Uwaga! Groźny pies!

Archiwum / 07.02.2008

Codzienne msze na obozach, modlitwa na początek i koniec zbiórki, religijni do przesady, ogromne rządowe dofinansowania, bogate obozy, „obstawianie” wydarzeń kościelnych ich głównym celem, patronat prezydenta, PiSowe harcerstwo, uważają się za lepszych… Żyjemy obok siebie, a nic o sobie nie wiemy. Braterstwo buduje się łatwiej ze skautem z drugiego końca świata niż z harcerzem, który stoi obok, we w miarę podobnym mundurze.

Berlin – Madryt: niecałe 3h, Warszawa – Oslo: 1 h 25 min, Poznań – Paryż: 2 h 25 min (dokładnie tyle, ile zabiera czasem przejechanie 15 km w godzinach porannych), Poznań – Rzym: 2h 10 min, Warszawa – Nowy Jork 12h 30 min, Kraków – Londyn 2h 30 min. A bilety tanie jak jeszcze nigdy dotąd… Też masz wrażenie, że świat się kurczy? Że wszystko jest blisko, jak na wyciągnięcie ręki? Że możliwości poznawania inności są nieograniczone? Będąc gdzieś tam w świecie zazwyczaj staramy się poznać nową kulturę, ludzi żyjących w innych miejscach, ich sposób myślenia… Ach… Jesteśmy tacy ciekawi świata, otwarci na siebie nawzajem, szukamy rozległych kontaktów…

ZHR – słyszałaś / słyszałeś kiedyś? Oczywiście! Każdy wie: codzienne msze na obozach, modlitwa na początek i koniec zbiórki, religijni do przesady, ogromne rządowe dofinansowania, bogate obozy, „obstawianie” wydarzeń kościelnych ich głównym celem, patronat prezydenta, PiSowe harcerstwo, uważają się za lepszych… Można by długo wymieniać!

Żyjemy obok siebie, a nic o sobie nie wiemy. Braterstwo buduje się łatwiej ze skautem z drugiego końca świata niż z harcerzem, który stoi obok, we w miarę podobnym mundurze. Dlaczego tak jest?

Po przejściu ze szkoły podstawowej do liceum nie znałam nikogo. Pierwszego dnia usiadłam w jednej ławce z Ulą. Po kilku tygodniach okazało się, że Ula jest przyboczną w ZHP. I tak się właściwie zaczęły moje kontakty z Waszą organizacją (na razie na skalę mikro). Wymyślałyśmy zbiórki, odpowiadałyśmy na mnóstwo swoich pytań, słuchałyśmy opowieści. Kiedy byłam drużynową, współpracowałyśmy z drużynami z ZHP i może dlatego moje harcerki nigdy nie posługiwały się mitami. Kilka lat później, kiedy już organizowałam szkolenia dla zastępowych zawsze starałam się, aby znalazły się zajęcia z harcerką/harcerzem z ZHP – właśnie po to, aby nie pielęgnować mitów, wyimaginowanych obrazów o innych organizacjach, a zadać konkretne pytanie i usłyszeć na nie odpowiedź.

Ostatnie moje kontakty z harcerzami z ZHP to w większości spotkania na polu zawodowym. Często dochodzi do wymiany zdań. Oczywiście odbywają się one w bardzo kulturalny sposób, choć widać, że mimo dość wysokiej świadomości instruktorek i instruktorów, mocno siedzą w nas różne wyobrażenia na temat innych. Rozmowy dotyczą struktury, rozwiązań metodycznych itd. Czasami wypływają kwestie polityczne, kto dostaje więcej pieniędzy od państwa, komu się więcej udaje załatwić… W takich chwilach widać, że przydałaby się rzeczowa dyskusja w gronie instruktorskim, bo są kwestie do wyjaśnienia, są jakieś żale, wątpliwości itd.

Przeszłość i korzenie mamy wspólne, a myślę, że to już bardzo dużo. Wykonanie jest inne. Moim zdaniem, na chwilę obecną, wciąż więcej jest między nami podobieństw.

Fakt przynależenia do Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej nie sprawia, że podchodzę bezkrytycznie do swojej organizacji, a w innych widzę wady. Co cenię w ZHP? Bardzo dobra praca z instruktorami, działanie, „napieranie”, zaangażowanie, zaplecze techniczne, ciekawe wydarzenia, współpraca zagraniczna, otwartość kulturowa, ciekawa oferta dla starszych, porządnie rozwinięte wędrownictwo, dużo rąk do pracy. W ZHR natomiast zwracam uwagę na młodość, bezinteresowność (w tym finansową), ideały, postępowanie zgodne z Prawem Harcerskim i Przyrzeczeniem (choć oczywiście czasem są wyjątki), poświęcenie.

Są rzeczy, których moglibyśmy siebie nawzajem nauczyć. Najgorsze jest zapatrzenie w swoją organizację, w swoje środowisko.

Pewnie niejednokrotnie zadano Wam pytanie dlaczego się nie łączymy (ZHP i ZHR). Mimo mojej wielkiej sympatii do innych organizacji uważam, że jakiekolwiek formy jednoczenia się nie są konieczne. Łączy nas wiele – to fakt, ale wiele też nas dzieli. Myślę, że zgoda i współpraca jak najbardziej powinny zaistnieć, ale każda z organizacji może iść własnym torem. Chciałabym, aby łączyło nas więcej. Mam tu na myśli współpracę na polu kursów, wspólne elementy szkoleń. Są przecież rzeczy, których uczymy się podobnie. Są procesy, które podobnie zachodzą. Nie wykorzystujemy tego. A szkoda. Może czasem drużynowi/drużynowe, hufcowi/hufcowe nie mają możliwości, nie wiedzą jak zabrać się za wspólne działanie. Nie gryziemy!

Braterstwo według mnie to nie kartka wysłana 22 lutego każdego roku do drużyn z mojego hufca, szczepu, chorągwi… Braterstwo to przegadane noce (nawet w obliczu egzaminu następnego dnia), zaoferowanie schronienia gdzieś tam w górach, bezinteresowna pomoc i przyjaźń, której nie przeszkadza fakt, że pochodzimy z różnych organizacji. A to wszystko na co dzień, a nie od święta!

  phm. Marta Pachura (ZHR)