WW’16: Przypadki Ewy Sidor

Na Tropie Środowisk / Radosław Rosiejka / 29.08.2016

Po 5 latach hm. Ewa Sidor przestaje być szefową Zespołu Wędrowniczego w GK ZHP. Zaczęła w nim działać przez przypadek, tak samo jak przez przypadek została harcerką. Można powiedzieć, że „przypadek” to słowo klucz w życiu Królowej Wędrowników.

W lipcu 1994 roku została harcerką. – Moja mama była pielęgniarką na obozie i zabrała na niego swoje córki, ale zażyczyła sobie, żebyśmy brały udział w zajęciach. Można powiedzieć, że mama zmusiła mnie do harcerstwa, kiedy byłam w szóstej klasie – mówi Ewa.

Cztery lata później w jej życiu pojawił się następny przypadek, czyli zajęcia z edukatorem seksualnym w hufcu. Tak bardzo spodobały jej się te zajęcia, że sama postanowiła edukować seksualnie. – Uważam, że spotkało mnie wtedy wielkie szczęście, bo mając 16 lat, zdecydowałam, kim będę w przyszłości. Nadal chcę to robić i rozwijać się zawodowo – zdradza Ewa.

Tym bardziej że ZHP na tym polu ma spore braki, a ona postanowiła to zmienić. Choć zajęcia z sytuacji intymnych w drużynie nie są jej autorskim projektem, to ona go rozwijała. Wspierał ją w tym hm. Ryszard Polaszewski, który kiedyś był szefem Centralnej Szkoły Instruktorskiej. Można powiedzieć, że to dzięki niemu Ewa Sidor przeprowadzała swoje zajęcia z pluszowym plemnikiem.

Już niedługo przed każdą centralną imprezą patrolowi będą musieli zaliczyć kurs z sytuacji intymnych w drużynie

Teraz śmieje się, że wychodzi z podziemia, bo przed tegorocznym CEJ-em każdy członek IST i patrolowi musieli wziąć udział w e-learningu o sytuacjach intymnych w ZHP. A zgodnie z planem już niedługo przed każdą centralną imprezą patrolowi będą musieli zaliczyć taki kurs.

Trzeci przypadek w harc-życiu Ewy Sidor to działalność w Zespole Wędrowniczym GK ZHP. – Pojechałam na zbiórkę referatów wędrowniczych do Zakopanego towarzysko, bo szef referatu z Chorągwi Stołecznej nie chciał jechać tam sam. A tu nagle Emila Kulczyk-Prus na Krupówkach mi proponuje działalność w zespole wędrowniczym – mówi Ewa. Początkowo myślała, że chodzi o działalność w swoim hufcu, a nie na poziomie centralnym, co było dla niej wielkim skokiem z poziomu drużyny.

Czwarty przypadek to tytuł Królowej Wędrowników. Wszystko zaczęło się na WW’11 na Śląsku, od przejęcia funkcji szefowej Zespołu Wędrowniczego GK. Ewa zaprosiła swoją drużynę na przekazanie funkcji. – Widziałam, że oni nie do końca wiedzą, co się wydarzyło na ognisku. Zabrałam ich do kawiarenki, żeby im wszystko wytłumaczyć. I wtedy zapytali: „Czyli nie ma nad tobą nikogo w wędrownictwie? Jesteś jakby królową?” – wspomina Ewa. I tak zaczęto ją nazywać w jej środowisku.

„Nie denerwuj się, Królowo Wędrowników. Już wszystko załatwione”

Reszta wędrowników poznała jej tytuł na WW’12. Po kłótni ze swoją drużyną Ewa postanowiła wyżalić się jednemu z instruktorów. Podczas tej rozmowy przeszedł obok nich chłopak z jej środowiska. – Nie zatrzymując się, powiedział: „Nie denerwuj się, Królowo Wędrowników. Już wszystko załatwione” – mówi Ewa. I tak, przez przypadek, tytuł przyjął się nie tylko w jej środowisku, ale wśród innych wędrowników i instruktorów.

Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.