Wielkopolski wZlot Wędrowników
Tym razem Wielkopolski wZlot Wędrowników odbył się we Wrześni i była to czwarta taka impreza skupiająca wędrowników. Jeżeli chcecie wiedzieć co działo się od 14 do 16 marca, to przeczytajcie ten tekst.
W tym roku wielkopolskim wędrownikom, ale też patrolom z innych części Polski, towarzyszyło hasło „mistrzowie pasji – pasja mistrzostwa”. Jak nie trudno się domyślić, organizatorzy postanowili pokazać uczestnikom, że każdy może w czymś zostać najlepszy i znaleźć swój sposób na życie. Jak prawie każdy biwak, wZlot rozpoczął się w piątkowe późne popołudnie i… już w tym momencie każdy musiał wybrać zajęcia w jakich uczestniczy, ponieważ organizatorzy postanowili dać wędrownikom wybór. Tym sposobem można było pójść m.in. na „Kamienie na szaniec”, bieg na orientacje po Wrześni, albo zajęcia taneczne. Na sobotę przewidziano aż trzy różne programy. Był zajęcia dla uczestników, dziewięć profesjonalnych warsztatów o różnej tematyce i blok instruktorski. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Maciej*
Nad pewnymi rzeczami związanymi ze wZlotem zaczęliśmy pracować jeszcze przed poprzednią imprezą w Wągrowcu…
Nad pewnymi rzeczami związanymi ze wZlotem zaczęliśmy pracować jeszcze przed poprzednią imprezą w Wągrowcu, ale najwięcej pracy i załatwiania przypadło na czas od września do marca, kiedy dogrywaliśmy szkoły, koncert i programy, oraz wiele innych rzeczy. Tegoroczny wZlot to 5 osób komendy, 15 osób w zarządzanych przez komendę zespołach i 80 prowadzących zajęcia warsztatowe i piątkowy program.
Basia*
W sobotę rano poszłam na zajęcia z fotografii, które prowadził Łukasz Lewandowski z Referatu Wędrowniczego Chorągwi Dolnośląskiej. Na samym początku zajęć każdy powiedział czego oczekuje od tych kilku godzin, co bardzo ucieszyło prowadzącego, który zajmuje się też zawodowo fotografią. Później zobaczyliśmy jego zdjęcia i dowiedzieliśmy się jak działa Photoshop, oraz jakie ma jeszcze ukryte narzędzia, o których wcześniej nie wiedzieliśmy.
Radek
O 9 pojawiłem się w sali, w której miały odbyć się zajęcia z coaching’u, w ramach bloku instruktorskiego. W ostatnim czasie sporo mówi się o caoching’u, że to bardzo pomocne narzędzie w pracy z ludźmi i warto z tego korzystać. Z zajęć wyniosłem, przede wszystkim, główne przesłanie mówiące, że nie można dawać gotowych rad. Osobę z problemami trzeba naprowadzić na najlepsze dla niej rozwiązanie za pomocą pytań, dzięki temu nie dajemy gotowych rozwiązań jakich powinniśmy unikać w pracy z wędrownikami i nie tylko. Na zajęciach sprzedano mi także szybki sposób na podejmowanie decyzji. Jeżeli nie wiemy co wybrać, to wystarczy rzucić monetą, ponieważ w czasie kiedy ona spada my zazwyczaj uświadamiamy sobie to, czego najbardziej pragniemy. Zajęcia były ciekawe, prowadzący przygotowany i wszystko sprawnie wyjaśniał, ale żeby nie okazało się, że było idealnie muszę zauważyć dużą wadę tych zajęć. Mam na myśli ich długość, a raczej to, że były za krótkie. Wydaje się, że przez dwie godziny można sporo zrobić, ale mi zabrakło większej ilości przykładów i chociaż trochę bardziej zagłębienia się w temat.
