Trzeci płomień
phm. Rafał Suchocki
Uszanować swoją godność, doceniając ją
A gdy wreszcie uda się, własne zło pokonać
Żeby zawsze mieć przy sobie, czyjeś ramiona.”
Rozwój duchowy w harcerstwie to temat trudny i z rzadka podejmowany w dyskusjach. O ile jakieś są podejmowane, to sprowadzane są do słownych przepychanek o tak wdzięcznych tematach jak „usuńmy wreszcie Boga z Przyrzeczenia.”
Skąd biorą się takie postawy? Wydaje mi się, że w naszej codziennej pracy coraz częściej zapominamy, iż podstawowe zasady ruchu harcerskiego, tak jak i całego skautingu, to służba Bogu, Ojczyźnie i praca nad sobą. Trzy. Nie dwie, nie jedna. I tylko przy użyciu wszystkich trzech możemy mówić o pełnym i konsekwentnym procesie wychowawczym. Niezrozumienie i brak poszukiwania lub wzmacniania tej niematerialnej strony naszego życia, wydatnie może pogłębiać zagubienie młodego człowieka.
O tym, iż w symbolice wędrowniczej watry – siłę ducha symbolizuję największy z płomieni, nie muszę już pisać. Nasuwa mi się też taka refleksja: ruch harcerski wśród młodzieży wędrowniczej działa dobrze tam, gdzie stawia się duży nacisk na wyzwania nie tylko fizyczne, ale także (a może przede wszystkim) duchowe i intelektualne.
Dlaczego więc 3 płomień wędrowniczego ognia pali się tak wątłym i słabym światłem?
Kiedy wczytuję się te słowa, przed oczami staje mi nasza zwykła harcerska służba na rzecz społeczności lokalnej. Proboszcz bądź wikariusz odpowiedzialny za katechizację młodzieży, mogą stać się dla nas wspaniałymi sprzymierzeńcami. Tym bardziej, że ich wiedza o osobach potrzebujących jest dużo większa niż ta, którą mogą nabyć nasi harcerze, poprzez najbardziej skomplikowane wywiady środowiskowe.
– pakowanie i roznoszenie paczek dla rodzin osób potrzebujących
– pomoc przy organizacji odpustu parafialnego (harcerskie stoisko na takim odpuście stanowi niezłą formę akcji naborowej)
– działalność w scholi przyparafialnej. Parafia często dysponuje sprzętem nagłośnieniowym, na który mogą sobie pozwolić nieliczne środowiska. Schola jako potencjalne „zagłębie” gitarzystów przynosi korzyści obydwu stronom.
– rekolekcje harcerskie. Kiedy uda nam się zaprosić na nie księdza, który zna i rozumie potrzeby młodzieży, mogą przerodzić się w fascynujące duchowe i intelektualne przeżycie. A jeśli połączymy je dodatkowo z wyjazdem, to nic tak nie poruszy dusz naszych wędrowników jak rozmowa o naszej duchowości, dla której tło stanowi słońce wschodzące nad górami.
Wbrew pozorom nie jestem zwolennikiem cotygodniowej specjalnej mszy harcerskiej. Moje zdanie ewoluowało w tym temacie. Jako takie – izolują one naszych harcerzy od życia parafialnego, stając się bardziej spotkaniami towarzyskimi, niż formami duchowymi. Podobnie dzieje się na stałych obozach, na które „miły i usłużny ksiądz” zawsze przybędzie by odprawić mszę pod chmurką. O ile taka msza stanowić może duże przeżycie, to warto także w następną niedzielę dać świadectwo swoją postawą i odwiedzić okoliczny kościół.
Można pójść za ciosem i poprosić księdza, aby pozwolił (i ogłosił zaproszenie) urządzić dzień zabawy, na który okoliczni mieszkańcy mogą przyprowadzić swoje pociechy.
Schodząc już bardziej na ziemię nie muszę dodawać, że dobra i udana wsp
ółpraca potrafi, oprócz naszej satysfakcji, zaowocować tak przydatnymi rzeczami, jak sala na harcówkę, czy możliwość organizacji imprez.
Ateiści w drużynie.
W tym trudnym temacie moje zdanie pokrywa się w ogromnej części ze zdaniem druha Maślaka (Kapelana Organizacji ZHR, posiadacza wspaniałej skórzanej kurtki i równie imponującego motocykla) – jakże brakuje mi takich kapelanów w ZHP! Twierdzi on mianowicie, że nie ma ludzi niewierzących. Są głęboko religijni, są też tacy którzy wierzą, że Boga nie ma (w przypadkach skrajnych jedząc mięso w dzień postny, nawet gdyby miało im to zaszkodzić). Ogromną rzeszę stanowią też agnostycy, którzy odkładają pytanie o Boga na później. Czy to z rodzin, w których nie zostali wychowani w wierze, czy też ze swojego świadomego wyboru. Tacy ludzie w ogromnej rzeszy trafiają do naszych drużyn. Co wtedy zrobić ma drużynowy?
Wyjść jest kilka. Najczęstsze to:
– ewangelizować na siłę (niczym dawny misjonarz wśród dzikich plemion)
„Wyczuć taką chwilę w której kocha życie
I móc w niej być stale na wieczność w zachwycie
W pełnym słońcu dumnie, na własnych nogach
Może wtedy będzie można ujrzeć uśmiech Boga.” phm. Rafał Suchocki- były współpracownik Wydziału Wędrowniczego GK ZHP, członek Zespołu Kształcenia Hufca Warszawa Praga Północ. Sudent Filologii Polskiej w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie
zdjęcia: phm. Jarek Ciszek
– pilegrzymka instruktorów Hufcja Warszawa Praga- Północ na Jasną Górę