Wolontariat bez granic

Archiwum / 27.12.2006

Wybrany obrazZostanie wolontariuszem w ramach programu „Młodzież w Akcji” jest bardzo proste. Wystarczy połączyć trzy elementy układanki: siebie, czyli wolontariusza, zagraniczną organizację goszcząca i polską organizację wysyłającą.


Paweł Królik

Wszystko, jak każda przygoda zaczęło się banalnie… Jak ze wszystkimi przygodami w moim życiu, tej też specjalnie nie szukałem. Po prostu mój przyjaciel zapytał się, czy nie mam ochoty wybrać się na warsztaty teatralno-cyrkowo-taneczne. Od lat trenowana wrażliwość na takie sygnały podpowiedziała mi od razu że chcę… i pojechałem… wpadłem, jak ze wszystkimi przygodami w moim życiu, jak przysłowiowa śliwka w kompot… Hm, w tym przypadku powiedział bym raczej, że była to wręcz ogromna śliwa w całym morzu kompociochu. To były trzy szalone dni, spędzone w zimnej, nie ogrzewanej sali… godziny spędzone na nauce żonglerki maczugami, pierwsze kroki z diabolo, odwrócony do góry nogami świat akrobatyki… i ten magiczny stan przeczucia czegoś niezwykłego.
To było trzy lata temu…

                             Wybrany obraz

Dziś…

W ramach Akcji 2 Programu „Młodzież” – Wolontariatu Europejskiego – pracuję jako wolontariusz w Kinder und Jugendzirkus CABUWAZI e.V. w Berlinie. Ze swoimi czterema namiotami w różnych dzielnicach miasta i prawie 650 trenującymi dziećmi i młodzieżą jest to jeden z największych, o ile nie największy, cyrk dziecięco-młodzieżowy w Europie. Organizacja ta, bazując na pedagogice cyrku, zajmuje się zarówno działalnością artystyczna jak i socjalno-pedagogiczną. W chwili obecnej prowadzimy cztery projekty.

Pierwsze dwa, z którymi mam bezpośrednio do czynienia, to: Bazowa działalność CABUWAZI polegającą na wszechstronnej ofercie darmowych treningów dyscyplin cyrkowych. Przez cały tydzień popołudniami nasz namiot stoi otworem dla dzieci i młodzieży – pozwalając jej znaleźć alternatywę dla codziennej bezczynności. Z otwartych grup wyłaniają się z czasami osoby, które zaczynają trenować częściej i intensywniej. Przygotowują własne programy. W tym zakresie prowadzę dwa razy w tygodniu otwarty trening szczudlarski. 

                    Wybrany obraz

Drugi projekt, "Lernen unter Sternen", to trwająca juz półtora roku współpraca z sąsiadująca szkoła podstawową. W danym roku szkolnym wszystkie klasy piąte przychodzą do nas w ramach lekcji raz w tygodniu na trzy godziny. Dzieci, trenując przez pół roku w dwóch wybranych przez siebie dyscyplinach, przygotowują spektakl cyrkowy. Dzieci wybierają też grupy robocze, w których pracują nad reżyserią, kostiumami, dokumentacją projektu oraz przygotowaniem działań reklamowych (plakaty, zaproszenia, ulotki). W tym projekcie prowadzę trening szczudlarski, wspieram trening grupy żonglerskiej, a także jestem współodpowiedzialny za prowadzenie działań grupy zajmującej się reklamą.
Dwa inne projekty, z którymi częściowo mam do czynienia to projekt Manege – we współpracy z JobCentrum – które przysyła do nas grupę około 30 osób w wieku 18-22 lat z problemami w szkole, dotkniętych problemem bezrobocia. W ramach projektu młodzież trenuje, ale przede wszystkim zdobywa praktykę w naszym warsztacie przy pracach konserwacyjnych i remontowych.

Kolejny – podobny do Lernen unter Sternen – tylko prowadzony we współpracy z niemieckim odpowiednikiem naszych gimnazjów. W tym jednak przypadku klasy przychodzą do cyrku tylko na jeden tydzień, ale codziennie.

Nie jestem sam

Jednym z przejawów międzynarodowej aktywności CABU, jest udział w Akcji Wolontariatu Europejskiego (EVS). W tej chwili przygotowane jest osiem miejsc dla wolontariuszy, z czego pięć już jest obsadzone (jakby ktoś się pisał – wystarczy dać znać). Ze wspomnianej piątki ja byłem pierwszy. Potem przyjechała Anja ze Słowenii, Aron z Izraela i Islam z Palestyny. Ich obecność jest niejako następstwem projektu Circolibre – inicjatywą Cabuwazi zawiezienia cyrku w ognisko konfliktu pomiędzy oboma krajami. Od dwóch miesięcy mieszkamy z Islamem w jednym mieszkaniu. Ostatnia z piątki jest Agnieszka z Torunia, która przyjechała dwa tygodnie temu.