Marta
Przez organizatorów wZlotu zostałam poproszona o poprowadzenie zajęć w bloku instruktorskim. Warsztaty miały dotyczyć mediów harcerskich i promocji wewnątrz ZHP. Odmówiłam. Mimo że jestem redaktor naczelną Na Tropie (medium harcerskie) i szefem promocji tegorocznej Watry, czułam, że na pewno jest mnóstwo światłych instruktorów, którzy znają się na tym dużo lepiej ode mnie. A później przypomniałam sobie hasło naszej tegorocznej Watry: „Wszystko jest wyzwaniem”. I postanowiłam podjąć wyzwanie, douczyć się, poszukać materiałów, a potem stanąć na wZlocie przed wędrownikami i powiedzieć im to, co wiem i na czym się znam. I okazało się, że trochę się jednak znam. Miło jest mówić o czymś, o czym jednak ma się pojęcie, bo się to robiło. Podawać przykłady ze swojej pracy harcerskiej i zawodowej. Naprowadzać wędrowników na właściwy tok myślenia. Zabrakło tylko czasu. Dwie godziny to stanowczo za mało na przedstawienie tematu, w którym się siedzi. Na pokazanie wszystkich jego aspektów. To pokazuje też, że źle oszacowałam ten czas. Wiem już jednak, że media harcerskie i promocja wewnątrz ZHP to fajny temat i następnym razem pójdzie mi o niebo lepiej!
Maciej
Nawet największa wrzesińska szkoła nie była w stanie zapewnić bazy dla noclegu i przeprowadzenia programu takiej imprezy.
Podczas przygotowań, jak i w czasie samego wZlotu była cała masa sytuacji, których się nie spodziewaliśmy. Już sama liczba zgłoszeń sprawiła, że miejsce prowadzenia zajęć od miejsca gdzie 389 osób spało trzeba było rozdzielić. Strasznie baliśmy się tego rozwiązania, bo nigdy wcześniej na żadnym Wzlocie nie było konieczności stosowania takiego zabiegu. Nawet największa wrzesińska szkoła nie była w stanie zapewnić bazy dla noclegu i przeprowadzenia programu takiej imprezy. Ponadto wiele zamieszania wyszło z koncertem. Miejsce gdzie miał się odbyć zmieniało się dynamicznie, bo osoby które najpierw zezwalały nam na korzystanie ze swoich sal później sie z tego wycofywały. Ostatecznie koncert miał odbyć się w plenerze, ale pogoda nam nie dopisała i ostatecznie w sobotę popołudniu zdecydowaliśmy się go przenieść do sali gimnastycznej gimnazjum, w którym nocowali uczestnicy.
Basia
W drugiej części zajęć wybraliśmy się nad Zalew Wrzesiński, na którym czuliśmy się jak nad morzem. Było bardzo zimno i mokro, ale jesteśmy wędrownikami, więc żadna pogoda nie jest nam straszna. Mieliśmy przez kilka godzin zrobić zdjęcia wszystkiego, co się znajdowało nad zalewem. Niektórzy skupili się na łabędziach, a inni na malutkich listkach znajdujących się w lesie. Po paru godzinach, zmarznięci, ale pełni satysfakcji wróciliśmy do szkoły i przy ciepłej herbacie zaczęliśmy przeglądać efekty naszej pracy. Każdy z nas wybrał po trzy zdjęcia, które pod czujnym okiem prowadzącego, przerabialiśmy w Photoshopie. Spędziliśmy nad tym mnóstwo czasu, ale było warto, bo efekt końcowy był bardzo dobry. Dzięki tym zajęciom poczułam swobodę działania i jeszcze większą motywację do robienia zdjęć. Poukładałam sobie swoją wiedzę i teraz chcę ją wykorzystać, ale uczenie się na swoich błędach i słuchanie rad kogoś bardziej kompetentnego jest jeszcze lepsze. Mam wrażenie, że każdy uczestnik po tych zajęciach dowiedział się czegoś, dla siebie wyjątkowego, co zachowa w sobie.
