Ucieczka od odpowiedzialności
Chcemy mieć wpływ na to, co naokoło nas, a jednocześnie sami się tego wpływu pozbawiamy. Podnosimy hasła, by dać nam szersze pole do działania, ale „w międzyczasie” wcale nie działamy na tym polu, które już jest. Niby chcemy, ale jakoś tego nie widać. Na ile rzeczywiście trudno jest zrobić ten krok w przód i „wejść do akcji”?
Tegoroczna jesień przynosi nam pasmo wyborów wszelakich i na różnych polach. Z jednej strony w strefie, nazwijmy to, globalnej (za klika dni wszyscy, mam nadzieję, ruszymy oddać swój głos), z drugiej, na naszym lokalnym podwórku. Bo czy to już odbyły się, czy to zbliżają, zjazdy hufców, a wraz z nimi dyskusja o tym, co dalej. I o ile tylko część z nas, wędrowników (ci, którzy pełnią funkcje instruktorskie), będzie mogła z głosem decydującym uczestniczyć w zjeździe, o tyle wszyscy powinniśmy włączyć się w rozważania na temat wizji działania naszych środowisk w najbliższych latach.
Dlaczego? Odpowiedź wydaje się łatwa – bo to od nas, mających głowy pełne pomysłów, czas i chęć do działania, zależy to, co się w tej naszej wspólnocie będzie działo. Tymczasem wielu wędrowników zdaje się nie wykazywać większego zainteresowania „instruktorskimi dyskusjami” (czasem dodaje się jeszcze „na górze”), zarówno w całym ZHP, jak i chorągwi czy hufcu, zapominając, że czy drużyna, czy szczep, hufiec, nawet związek, to my wszyscy, i każdy z nas powinien włączyć się jakoś w działalność tej harcerskiej wspólnoty. Oczywiście na miarę możliwości i na swoim poziomie. To od nas, już przecież doświadczonej, a tak pełnej energii, zgranej ekipy, jaką są wędrownicy, zależy, czy w szczepie zorganizowany będzie kurs zastępowych, czy przeprowadzona zostanie hufcowa impreza, jak nam się uda zaprezentować mieszkańcom okolicy, potencjalnym kandydatom do wstąpienia do drużyny.
A jednak zdarza się, że zamykamy się jakby w jednym garnku i długo dusimy we własnym sosie. Drużyny wędrownicze sprowadzone zostają czasem do takich klubów dobrej, mocnej harcerskiej zabawy, „kółek wzajemnej adoracji”. Owszem, działamy, owszem, realizujemy się, rozwijamy swoje pasje, poznajemy nowych ludzi. Ale jeśli już służba, to też jakaś taka „fajna”, która za wiele zachodu nie wymaga, a i nam coś przyniesie. Jeśli pomoc w organizacji hufcowej imprezy, to zwykle w ramach realizacji zadań na stopnie instruktorskie, „bo tak każą”. I stajemy się potem takimi, jak to się ładnie mówi, „instruktorami pracującymi na rzecz środowiska/szczepu/drużyny”. I tylko tam. Nie „wychodzimy w świat”, wybieramy sobie tą służbę, taką, jaka nam odpowiada, ale niekoniecznie taką, jaka jest najbardziej potrzebna. Nie mówię, że to całkiem źle, tylko, że zamykając się w tym swoim wewnętrznym światku, uciekamy jakby od odpowiedzialności za całą resztę, która poza granice tego światka wykracza. Nie czujemy się częścią całości, a przez to nie czujemy się odpowiedzialni za całość, do której przecież należymy. Jakże wiele jest myśli nad tym, co „oni” powinni „nam” dać, jak „oni” powinni „nam” pomóc, co ewentualnie „my” możemy w zamian zrobić „dla nich”. Rzadko uświadamiamy sobie, że chodzi o jedno, wspólne „my”. A to, jak ono będzie wyglądało, zależy od tego, co ja zrobię dzisiaj, co ty zrobisz jutro. Ile cegieł wniesie każdy z nas do wspólnego muru.
Dyskusja nad wizją, strategią hufca, przy okazji zjazdowych podsumowań i zmian, jest właśnie takim „przynoszeniem cegieł”. Od tego, ile ich będzie i jakiej jakości zależy, co uda nam się osiągnąć przez najbliższe lata. Dlatego warto, aby włączyło się w nią jak najszersze grono wędrowników. Wnieśmy jak najwięcej tych cegiełek – naszych pomysłów, planów, energii. Pokażmy, dlaczego w wędrowników warto inwestować. Dajmy podstawy pod coś mocnego, trwałego, co będzie mogło być naszym powodem do dumy. To przecież my jesteśmy, będziemy w przyszłości instruktorami, i nas to, co będzie za kilka lat, w największym stopniu będzie dotyczyć. Weźmy więc i na siebie część odpowiedzialności. Zastanówmy się wspólnie, czego naszym środowiskom potrzeba, jakie są ich braki, a jakie szanse, jakie musimy postawić przed sobą zadania, i jak my możemy się włączyć w realizację tych zadań. W czym jesteśmy dobrzy, jak nasze pasje mogą się przełożyć na konkretną działalność na rzecz innych. Postarajmy się stworzyć taką pełną, świadomą wizję naszego środowiska, tego, co chcielibyśmy w nim osiągnąć, i nas funkcjonujących aktywnie w tym środowisku. I tą wizją starajmy się kierować, w naszej codziennej działalności, w podejmowanych nieustannie decyzjach. Poczujmy się odpowiedzialni za to, co naokoło nas.
![]() |
pwd. Magda Lenartowicz – 20 lat, drużynowa 28 Drużyny Starszoharcerskiej "Antares", należy do 8 Próbnej Drużyny Wędrowniczej "Czogori" w Hufcu ZHP Opole – Miasto. Studentka III roku stosunków międzynarodowych na UJ.