Wielkie warszawskie bandażowanie

Archiwum / 13.04.2008

III Chorągwiane Warsztaty Ratowników ZHP. Trzy miesiące pracy, dziesiątki wysłanych maili, godziny rozmów, trochę nerwów, dużo samozaparcia. Czy warto wkładać tyle poświęcenia dla jednej trzydniowej imprezy? Zdecydowanie tak!

 

 

Pierwszy raz na temat trzeciej edycji warsztatów rozmawialiśmy na spotkaniu szefostwa stołecznego inspektoratu ratowniczo-medycznego pod koniec grudnia. Chcieliśmy zrobić imprezę dającą wędrownikom zarówno możliwość powtórzenia treści wyniesionych z odbytych w przeszłości kursów Harcerskiej Szkoły Ratownictwa, jak i okazję do wspólnej zabawy, zżycia się, cieszenia się pracą ze specjalnością. Mieliśmy mnóstwo pomysłów, wiedzieliśmy, co chcemy osiągnąć. Pewnym novum była chęć pokazania harcerzom z różnych zakątków chorągwi dorobku stołecznych środowisk ratowniczych.

Zaczęło się ciekawie. Szybko wyklarował się sztab imprezy (średnia wieku – 21 lat!). Rozdzieliliśmy zadania. Powstała strona warsztatów, spotkaliśmy się z szefami ratowniczych jednostek by "sprzedać" im nasz pomysł na to super-wydarzenie. Powoli zaczął się tworzyć program. Zainteresowanie warsztatami przerosło nasze oczekiwania. W ciągu pierwszej doby od rozpoczęcia internetowej rejestracji otrzymaliśmy 11 zgłoszeń (co stanowiło 1/5 przewidzianych miejsc). Zaczęły pojawiać się pytania. Czy sprostamy oczekiwaniom uczestników? Jednak na pytania nie było zbyt dużo czasu. Ostatnie dni przed warsztatami to prace pełną parą. Góra materacy przyjechała do szkoły dzień przed startem, Bruno cały czas był w kontakcie z dyrekcją, Michał ostatecznie zamknął program, Robert załatwił materiały opatrunkowe w "słoniowej" ilości, Jaromir przywiózł sprzęt z chorągwi samochodem taty, Mikołaj koszulki we własnym plecaku z drugiego końca Warszawy. Sztuczną krew gotowaliśmy jeszcze na 3 godziny przed rozpoczęciem. Tyle pracy, a każdy miał tylko dwie ręce…

 

Wreszcie wystartowaliśmy. Na czas warsztatów sztab imprezy znacznie się poszerzył. Wielu instruktorów wspierało nas, będąc z nami na miejscu, trzymając za rękę, pomagając w prowadzeniu zajęć. Ktoś zadzwonił życząc, by wszystko się udało, ktoś przyjechał na chwilę, by móc nas dopingować. Uczestnicy też nie zawiedli. Wykazywali się dużym zaangażowaniem i mimo naszych początkowych obaw, także niesamowitą wyrozumiałością i zdyscyplinowaniem. Aż miło było prowadzić zajęcia dla takiej grupy! A zajęć było co niemiara. Ćwiczyliśmy ewakuację poszkodowanych na desce, resuscytację na fantomach małych i dużych, badanie poszkodowanych. W nocy śpiewanie do skrajnego wyczerpania gardeł.

W sobotę udało się nam poprowadzić zajęcia na temat celowości i zasad przygotowywania gier ratowniczych, a następnie przekazane treści przećwiczyć w praktyce. Odbyły się dwie duże gry, a po nich bardzo szczegółowe i wnikliwe omówienia. Wieczorem uczestnicy warsztatów przygotowali także grę-niespodziankę dla instruktorów ze sztabu. Było niezmiernie ciekawie, szczególnie, gdy pozorantom przyszło omawiać poczynania instruktorów. Trochę później jeszcze odbył się krótki pokaz filmów związanych z pierwszą pomocą, w tym premiera filmu "Oblicza kursu HSR".

 

W niedzielę przyjechali do nas strażacy. Po dyskusji, na świeżym powietrzu zapoznawaliśmy się z wozem strażackim, sprzętem i jego możliwościami. Program kończył się prezentacją działań dwóch środowisk – Harcerskiej Grupy Ratowniczej "Bemowo" i Harcerskiego Klubu Ratowniczego "Zielonka", a także zajęciami na temat zabezpieczeń medycznych. Przeprowadziliśmy także alternatywne zajęcia otwarte na temat organizowania kursów pierwszej pomocy. No i zakończenie – obowiązkowo każdy uczestnik wyraził swoją opinię na temat imprezy, wypełniając specjalną ankietę. W końcu zebraliśmy się, kilka słów na koniec (w tym obowiązkowe: „Do zobaczenia za rok!”), rozdaliśmy zaświadczenia i specjalne gadżety, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia, zawiązaliśmy krąg.

Warsztaty udały się. Są wnioski na przyszłość i jest dużo satysfakcji. Może nie udało się zrealizować wszystkiego z początkowych wielkich planów (prof. Zbigniew Religa w końcu nie przyjechał jako gość specjalny), ale na pewno osiągnęliśmy dużo. Przede wszystkim udowodniliśmy sobie, że ekipa młodych instruktorów z różnych hufców może przy odrobinie chęci zrobić dużą i przemyślaną imprezę na poziomie chorągwi.

Na zakończenie, w ostatnim zdaniu, pragnę odłożyć na bok liczbę mnogą i skierować jeszcze raz do wszystkich osób zaangażowanych w warsztaty gorące: „Dziękuję!”. Bez was nie udałoby się.

 

  pwd. Piotr Skowroński