Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść
Styczeń tego roku to czas szczególny dla instruktorów HSR, oto do 5 stycznia należało wysłać wniosek o przedłużenie uprawnień instruktorskich HSR. Od 2005 roku bowiem, odznaka „Instruktor HSR” daje uprawnienia jedynie na dwa lata.
hm. Katarzyna Krawczyk
Już jesteśmy po terminie, do którego należało wysłać wnioski. Już jest po rozpatrzeniu wniosków. Do 30 stycznia na stronie HSR musi pojawić się aktualna lista aktywnych instruktorów HSR. Tak też się stanie.
Oczywiście nie było różowo, byli tacy, co spóźnili się z wnioskami, byli też, tacy, którzy mimo informacji o weryfikacji przekazywanej w każdym prawie mailu wysyłanym do nich, w każdym Eskulapie, na warsztatach i przy okazji każdej rozmowy, nie wiedzieli o weryfikacji – aż trudno uwierzyć, ale stało się i tak. Ale też jest kilkoro instruktorów, którzy podjęli decyzję, że już nie chcą być instruktorami HSR. To oni natchnęli mnie do refleksji o odchodzeniu.
Pisałam już o tym w „Harcerskim Eskulapie”, ktoś mi powiedział, że to straszne, że ludzie odchodzą z HSR.
Tymczasem nie ma w tym nic złego… Kawałek czasu, energii i entuzjazmu poświęciliśmy na pracę w HSR. Na szkolenia z pierwszej pomocy, na wychowanie przy pomocy specjalności. Każdy z nas sam wie najlepiej, ile czasu i kiedy może na to poświęcić. I dla części z nas ten czas się już wyczerpał. Priorytety w życiu inaczej poustawiane. Nowe wyzwania, nowe plany. Czy to źle? Otóż nie.
Każdy z nas wpłynął na życie innych na tyle na ile mógł, nauczyliśmy wielu ludzi udzielać pierwszej pomocy, zaszczepiliśmy pasje w wielu młodych osobach. Pokazaliśmy jak wiele każdy z nas może zrobić dla innych. Może nie każdy przeszkolony przez nas dziś potrafi ratować życie, może nie pamięta zasad udzielania pomocy, ale na pewno każda z tych osób wie, gdzie może takie wiadomości odświeżyć, a przede wszystkim wie, że taka wiedza jest potrzebna. Nie da się sprawdzić, jak bardzo uwrażliwiliśmy tych, którzy uczestniczyli w działaniach HSR, jak bardzo każdy z nich jest dziś odpowiedzialny, wrażliwy na innych, czy ile pozytywnych cech mu przez te działania przybyło.
Nic takiego by się nie stało, gdyby nie ci wszyscy, którzy dziś przestają być instruktorami HSR. Dlatego nie płacz i lament, ale podziękowania im się należą. Dlatego dziękujemy.
ZHP jest organizacją dobrowolną, organizacją, w której wszelkie działania podejmujemy, dlatego, że chcemy, dlatego, że mają one jakiś przemyślany cel – cel, który jest zbieżny z misją ZHP. Pewnego dnia, przestajemy chcieć, albo przestajemy mieć czas, albo dotychczasowe działania zmieniają priorytet, albo… wiele jest możliwości. Ale to ten czas, kiedy mówimy sobie: „zrobiłem, co miałem do zrobienia i idę do domu”. Każdemu, kto potrafi to zrobić szczerze gratuluję. Bo to jak w piosence: „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść”, ci, którzy potrafią to zrobić, zwykle odchodzą w chwale.
Czasem myślę, że chciałabym tak umieć. Mam wciąż jeszcze „coś do zrobienia”. Wciąż, coś muszę, wciąż mam jakieś zadania, przez myśl nie przechodzi mi nawet, że mogłabym to wszystko zostawić. To dlatego przegapiłam, zresztą nie jeden raz, moment, gdy „wykluwa się” następca… To dlatego już piąty rok jestem szefem HSR.
Myślę jednak, że to nie tylko mój problem, myślę, że setki instruktorek i instruktorów w ZHP mają podobny. I myślę, że dzieje się tak, dlatego że starsi od nas, ci, którzy na nasze wychowanie mieli wpływ, wpoili w nas, że służby się nie porzuca, że nie wolno nam zostawić innych, zostawić naszych zadań, a my błędnie zinterpretowaliśmy ich słowa. Bo przecież zostawić, a zostawić, to wielka różnica. No i nikt nie powiedział, że nie wolno nam tego zrobić nigdy. Bo przecież, jeśli ten moment odpowiednio przygotować… Może to nie jest łatwe znaleźć następcę, przygotować kogoś do tego, by nas zastąpił, ale ile satysfakcji. Trzeba tylko odnaleźć własny sekret „wychowania następcy”, moim zdaniem, trzeba zastanawiać się i pracować nad tym od pierwszego dnia objęcia funkcji. I robić to świadomie.
A potem powiedzieć sobie dość, teraz kolej na niego. I odejść. Stanąć z boku.
Za rok w styczniu będę już wiedziała, czy umiałam to zrobić w przypadku HSR. Opowiem Wam.
Ech, koniec pełnienia funkcji to coś trudnego… W HSR jest jednak łatwiej, tu uprawnienia po prostu wygasają… co dwa lata mamy szansę pomyśleć, czy chcemy w HSR pracować nadal.
Taki rachunek sumienia jest czymś niezwykłym. Czy to, co robię sprawia mi radość, czy tylko wypełniam „obowiązki”? Czy moje działania są zgodne z misją ZHP? Czy to jest komuś potrzebne? I czy to jest moje zdanie, czy zdanie tego kogoś? Czy lubię to, co robię?
Wszystkim, nie tylko w HSR, życzę, by nawet bez pretekstu, czasem się nad tym zastanowili.
hm. Katarzyna Krawczyk – szef Harcerskiej Szkoły Ratownictwa, przewodnicząca komisji ds. programu i pracy z kadrą Rady Naczelnej ZHP, członkini zespołu kadry kształcącej i komisji stopni instruktorskich hufca Radom – Miasto. Filolog polski i białoruski. Jest uczestniczką Szkoły Treningu i Warsztatu Psychologicznego w ośrodku Intra w Warszawie. Pracuje w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.
zdjęcia: http://wedrownik.net; zdjęcia w tekście: obóz Sucha Rzeczka 2006, zajęcia z pierwszej pomocy