To miasto kochają wszyscy

Archiwum / 19.12.2010

bwny76Bez względu na to, czy tu naprawdę mieszkasz, czy tylko pracujesz lub oglądasz to miasto jedynie w kinie, muza Woody’ego Allena nie pozostawi Cię obojętnym. Nowy Jork oślepia swoim blaskiem i inspiruje rytmem wszystkich bez wyjątku, dokładnie tak jak w piosence „Empire State of Mind”.

Pierwsza rzecz, która zaskakuje po przyjeździe do najbardziej zaludnionego miasta w USA, to niezwykły, genialny w swojej prostocie system podziemnej komunikacji miejskiej, rozbudowany do granic możliwości. Dosłownie wszędzie można się dostać: oczywiście największa uwaga została skupiona na Manhattanie i z każdym kilometrem oddalające się od niego nitki metra znikają z mapy, ale faktem jest, że 24-godzinna dostępność siedem dni w tygodniu to prawdziwy dar, za który dziękują miliony.

bwny10Wycieczkę po Nowym Jorku najlepiej zacząć od placu World Trade Center, który mimo że nie jest typową atrakcją turystyczną, to chcąc nie chcąc stał się symbolem Ameryki. Mieści się tu także stacja metra łącząca Manhattan z pobliskimi miejscowościami, oddzielonymi od centrum rzeką Hudson. Ogromny plac budowy widać już z daleka, ale ci, którzy liczą na jakieś sensacyjne widoki, mocno się zawiodą, ponieważ nad placem nie unoszą się żadne zjawy, nie czuć powiewu grozy ani nie widać krwi na bruku. Może tylko niepokoić dziwna pustka i wrażenie, że miasto jeszcze nie pozbierało się po ataku sprzed 9 lat. Poza tym nawet nie ma jak dobrze popatrzeć, bo odganiają od płotu, tłum popycha w każdą możliwą stronę, a sprzedawcy pocztówek zwizerunkiem płonących wież zdecydowanie motywują do opuszczenia placu. Lepszy widok jest z cmentarza przy gotyckiej kaplicy św. Pawła, który znajduje się dokładnie na wprost budowy i jest chyba nieoficjalnym punktem widokowym, bo można tam spotkać wielu amatorów fotografii.

Po wydostaniu się z mrocznej Strefy Zero można skręcić w kierunku Mostu Brooklińskiego albo udać się w przeciwną stronę, w dół Maiden Lane, i w ciągu 15 minut dojść pieszo do bram finansowego centrum świata. To właśnie na Wall Street wieżowce zdają się przesłaniać zwykłym szaraczkom niebo i dosłownie czuć unoszący się między blokami zapach zielonej mamony. Z pewnością to zasługa potężnego gmachu Nowojorskiej Giełdy, która mimo że największa i bwny2najsłynniejsza, to z boku przypomina wyglądem więzienie. Atmosferę patriarchatu wzmaga jeszcze osoba George’a Washingtona, mierzącego przechodniów kamiennym wzrokiem sprzed wejścia do Federal Hall, gdzie obiecywał Amerykanom silną republikę. Wśród tych typowo męskich atrybutów władzy jest też kilka kobieco brzmiących nazw, m.in. ta, przed której oknem wystawowym dawno temu jadła śniadania diva kina – Tiffany’s.

bwnyPo uwiecznieniu na zdjęciu symbolicznego byka z Wall Street (którego trzeba potrzeć „na szczęście” za nos, rogi i jądra) każdy szanujący się turysta musi przejść Most Brookliński, kolejny powód do dumy nowojorczyków. Ten prawdziwy klejnot architektury, zamknięty ponoć dla zwiedzających tylko raz – aby nakręcić romantyczną scenę z bollywoodzkim guru Sharukh Khanem i Preity Zinta w filmie Kal Ho Naa Ho – był kiedyś jedynym łącznikiem między wyspą Manhattan a Brooklynem nad rzeką East River. Przedzieranie się przez tłum gapiów i lawirowanie między rowerzystami może z początku wydawać się bezsensowne, ale gra jest warta świeczki. Dlaczego? To się okaże po dotarciu na środek mostu – widok na miasto jest naprawdę zniewalający. Poziom emocji wzrasta, gdy sobie uzmysłowić, że ten dinozaur ma już przeszło 127 lat i przeżył atak filmowej Godzilli w 1988.

bwny12„Jestem zdumiony, ze ludzie chcą poznać Wszechświat, kiedy wystarczająco trudno jest odnaleźć się w Chinatown”. Woody Allen wcale nie przesadził z tym stwierdzeniem, bo mimo mapy i porad przechodniów odnalezienie dzielnicy smoka w NY graniczy z cudem. Prawda jest taka, że trzeba się kierować czerwonymi, plastikowymi torbami na zakupy w chińskie wzorki. Pojawienie się takiej siatki w pobliżu oznacza, że na następnym rogu może już na nas czekać chiński fast-food (nawet McDonald’s się nie obronił), sklepy sprzedające kimona, budki ze smokami-maskotkami i wiele podobnych azjatyckich rarytasów. To miejsce naprawdę ma swój indywidualny klimat, przeze mnie kojarzony głównie z sosem sojowym Tao Tao. Nigdy nie wiadomo też, czy czasem nie wpadnie się niechcący na czyjąś stypę, bo nie wiedzieć czemu co drugi blok oferuje usługi pogrzebowe.

bwny4Do oficjalnego „zaliczenia” Big Apple należy jeszcze przepłynąć się (za darmo) promem na Staten Island, żeby choć z daleka dojrzeć Statuę Wolności i koniecznie, ale to absolutnie na pewno trzeba zobaczyć Times Square. Jeśli dotychczas atrakcje Nowego Jorku nie poruszyły Twojej wyobraźni, to tam z pewnością się to stanie. Dlaczego? Bo jest dokładnie jak na filmach. Zewsząd atakuje chmara neonów, każdy wieżowiec jest nimi wręcz oblepiony od góry do dołu i można poczuć się dosłownie jak w mrowisku – liczba turystów na metr kwadratowy z pewnością przekracza dopuszczalne normy. Najlepiej znaleźć miejsce na podświetlanych czerwonych schodach w centrum placu i dać sobie chwilę na dostrojenie zmysłów do otoczenia. Nie należy się dziwić, jak dosiądzie się półnaga hostessa promująca nowy klub albo Spiderman, któremu można spuścić łomot za dolara, ponieważ ta platforma jest wykorzystywana często jako darmowa scena do przyciągania publiczności.

Nowy Jork w stu procentach zasługuje na miano miasta, które nigdy nie śpi. Wszystko tutaj działa 24 godziny na dobę, zaczynając od metra, a na barach kończąc. W tym miejscu wiecznie się coś dzieje, a po zmroku blask neonów i hałas wręcz narasta. Ukochana metropolia Ameryki nie może przecież siedzieć cicho. I czy ci się ten blichtr podoba, czy nie – to i tak wrócisz do domu z koszulką „I love NY”.