Wątły promyk na mrocznym Pawiaku

Archiwum / 22.04.2012

1 lutego minęła sześćdziesiąta siódma rocznica śmierci Teresy Bogusławskiej – zapomnianej, najmłodszej poetki Walczącej Stolicy. Jej wiersze znalazłam kilka lat temu w Internecie, zupełnie przypadkiem. Ponieważ bardzo mi się spodobały, zaczęłam szukać informacji na temat autorki. Niestety, znalazłam niewiele.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, najlepsza przyjaciółka, Ewa, podarowała mi na urodziny jedyny tomik poezji Teresy Bogusławskiej: „Wołanie z nocy”. Choć minęło sporo czasu, wiersze najmłodszej poetki walczącej Warszawy nadal robią na mnie wrażenie. Dlatego też, postanowiłam napisać kilka słów o postaci zasługującej, według mnie, na pamięć, szczególnie wśród harcerzy.

Teresa miała szczęśliwe, choć wyjątkowo krótkie dzieciństwo. Jej ojciec pisywał wierszyki dla najmłodszych, często poświęcone swoim dzieciom i ich przygodom. Był to czas wspólnych spacerów i wyjazdów nad morze. Sielanka skończyła się 1. września 1939 roku. Już na początku wojny ojciec dziewczynki wyjechał do Lwowa, a brat został powołany do wojska. Tereska z matką, cenioną wówczas w Warszawie okulistką, zmuszone były kilkakrotnie zmieniać adres zamieszkania. Pierwsze naloty na Warszawę trwale zachowały się w pamięci dziewczynki. Po latach wspominała je w ten sposób:

Rozpętały nad Tobą się burze,
Zaświeciły Ci łuną łez krwawą…
Lecz Tyś wyższa, Tyś wzrosła ku górze,
O męczeńska, O święta Warszawo!

Teresa miała talent poetycki, jej pasją była gra na fortepianie i rysunek. Czuła jednak, że czas wojny wymaga zupełnie innych działań. Szczerze pragnęła działać w konspiracji i już w 1941 roku, dzięki starszej koleżance, spełniła swoje marzenie. Koleżanką tą, była Jolanta Boni, która wciągnęła młodą poetkę do tajnego harcerstwa. Teresa namówiła do współpracy swoje koleżanki, tworząc tym samym zastęp VI Warszawskiej Drużyny Żeńskiej. Początkowo roznosiły paczki i żywność, ale ambitnym dziewczynom, które z zazdrością patrzyły na chłopców wykonujących poważne zadania, takie zajęcia wydawały nużące.  Teresa ze swoim zastępem rozpoczęła działania sabotażowe. Roznosiła ulotki, pisała antyhitlerowskie hasła. 23. lutego 1944 została przyłapana na działalności w małym sabotażu i aresztowana. Więziona na Pawiaku, bita na Szucha, nie wydała nikogo. Dzięki staraniom matki udało się bardzo słabą i schorowaną dziewczynę zwolnić z więzienia w połowie marca. Pawiak zmienił wesołą Tereskę w apatyczną, smutną i zamyśloną.

Czoło podnosisz w niemej męce,
Usta Ci dziwnie drżą
I dziwnym ruchem łamiesz ręce
Szepcesz… Nic ja…Tam inni mrą….

Pisała już niewiele, była bardzo osłabiona. Do końca lipca dochodziła do zdrowia w sanatorium. W sierpniu wybuchło Powstanie Warszawskie.  Nie mogąc walczyć,  wspierała  swoich przyjaciół z Szarych Szeregów szyjąc biało-czerwone opaski i ryngrafy.  Życie w ciągłym napięciu, w piwnicach płonącej Warszawy, znacznie pogorszyło stan zdrowia Teresy. Klęska Powstania była dla niej osobistą tragedią.

…Bo nie wolno nam teraz, nie wolno
Serc swych łamać w takiej żrącej męce…

Teresa słabła z dnia na dzień. Została przewieziona do obozu dla chorych pod Warszawą a następnie do Zakopanego. 1 lutego 1945 roku zmarła. Została pochowana wśród żołnierzy walczących w Powstaniu, gdyż taka była jej wola. Spoczywa na Warszawskich Powązkach.

Żegnajcie lasy, i żegnajcie pola,
Żegnajcie łany zbóż.
Nie wrócę już do was niewola.
Nie wrócę ja? – no cóż…