Wiedzą lepiej

Andrzej Walusiak / 04.11.2009

Druhowie z wąsami i druhny w spódnicach do kostek wiedzą lepiej, czego potrzebuje młody drużynowy. Nie szkodzi, że wraz z grupą innych osób w podobnym wieku przedstawia on swój problem i sposób na jego chociaż częściowe rozwiązanie.

– Nie ma potrzeby tego robić. Przecież to jasne i oczywiste! – odpowiadają.
Bo po co w statucie umieszczać sformułowanie określające, że cała struktura Związku jest stworzona po to, aby wspierać drużynowego? Nie ma sensu powielać istniejących zapisów, ponieważ do niczego się nie przydadzą. Druhnom w długich spódnicach na pewno będzie to zbędne. One samym swoim wiekiem i doświadczeniem mają autorytet, gdy przykładowo spierają się z hufcową komisją rewizyjną.

Osiemnastolatek potrzebuje jednak czegoś więcej niż niejasnych statutowych punktów ukrytych gdzieś strukturze hufca między budowaniem wspólnoty a pozyskiwaniem środków. Jasne określenie, kto tu jest dla kogo, w najważniejszym dla nas dokumencie, mogłoby mu tylko pomóc.

– Mnogość przepisów utrudnia organizowanie przedsięwzięć w ZHP. Czy nie da się uprościć chociaż tych związkowych? – pyta przewodniczka na zbiórce wyborczej.
– Przepisy nam pomagają i nas chronią – odpowiada harcmistrzyni, a my zastanawiamy się kiedy ostatni raz organizowała obóz.
– Trudne przepisy dają nam szansę wyszkolić specjalistów! – argumentuje ktoś z sali i dodaje: – Wędrownik może się rozwinąć, robiąc kurs tego, instruktora owego i opiekuna tamtego.
Nie ma wąsów. Za młody jest na to. A jednak ja je tam widzę.
– Przepisy są jakie są, ponieważ nasi harcerze swoimi nieodpowiedzialnymi działaniami doprowadzili do ich stworzenia! – kończy dyskusję harcmistrzyni. Chcę coś powiedzieć. Ale nie potrafię znaleźć sensownych kontrargumentów i siadam zrezygnowany.

Miasto proponuje harcerzom pieniądze na poprowadzenie w środowiskach akcji przeciwdziałania nałogom. Część środków może być przeznaczona na zakup materiałów programowych. Chorągiew proponuje środowiskom, aby zrobić listę potrzebnych rzeczy i przekazać przez hufiec.
– Kupimy hurtowo, taniej i więcej! – argumentują. Brzmi sensownie, więc drużynowi przekazują informacje do chorągwi.

Kilka miesięcy później otrzymują materiały. Nie znajdują w nich rzeczy, które zamówili. Ktoś wiedział lepiej, czego potrzebowali do poprowadzenia zbiórki. W siatce przypadającej na dwie drużyny znajdują między innymi jedno opakowanie plasteliny i małe zszywki, które nie pasują do normalnych zszywaczy. Zamawiali płyty CD i papier do kserokopiarki. Widocznie ktoś doszedł do wniosku, że wędrownikom bardziej się przyda zuchowa majsterka z plasteliną. W końcu nic tak nie zniechęci nastolatków do narkotyków, jak trochę plastyki. Nie ma sensu nagrywać im jakichś materiałów na płyty. A plasteliny? Jedno opakowanie na 29 osób. Lepienia na cały tydzień.

Kupowaliście kiedyś artykułów papierniczych za 400 złotych? Mnie się zdarzyło, gdy robiłem w hufcu kurs. Pół koszyka w markecie. My za tę samą kwotę dostaliśmy zwykłą foliówkę. Nawet przy dobrych chęciach trudno uznać, że całość kosztowała więcej niż 100 złotych. A miało być 200. I to na jedną drużynę. Boję się myśleć, co się stało z resztą pieniędzy. Mam tylko nadzieję, że władze chorągwi będą dobrze potrafiły utopić i rozliczyć te środki, bo chcielibyśmy jeszcze kiedyś wziąć udział w tym programie.

Jakiś druh znowu wiedział lepiej, na co wydać pieniądze. Doszedł do wniosku, że siateczka materiałów i trochę papieru w zupełności wystarczy na zbiórki. Nikt z moich znajomych nie wie, co się stało z resztą. I wszyscy mają te same miny niedowierzania, gdy odbierają artykuły z hufca. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Ktoś doszedł do wniosku, że nie musimy być o tym informowani.

– Ja tu widzę grupę młodych ludzi. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby to oni mieli decydować! – mówi ironicznie znienawidzony w pewnych kręgach druh.
Wąsacze na sali albo nie zrozumieli aluzji, albo tylko to umiejętnie udają. Dla nich oczywistością jest, że młodzi ludzie nie nadają się kierowania organizacją młodzieżową. Do tego potrzeba przecież doświadczenia i… I czego? Nie wiem. Pewnie wąsów. Na nic się zdają przykłady organizacji, którym tylko na dobre wyszło kierowanie przez ludzi przed 30 rokiem życia. Nie zrozumcie mnie źle – nie chcę, żeby starsze osoby odchodziły z ZHP. Niech robią to, co jest najważniejsze, czyli prowadzą drużyny. A my działajmy nad stworzeniem im nowoczesnych metod pracy i dostosowanych do czasów programów. Poza tym doświadczeni instruktorzy w gruncie rzeczy nie potrzebują żadnej struktury do prowadzenia drużyny. Doskonale radzą sobie sami. Pomocy potrzebują młodzi, a kto wie lepiej, czego im trzeba niż osoby w podobnym wieku?

Mówmy o naszych problemach i o tym, co nas boli. W końcu ktoś nas usłyszy. Może nie za pierwszym razem. Może nie w tym roku. Ale systematyczne dręczenie przynosi efekty. Nie chowajmy głowy w piasek, mówiąc, że niektórych rzeczy nie powinno omawiać się na forum publicznym. Jeśli nie zrobimy tego w ten sposób, nasz głos pozostanie niesłyszany, a sprawy na pewno niezmienione.

Po co napisałem kolejny demotywujący felieton? Bo wierzę, że mówienie prawdy pomoże nam przezwyciężyć problemy. Bo wszystkie sprawy, które opisałem, da się naprawić przy odrobinie chęci ogółu. A co nam grozi za mówienie prawdy? Ktoś nas pewnie przestanie za to lubić. Ja jakoś sobie z tym poradzę.

PS Druhny w długich spódnicach i druhowie z wąsami młodzi duchem – przepraszam za krzywdzące uogólnienie tego felietonu. Jestem pewien, że doskonale wiecie, co miałem na myśli.