                          Wybrany obraz

Co potem?

Mój pobyt tu zaplanowany jest na rok czasu. Jest to maksymalna długość trwania projektu w ramach Wolontariatu Europejskiego. Nie mniej  jednak, z mojej inicjatywy zaaplikowaliśmy z Cyrkiem do Fundacji Hammburg-Menheim z projektem stworzenia nowej formy aktywności – piłki nożnej na szczudłach. W tym celu chcemy stworzyć  w Berlinie kilka drużyn, których zadaniem byłoby wypróbowanie w praktyce przygotowanych zasad.

Krótko przed wakacjami odbędzie się pierwszy turniej, a po nim konferencja podsumowująca. Następnie, mamy nadzieje rozpocząć regularne rozgrywki ligowe, a także zarazić inne miasta. W październiku planujemy pierwszy turniej międzynarodowy podczas dziecięcego festiwalu cyrkowego w Berlinie.

                         Wybrany obraz

Future Capital

Udział w EVS daje każdemu wolontariuszowi po zakończeniu projektu możliwość aplikowania o fundusze w ramach akcji skierowanej specjalnie do ex-wolontariuszy – Future Capital. Korzystając z tej okazji, stworzyłem projekt, który chciałbym zrealizować po zakończeniu wolontariatu. Długofalowo, jego celem jest stworzenie w Polsce organizacji parasolowej dla działających dziecięcych i młodzieżowych grup cyrkowych, której zadaniem byłoby wspieranie tychże, inicjacja powstawania nowych, tworzenie standardów, organizacja szkoleń dla pedagogów i trenerów cyrkowych, a również współpraca z innymi organizacjami w ramach sieci międzynarodowej. Zmierzając w tym kierunku, w ramach projektu, mam zamiar wziąć udział w kilku szkoleniach dla pedagogów cyrkowych, organizowanych w Niemczech. Planuję uczestniczyć w konferencji organizacji parasolowych w Amsterdamie w kwietniu
2007 oraz w konferencji N.I.C.E w Finlandi w październiku 2007. Przede wszystkim jednak, na bazie dostępnych materiałów szkoleniowych w Niemczech, chcę przygotować konspekt i współpracując z Cabuwazi i pracującymi tu trenerami stworzyć multimedialny podręcznik wspierający osoby i grupy rozpoczynające pracę z cyrkiem – pierwszy taki materiał w języku polskim.

EVS – mission impossible?

Zostanie wolontariuszem w ramach programu Młodzież w Akcji, pomimo jego pozornego skomplikowania, jest bardzo proste. Wystarczy połączyć trzy elementy układanki: siebie, czyli wolontariusza z organizacją goszczącą, która przygotowała w ramach swojej działalności projekt dla wolontariusza, za pomocą organizacji wysyłającej, która jest naszym formalnym reprezentantem wobec programu Młodzież w Akcji. O ile doświadczenie ze spotkań na seminariach z innymi wolontariuszami pokazuje, że wiele jest sytuacji trochę szalonych, o tyle ja osobiście najpierw odnalazłem w sobie motywację do wyjazdu, potem poszukałem projektu, który obracał by się w kręgu moich zainteresowań, potem skontaktowałem się z organizacją w Niemczech, a dopiero później znalazłem reprezentanta w Polsce.

Bardzo ważną informacją jest też fakt, iż dotychczasowy Program „Młodzież” zakończył się. Zastąpił go trwający od 2007 do 2013 roku Program „Młodzież w Akcji”. Tak naprawdę to jest ten sam program, ilość zmian szacuje na jakieś 20%, nie mniej jednak niektóre z nich dotyczą również EVS, a co za tym idzie, wszystkich zainteresowanych odsyłam na podane na końcu tekstu strony, tam na pewno znajdziecie najświeższe informacje.

                           Wybrany obraz

I to fajnie tak w ogóle?….I nie bałeś się tak?….

