Trudno jest zacząć

Na Tropie Środowisk / Radosław Rosiejka / 26.01.2016

Wędrownicy z 127 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej mogą pochwalić się kilkoma znakami służb zdobytymi w ostatnich latach i nie spoczywają na laurach. Jeśli szukacie inspiracji do nowych wyzwań, to „Plejady” przychodzą z pomocą.

zdjecie 1

Jaki znak służby chcecie teraz zdobyć?

Janek: Na obozie w sierpniu chcemy zacząć zdobywać znak służby przyjaźni, a potem kontynuować go w ciągu roku.

Zdobyliście już znak służby wspólnocie lokalnej, kulturze i zdrowiu. Jaki macie przepis na realizację znaków służy?

Janek: No to… trzeba planować po prostu.

Weronika: …i pilnować terminów…

Janek: Tak, to też bardzo ważne.

Weronika: Gdy zdobywamy znak służby, zawsze wyznaczamy sobie jeden główny cel, jakieś największe działanie, plus kilka mniejszych działań. Na przykład teraz zdobywamy znak służby nauce i naszym głównym celem jest zorganizowanie konferencji naukowej, a do tego przygotowujemy różne zbiórki, wyjścia.

Wika: W sobotę 16 stycznia była gra porównująca nauki humanistyczne i ścisłe.

Czym konkretnie zajmowaliście się podczas realizacji poszczególnych znaków służby?

Znak służby zdrowiu bardziej przypominał projekt starszoharcerski

Janek: Znak służby zdrowiu zdobywaliśmy cztery lata temu. To były proste działania, które przypominały bardziej projekt starszoharcerski. Zgłosiliśmy wtedy wniosek o renowację boisk na naszym osiedlu.

Olka: Postawiliśmy głównie na poznawanie. Mieliśmy przedstawienie o zdrowym żywieniu na Kakofonii [harcerski festiwal odbywający się od ponad 20 lat]. Nazywało się „Zjady”, stworzyliśmy je na podstawie „Dziadów”.

Monika: O, to było fajne!

Olka: Mieliśmy kilka rajdów, bo uznaliśmy je za aktywność fizyczną.

Janek: No i oczywiście obóz, który był wtedy w Borach Tucholskich. Potem był znak służby społeczności lokalnej – zorganizowaliśmy bookcrossing, który cały czas działa. To była nasza główna służba, starliśmy się poznać społeczność ze strony polityczno-samorządowej. Następnie znak służby pamięci – przygotowaliśmy dzienniki biograficzne doświadczonych instruktorów. Niestety wyszły trochę gorzej, niż zakładaliśmy, ale się starliśmy.

zdjecie 2

Jak cała drużyna realizuje znaki służb? Jakie jest nastawienie i przede wszystkim jakie cele sprawiają, że się nimi zajmujecie?

Janek: Główne cele to praca nad sobą i praca nad otoczeniem.

Weronik: Jednak przede wszystkim służba, służba jest celem naszym jako wędrowników.

Janek: I przy okazji odkrywamy to, co nas pasjonuje. Możemy mówić o światłych ideach, ale jednak to, że chcemy się rozwijać i robić fajne rzeczy, też jest dużą motywacją. Wybieramy takie znaki służb, które po prostu chcemy zdobywać.

Weronika: Co do nastawienia, to tak naprawdę prawie wszyscy angażują się w znaki służb.

Wika: Tylko czasem coś od strony organizacyjnej nie idzie…

Olka: Dlatego to, co jest dobrym pomysłem, układamy w harmonogram działań na samym początku, żeby od razu było wiadomo kto, co i kiedy ma zrobić. Staramy się unikać niedomówień.

Wika: Pamiętam, że w zeszłym roku nie było mnie wtedy, kiedy ukuliśmy plan znaku służby i w sumie nie wiedziałam, co mam potem robić. Taki harmonogram bardzo ułatwia życie.

zdjecie 3

Czy po zrealizowaniu kilku znaków służby można powiedzieć, że któryś element próby albo moment w jej realizacji jest szczególnie trudny?

