Wyczynowo na wiosnę

Archiwum / 03.03.2007

Wybrany obrazPiszę ten tekst o 4 w nocy z bazy największego na świecie zimowego rajdu ekstremalnego. Nie ma chyba lepszego miejsca by zastanawiać się nad wyczynem i tym co daje on osobom postanawiającym zmierzyć się ze swoimi słabościami. A może jest takich miejsc cała masa ale nie umiemy ich dostrzec?

pwd.Filip Springer

Zastanawiam się jak często o wyczynie myślimy w kategoriach – pokonania kolejnych 100 kilometrów, przepłynięcia pod wodą iluś tam metrów czy nie spania kolejnych kilku nocy z rzędu (właśnie tego doświadczam- nie polecam).

To właśnie z takimi „fizycznymi”, zewnętrznymi oznakami walki z samym sobą uzupełniamy nasze luki w realnej pracy nad własnymi słabościami. No bo jak już TAM doszedłem, to i w szkole sobie poradzę z niemieckim. Tyle że poza taką refleksją nie robimy nic więcej. Często przyjmujemy, że ten fizyczny wyczyn, którego się z taką ochotą podejmujemy wyrobi w nas hart ducha, który pomoże nam poradzić sobie w codziennym życiu. Tyle, że potem z tego hartu ducha nie korzystamy.

To jednak ważny punkt wyjścia. Dlatego w tym numerze Na Tropie tyle miejsca poświęcamy przekraczaniu granic własnych możliwości. Przekroczył je Michał Witkiewicz, dwukrotny zdobywca Kolosów  (to już drugi zdobywca tej prestiżowej nagrody publikujący na łamach naszego pisma) oraz Jaś Mela, z którym rozmawia Monika Marks. Dojście w jednym roku na oba bieguny, i to bez ręki i nogi wyczynem jest bezsprzecznie. Ale siłą tej rozmowy nie są tanie ciekawostki- „jak to się szło”, ale opowieść Jaśka o tym, co było przedtem, a co po powrocie.

W ostatnim czasie każdy z nas, już nie jako harcerz ale jako obywatel czy obserwator życia publicznego, został postawiony przed szeregiem pytań. Z jednej strony cały czas w Polsce trwa niesmaczna „teczkowa zawierucha”. Dotychczas sądziłem, że naszej organizacji udaje się jej uniknąć, że nam chodzi bardziej o wychowanie niż wątpliwej jakości rozliczanie się z przeszłością. Myliłem się. Jako, że sam często jestem posądzany o zbyt emocjonalne wypowiedzi, odsyłam wszystkich do felietonu Anny Błaszczak (i dodam, że nie była agentką, więc nie ma interesu w krytykowaniu tej decyzji, nie jest z „układu”).

Z drugiej strony wszyscy obserwowaliśmy w ostatnim czasie walkę ekologów o Dolinę Rospudy. Miałem przyjemność być w obozie Greenpeace przez kilka dni, obserwować co mówią i myślą obie strony konfliktu. Trafiają do mnie argumenty Augustowian, trafiają też i te ekologów. Smutne jest to, że dyskusja w sprawie tego problemu została ustawiona tak, że jakkolwiek by się ta sprawa nie skończyła to i tak, ktoś poczuje się przegrany. Jedynym  pocieszeniem jest to, że w całej Polsce znalazło się blisko 100 osób gotowych odmrozić sobie różne części ciała za 20 tysięcy drzew i kilka hektarów torfowisk. Wśród nich nie zabrakło harcerzy. Zapraszam Was do relacji z Obozu Rospuda.

Mam nadzieję, że najnowszy numer Na Tropie przypadnie Wam do gustu. Przed nami wielkie zmiany, z pewnością na lepsze. W przyszłym miesiącu znów Was zaskoczymy.