Radek
Po obiedzie zapisany byłem na zajęcia z sytuacji intymnych w drużynie. Nie wiedziałem czego dokładnie się spodziewać, ale słyszałem, że są to sztandarowe zajęcia Ewy Sidor. Na samym początku mieliśmy przekazywać sobie pluszowego plemnika spod naszych bród bez pomocy rąk. Głupia zabawa? Bynajmniej, ponieważ dzięki temu mogliśmy przekonać się, że sytuacje intymne w harcerstwie występują bardzo często i to co dla nas jest normalne, przez kogoś spoza ZHP może zostać odebrane zupełnie inaczej. Nie mam zamiaru opisywać całych zajęć, bo po przeczytaniu ich streszczenia niektórzy mogliby zadowolić się tym co napisałem, a nie o to chodzi. Jeżeli kiedyś jeszcze zobaczycie zajęcia o sytuacjach intymnych w ZHP, to naprawdę warto wziąć w nich udział. Można sporo się dowiedzieć.
Marta
Poczułam, że jestem w harcerstwie właśnie dla tych ludzi.
Wspaniałym doświadczeniem było zakończenie wZlotu. Wszyscy wędrownicy w jednym miejscu, na jednej sali gimnastycznej. Zmęczeni, ale chyba zadowoleni. Mundury. Fajnie. Dobrze było stanąć przed wszystkimi i powiedzieć kilka słów do mikrofonu. Usłyszeć wspólny śmiech. Zobaczyć tyle par oczu. Poczułam, że jestem w harcerstwie właśnie dla tych ludzi. Bo Na Tropie robimy dla wędrowników, instruktorów. I ja mogę się z nimi spotkać i coś do nich powiedzieć. To jest naprawdę super!
Maciej
Czy jeszcze raz podjąłbym się bycia komendantem wZlotu? Gdybym wiedział co mnie spotka w ciągu tych 14 miesięcy od dnia kiedy się zgodziłem do dnia wZlotu – to nie wiem czy bym sobie to zrobił jeszcze raz. Zdecydowanie to był najcięższy rok w moim życiu. Nie była to wina harcerstwa, choć dodatkowe obowiązki na pewno utrudniały podejmowanie doraźnych decyzji. Z drugiej strony to dobrze, bo wiele dowiedziałem się o sobie i nabyłem ogromnie cenne doświadczenie. Jaromir Nohavica śpiewał „może to dobrze, że człowiek nie wie co go czeka”. Teraz się z tym zgadzam. Czasami po prostu musimy stanąć oko w oko z przeciwnościami losu, a gdym wiedział o tym wcześniej – pewnie bym odmówił. Mam nadzieję, że wZlot to nie jest ostatnia duża impreza, którą organizowałem. Chciałbym wykorzystać to co już wiem w jakimś innym projekcie.
Marta
Góry są fajne, ale dobry jakościowo program też!
Dziękuję organizatorom IV Wielkopolskiego wZlotu Wędrowników za świetną imprezę, która pokazała, że można spędzić weekend na dyskusjach, warsztatach, szkoleniach, ćwiczeniach i po jej zakończeniu czuć, że to był naprawdę wartościowy weekend. Góry są fajne, ale dobry jakościowo program też!
*Maciej Łosiński: Komendant IV Wielkopolskiego wZlotu Wędrowników i do zakończenia wZlotu instruktor Hufca Września, obecnie oddany pracy instruktorskiej w Hufcu Czerwiona-Leszczyny w Chorągwi Śląskiej. Doktorant Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Człowiek o wielu pasjach, zaczynając od poezji śpiewanej, zahaczając o sztukę przez górskie wędrówki a kończąc na rejsach pełnomorskich.
*Barbara Nawrocka: uczestniczka wZlotu, drużynowa 15 Staromiejskiej Gromady Zuchowej w Hufcu „Piast” Poznań – Stare Miasto. Na co dzień uwielbia chodzić po górach i robić zdjęcia.
Marta Szewczuk: Redaktor naczelna Na Tropie. Magister filologii polskiej. Interesuje się językiem i bieganiem, więc zawodowo zajmuje się pisaniem o bieganiu. Najbardziej lubi startować w górskich ultramaratonach. Oprócz harcerstwa, pisania i biegania zajmuje się jeszcze swoją stroną – www.PrzepisyBezglutenowe.pl.
Radosław Rosiejka - Szef działu Na Tropie Środowisk. Przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.