Janek: Szczególnie trudno jest zacząć. Jeszcze koncept jest łatwy, ale zaczęcie stałych działań jest najtrudniejszym momentem.

Wika: Słabo też jest gdy jedna osoba robi wszystko, a inne nic.

Weronika: Bardzo ważny jest dobry podział zdań.

Kiedy jedziecie do Finlandii?

Janek: Niestety nie jedziemy do Finlandii z powodu gospodarczych zawirowań, wśród których jest m.in. zmniejszenie ratingu dla Polski, co poskutkowało drastycznym wzrostem kursu euro. To sprawiło, że obóz w Finlandii stał się dużym wydatkiem. Finlandia nie jest tania, dojazd do niej też trochę kosztuje. Myślimy aktualnie nad Węgrami, które mają inną walutę, tańszy dojazd, handel koncentruje się w innym miejscu, przez co ich gospodarka jest bardziej zbliżona do naszej, a same Węgry wydają się ciekawe. No i Węgrzy są ponoć mili, co ułatwi nam zdobycie znaku służby przyjaźni.

zdjecie 4

Dlaczego chcieliście jechać akurat do Finlandii? Czy to wynika z taniego połączenia lotniczego między Warszawą a Helsinkami? Łatwością biwakowania w Finlandii?

Ola: Kiedy wybieraliśmy, to też się tym kierowaliśmy.

Janek: Myślę, że reszta drużyny podzieli moje zadnie, że najważniejszy jest dojazd tam i nocleg na miejscu. Jednak przelot nie jest taki tani, a w dodatku jest sporo utrudnień, na przykład nie możemy przewozić butli z gazem i różnych innych rzeczy. Ale połączenie autokarowe i promowe też nie jest najlepsze.

Weronika: Jest długie i mączce.

Janek: Do tego kraju przekonują oczywiście krajobrazy. Finlandia jest naprawdę pięknym krajem.

Weronika: Na nasze obozy wędrowne wybieramy miejsca chłodniejsze, żeby wygodniej się chodziło.

Janek: Przeżyliśmy raz obóz, na którym było 35 stopni. Łatwiej się cieplej ubrać niż iść w takim upale…

Co planujecie robić podczas tego wyjazdu?

Janek: Podczas wyjazdu do Węgier chcemy zdobywać znak służby przyjaźni. Naszym planem było chyba zdobycie tradycyjnych przepisów, co nie?

Wika: Tak, tak!

Janek: Planujemy też zajęcia dla społeczności lokalnej, ale może to być trudniejsze z tego względu, że Węgrzy nie znają angielskiego tak dobrze jak Finowie, więc będziemy kombinować. I jeszcze chcielibyśmy się zaznajomić z węgierską drużyną harcerską i może odwiedzić jakiś obóz harcerski, co byłoby rewelacyjne.

Czy będziecie się jakoś szczególnie przygotowywać do tej wyprawy? Na przykład zdobywać finansowanie albo uczyć się języka?

Janek: Nie, my nie zdobywamy finansowania.

Wika: Co do języka, to raczej słowniczek.

Weronika: Tak, robimy słowniczek najprostszych pojęć, żeby umieć się porozumieć na podstawowym poziomie.

Janek: Poznajemy trochę historii tego kraju, geografię, zwyczaje.

Weronika: Dowiadujemy się o rzeczach przydatnych podczas wyjazdu, na przykład o transporcie.

Janek: O walucie, jakie są ceny…

Weronika: Co warto zobaczyć…

Janek: Jacy są ludzie. Na ostatnim obozie tego nie sprawdziliśmy i o ile w Estonii było bardzo miło, to na Łotwie zostaliśmy poszczuci psami.

Jurek: I to przez siedmiolatka!

Janek: Ludzie byli tam bardzo zamknięci. Co nie znaczy, że nie spotkaliśmy życzliwych ludzi. Na Łotwie dała się też odczuć mniejsza znajomość angielskiego. Prędzej można się było dogadać po rosyjsku.

zdjecie 5

Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.