiły. Takie są właśnie uroki chrztu, takie są jego atrakcje. Od lat, tak jest i przez wiele następnych lat tak będzie. O takowych chrztach słyszy się nie tylko w harcerstwie. Kolonie, zielone szkoły i inne tego typu wyjazdy, również mają w zwyczaju organizować takie atrakcje.

Jednakże na tym się nie skończyło. Dziewczyna, po wrzuceniu do morza, zakrztusiła się wodą morską i dusiła na brzegu. Druhna z kadry to zignorowała, nikt jej nie pomógł. Zaiste, przyznaję, musiało to być przeżyciem okropnym, ale czy można oceniać czy krytykować całe ZHP, na podstawie kilku incydentów? Nie wysuwajmy pochopnych wniosków. Owszem – i ja załamuję się często, patrząc na poziom wiedzy niektórych instruktorów czy ich działań. Za kilka miesięcy – mam nadzieję – zamknę próbę na stopień instruktorski z wynikiem pozytywnym. Wciąż się uczę, nigdy nie można osiąść na laurach, lecz wydaje mi się, że harcmistrz czy podharcmistrz powinien coś sobą reprezentować, mam na myśli te pozytywne cechy, wartości, postawy, priorytety. Jednak nie popadajmy w paranoje, nie każdy członek ZHP krzyczy i ignoruje problemy innych.

Niemniej jednak, uważam, że każdy jest człowiekiem, nie każdy jest idealny. Każdy posiada swoje słabe strony oraz cechy charakteru. Harcmistrzyni, która nakrzyczała na dziewczynę za spodnie do munduru, widocznie taka właśnie jest – nerwowa, zdyscyplinowana. ZHP ma mnóstwo świetnych instruktorów, wielu znam osobiście. To prawda, że instruktor powinien dawać dobry przykład, być autorytetem, ponieważ są one nam potrzebne, są naszymi drogowskazami, jednak nie zwalnia nas to z własnego myślenia i wnioskowania. To do nas należy wybór, jaki i z kogo przykład weźmiemy.

Dziewczyna mogła się zniechęcić i już nigdy nie pojawić na zbiórce. Przyznaję, że i ja nieraz popełniłam gafę, nieraz dostałam pouczenie od drużynowej czy teraz od drużynowego. Wiele zależy od naszej psychiki i tego, jak bardzo nam zależy, by być harcerzem. Ja marzyłam o tym, odkąd dowiedziałam się o harcerstwie. Gdy miałam 12 lat moje marzenie się spełniło. Po 2 latach moja pierwotna drużyna, w której się wychowałam na harcerkę, rozwiązała się. Ja się jednak nie poddałam i jako jedyna ze starego składu zaczęłam uczęszczać na zbiórki do drużyny z sąsiedniego środowiska.

Często widziałam nędzny obraz harcerstwa, obraz, którym nie warto się chwalić. Myślałam wówczas o tym, jakim ja chcę być człowiekiem, jakim harcerzem. I dochodziłam do wniosku, że na pewno nie takim. Oczywiście pierwsze lata są najważniejsze i w sumie to od szczęścia zależy, na jakiego drużynowego, kadrę trafimy. Poszczęściło mi się poznać ZHP z najlepszej strony, wraz z dorastaniem wizerunek ZHP jednak się zmieniał, lecz ja nadal wiedziałam, co chcę sobą reprezentować. Należy zwracać uwagę na otaczającą nas rzeczywistość i nie pozwalać, by dochodziło do ”złych” rzeczy w ZHP, lecz jeśli inni są „źli” i nie da się z tym nic zrobić, zmienić ich postępowania i nawyków, powinno się patrzeć na siebie i pytać się, czy my chcemy tacy być?

To w naszych rękach leży wizerunek ZHP. Każdy harcerz z osobna jest jego wizytówką.

Mietka Sosnowska - żyje harcerstwem od 2007 r., jest zastępową w 45 DWp „Przeczesywacze Bagien” im. Szarych Szeregów z Mniowa. Jej hobby to jedzenie. Chce jechać do Afryki. Uwielbia podróżować i spać, gdy nie może spać, szkicuje. Jest nocnym markiem. Książki to jej drugi świat. Uczy się w liceum, od pewnego czasu znęca się nad gitarą.