Porównując moją decyzję z podobnymi podjętymi przez innych wolontariuszy, których spotkałem przed wyjazdem na szkoleniu przygotowawczym (wprowadzenie do projektu, prawa i obowiązki wolontariusza, ubezpieczenie i komunikacja międzykulturowa), można powiedzieć, że jestem tchórzem. Nie wybrałem się 12 tysięcy kilometrów od domu (w Europie są wolontariusze z Ameryki Południowej), nie pojechałem do Finlandii nie znając słowa po fińsku (takiego wariata też spotkałem), nie spędziłem dwóch tygodni na okrajaniu listy rzeczy do zabrania, tak żeby mnie wpuścili do samolotu. Ja po prostu zapakowałem pół swojego pokoju do samochodu taty, pojechałem do Berlina, 120 km od domu (połowa moich przyjaciół studiuje trzy, cztery razy dalej).  W sumie nic nadzwyczajnego. Z drugiej strony, wybrałem sobie miejsce zesłania na następny rok. Musiało być ciekawe, musiało wynikać z wewnętrznej motywacji, musiało rokować plany na przyszłość. Musiało być w Niemczech, tak aby wcześniejsza znajomość języka pozwoliła mi od razu w pełni brać udział w działaniu organizacji, w której będę pracował. Musiało być nie daleko – nie byłem w stanie nagle zerwać kontaktu z moim teatrem, kabaretem, drużyną, dziewczyną. Udało mi się znaleźć to, czego szukałem. Od drugiego tygodnia pobytu samodzielnie prowadzę grupę treningową, przynoszę i realizuję własne pomysły, jestem w Szczecinie średnio raz, dwa razy w miesiącu, nadal grywam w moim teatrze, nadal prowadzę drużynę – spędziliśmy razem trzy tygodnie wędrówki podczas wakacji.

                  Wybrany obraz

Nie łatwo jest mówić o obawach. Kiedy po raz pierwszy wyprowadza się z domu i to w dodatku przenosząc się nie tylko do innego miasta, ale i innego kraju, gdzie znajomość języka mimo wszystko nie pozwala czuć się zupełnie swobodnie, gdzie nie zna się praktycznie nikogo. Czeka cię praca, która jak bardzo nie byłaby związana z zainteresowaniami, jest czymś kompletnie nowym. Jednocześnie masz świadomość ciążących na tobie obowiązków. Można swobodnie powiedzieć, że patrzy się w przyszłość pod znakiem jednej wielkiej obawy. Że nie wspomnę, że początek mojego wyjazdu związany był z trwającymi dobre trzy miesiące komplikacjami formalnymi i prawie do ostatniego tygodnia nie był pewny. Dwukrotnie byłem informowany, iż wszystko zostało załatwione i dwukrotnie informacja ta była odwoływana. Tak naprawdę, pod koniec nie myślałem o niczym innym, tylko o tym, żeby po prostu zacząć. A potem martwić się o detale.
Doświadczenie? Jedno można powiedzieć na pewno. Miejsce i projekt, z którym się pracuje, nigdy nie jest 100% taki jakim go sobie wyobrażaliśmy. Dwa, należy zawsze pamiętać, że jesteśmy w tym projekcie partnerem – to my jesteśmy tą lekko zwariowaną osobą, która postanowiła wyjechać, żeby pomagać. Trzy, nigdy nie zapominać o inicjatywie. Szczególnie na początku.
 
I co? I to w ogóle się opłaca?

Bardzo. W moim przypadku wiem już teraz, że to był strzał w dziesiątkę. Myślę, że odnalazłem swoją ścieżkę w życiu, dużo potrzebnej i pozytywnej motywacji. Poznałem wielu ciekawych ludzi, nareszcie zrozumiałem potrzebę nauki języków, poszerzyłem swoje horyzonty. Czuję się bardziej odpowiedzialny za to, co się dookoła mnie dzieje, za to, co dzieje się na świecie. Czuję jeszcze większą potrzebę wpływania na to, co mnie otacza. Stałem się dużo bardziej samodzielny i niezależny, dorosłem. 

No i przede wszystkim dopisałem kolejną do listy przygód życia…

EVS w sieci….

http://www.youth.org.pl/ – strona Agencji Narodowej Programu Młodzież w Akcji (dawnego Programu Młodzież) – 100% informacji na temat wszystkich Akcji Programu w tym Wolontariatu Europejskiego – znajdziecie tu też kontakt do osób odpowiedzialnych za EVS, warto dzwonić, pełne ciepłe przyjęcie gwarantowane.

http://ec.europa.eu/youth/program/sos/vh_future_en.html – oficjalna strona Wolontariatu Europejskiego stworzona przez Komisję Europejską. Zawiera m.in. bazę danych projektów goszczących, pliki i formularze, użyteczne informacje dla wolontariuszy i dla organizacji zainteresowanych wysyłaniem, jak i goszczeniem. W tej witrynie znajdziecie też przydatne informacje dotyczące organizowania projektu Wolontariatu Europejskiego oraz spraw praktycznych związanych poruszaniem się po Europie (warunki uzyskiwania prawa do zamieszkania, wymogi wizowe, problemy związane z mobilnością itp….). (info z www.youth.org.pl)

http://ec.europa.eu/youth/program/sos/hei/hei_en.cfm  – bardzo przydatna storna na początek, baza danych projektów goszczących… nie gwarantuje 100% wszystkich projektów, ale na pewno spora większość (aktualizacja nie koniecznie musi by