Wyczyn albo wymysł

Atram7: Była to zima, a dokładnie luty tego roku i było to w lesie i było bardzo dużo śniegu. dh komendant (bo u niego właśnie robiłam wyczyn) najpierw kazał mi na kawałku nieudeptanego śniegu, który miał wymiary może 4×4 metry albo 5×5 gdzieś tak wydeptać ładnie watrę wędrowniczą z naramiennika wędrowniczego (w końcowym efekcie moja watra wyglądała jak marihuana). Tak więc dostałam łopatę i zaczęłam najpierw ładnie wydeptywać potem za pomocą tejże łopaty wykładać śnieg z wyznaczonego terenu a, że śniegu było sporo więc się narobiłam. Kolejną rzeczą jaką miałam do zrobienia było rozpalenie trzech ognisk w każdym z płomienia watry. Już się nie boje rozpalać ognisk i mimo wysiłku i trudu jaki w to włożyłam to chciałabym przeżyć coś takiego jeszcze raz…
Rojek: hmm…ja może nie zrozumiałam, ale – czy ten wyczyn był "wymyślony" przez Ciebie, czy dh. komendanta? [to tak z ciekawości]
Atram7: Przez dh. komendanta. Tak wygląda u nas wędrowniczy wyczyn. Osoba, u której robi się próbę wędrowniczą, wymyśla wyczyn, a o tym, co ma się zrobić, dowiaduje się zaraz przed wykonywaniem tegoż wyczynu. Zazwyczaj jest to jakieś zadanie fizyczne z wykorzystaniem umiejętności z zakresu technik harcerskich.
Hajder: To dla mnie co najmniej dziwne – ja myślałem, że wędrownictwo wynika z potrzeb i możliwość człowieka, a nie instytucji!
j m b: Hmmm… Ciekawe. Ja też zawsze myślałem, że wędrownictwo łączy się już z samodzielnym obieraniem celów. Myślę, że wyczyn musi być dopasowany do indywidualnych "potrzeb". Dla kogoś będzie nocowanie w lesie we własnoręcznie zrobionej ziemiance albo zdobycie sprawności Trzy Pióra, a dla kogoś innego zorganizowanie zwykłej zbiórki (np. bo się strasznie wstydzi tak przed ludźmi gadać). Wszystko zależy od indywidualnych cech harcerza.
Moim wyczynem była wyprawa z moim Harcerskim Klubem Turystycznym w Beskid Wyspowy zimą. Był to mój pierwszy wypad od 3-4 lat w góry i do tego zimą. Trudności były od początku włącznie z pozyskiwaniem środków, bo kolorowo to ja finansowo nie mam, niestety. Ale miałem satysfakcję jak się przedzierałem przez ten śnieg. Jako osoba dość postawna miałem spore problemy,bo zapadałem sie w śnieg po kolana co drugi krok. Ale zabawa była przednia mimo to, a satysfakcja jeszcze większa :>
Emzaku: Moim zdaniem dla jednego ogromnym wyczynem może pójść zwykłe pójście na basen (ktoś kto np. boi sie wody) kiedy dla drugiego to jest przyjemnością i codziennością.
Obecnie jestem opiekunką próby na naramiennik pewnej dziewczyny. Próbę rozpisała sama, ja tylko miałam "ocenić". Ale takie cos naprawdę ciężko ocenić, bo to ona wie najlepiej co będzie dla niej wyczynem.
j m b: Z wyborem wyczynu trzeba postępować ostrożnie. Niestety często spotykamy się z opacznym rozumieniem tego słowa przez niektóre osoby, albo braniem go tylko swoją miarą. Wtedy osoba zdobywają Naramiennik może mieć problem. cieszę się, że emzaku odezwała się z tej konkretnej perspektywy. Nam ciężko oceniać jest coś, co ktoś wpisuje sobie jako wyczyn, bo może to dla nas być coś wybitnie łatwego. Dlatego też opiekun próby powinien jej zatwierdzenie poprzedzić długą rozmową na temat wyczynu lub znać zdobywającego bardzo dobrze. Optymalnie oba te warianty powinny mieć miejsce. Od kiedy wiem o Naramiennikach, to pojawia się problem kapituły, bądź opiekuna, który nie zgadza się na czyjś wyczyn i utrudnia jeszcze próbę. W ten sposób można na prawdę skrzywdzić takie młodego wędrownika, lub w najgorszym przypadku zrazić kompletnie do harcerstwa, czego nikomu nie życzę.
Zebrał Piotr Zagórski