Widziane z Gniezna- Rozwój duchowy, czyli jaki?

Archiwum / 26.10.2006

Kiedy rozmawiam z drużynowymi o tym jak wspierają w swoich środowiskach rozwój duchowy wędrowników przypomina mi się scena z jednego z kultowych polskich filmów. Bohater zamawiając w barze bułkę na znaczące pytanie „iii?” odpowiada „i już!”.


hm. Ryszard Polaszewski

Nawet dość pobieżna lektura naszych związkowych dokumentów pokazuje nam, jak duża rolę powinniśmy przywiązywać do rozwoju duchowego. Zresztą każdy wędrownik patrząc na swój naramiennik widzi najwyższy płomień utożsamiany z rozwojem duchowym. Czy jednak na co dzień rzeczywiście przywiązujemy wagę do „siły ducha”? Czy poszukujemy w harcerstwie wartości duchowych czy raczej bardziej rozwoju fizycznego i intelektualnego? Czy program działania drużyny wędrowniczej zawiera w sobie wątki wspierające rozwój duchowy wędrowników? Moim zdaniem niestety w bardzo wielu środowiskach na wiele z tych pytań powinniśmy odpowiedzieć negatywnie.

Jedną z przyczyn naszych problemów z rozwojem duchowym jest lekkie pomieszanie pojęć w wielu środowiskach. Na czym to pomieszanie polega? Na postawieniu znaku równości między wychowaniem duchowym i religijnym. Kiedy rozmawiam z komendantami hufców, szczepów czy drużynowymi o tym jak wspierają w swoich środowiskach rozwój duchowy wędrowników przypomina mi się scena z jednego z kultowych polskich filmów. Bohater zamawiając w barze bułkę na znaczące pytanie „iii?” odpowiada „i już!”. I jak też taką odpowiedź dostaję, bo dla większości z moich rozmówców wychowanie duchowe zaczyna i kończy się na mszy harcerskiej raz w miesiącu. Wielu instruktorów nie ma pomysłu, nie przywiązuje wagi lub po prostu nie rozumie „o co chodzi, z tym wychowaniem duchowym”. Ognisko harcerskie zamiast miejsc kształtowania pozostaje tylko sprawdzianem ze znajomości piosenek. Bo żeby powiedzieć dobrą gawędę, trzeba się do tego przygotować, a kilka piosenek zawsze można sobie zagrać. Oczywiście nie chcę pomniejszać wagi wychowania religijnego, to ważny element wychowania duchowego, ale nie jedyny.

Czynnikiem utrudniającym budowanie „siły ducha” to powszechny kryzys autorytetów. Szczególnie autorytetów najbliższych nam  – czyli harcerskich. Bo autorytety są dla nas drogowskazami w poszukiwaniach własnego systemu wartości. Szczególnie w czasach, gdy wiele z tych wartości jest kwestionowanych.  Niestety, nie szukamy autorytetów, a jak już je mamy, to często pozostajemy głusi na to co głoszą. Nie będę odwoływał się do przykładu Jana Pawła II (tak często ostatnio przywoływanego). Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na hm. Stefana Mirowskiego – przewodniczącego ZHP w trudnych dla Związku okresie początku lat 90-tych. Niestety jego świetnie napisany komentarz do Prawa Harcerskiego pozostaje nieznany dla dużej części kadry i wędrowników.  Co więcej, właśnie uznaliśmy, że ten komentarz jest przestarzały i niedobry. Czy rzeczywiście przez 10 lat tak mocno zmienił się świat i harcerstwo – by potrzebne były takie zmiany?

Dość tego narzekania. Na całe szczęście istnieje sporo dobrych środowisk, gdzie poszukiwanie systemu wartości duchowych jest jednym z najistotniejszych wyzwań. I być może właśnie taka postawa  decyduje o tym, że niektóre drużyny są postrzegane jako „dobre”. Bierzmy z nich przykład. Niech w naszych drużynach pojawią się ogniobrania, kuźnice, rekolekcje, … i wszystko to, co sprzyja refleksji nad sferą duchową naszego życia. Szukajmy autorytetów, również w naszym najbliższym otoczeniu. I kierujmy się w swoich poszukiwaniach „stylu życia” wskazaniami, które pozostawił nam Stefan Mirowski.

hm. Ryszard Polaszewski HR – były naczelny „Na Tropie” i były szef Wydziału Wędrowniczego, były drużynowy 44 DW „Krzemień 66” a obecnie komendant 44 Szczepu Harcerskiego w Gnieźnie i zastępca komendanta Chorągwi Wielkopolskiej ZHP do spraw programowych. Autor licznych publikacji dotyczących wędrownictwa, odznaczony Lilijką Wędrowniczą.