Z pamiętnika grzechotnika
Jak Konferencję Metodyczną „Wędrownik = człowiek(nie?) odpowiedzialny” zorganizowaną podczas Jubileuszowego Zlotu Harcerstwa w Krakowie widziała główna organizatorka – hm. Ewa Sidor.
18 sierpnia 2010, godz. 9:11
Na recepcji Jubileuszowego Zlotu Harcerstwa w Krakowie podejmuję decyzję o zamknięciu listy na konferencję metodyczną „Wędrownik = człowiek (nie?) odpowiedzialny”. Podczas przygotowań do niej założyliśmy obecność 30-40 osób. Zamknęliśmy zapisy przy 96 nazwiskach. Następnego dnia przyszło 9 osób więcej…
19 sierpnia 2010, godz. 6:45
Słyszę dźwięk budzika. Pora wstać, bo dzisiaj trudne zadanie przed nami. Kilka osób jest na mnie złych, bo nie dopisałam ich na listę. Przy zapisach na pozostałe konferencje patrzą na mnie spode łba. I tak musieliśmy postawić jeszcze jedną grupę (dzięki Bogu, Julek weźmie drugą/nową część drużynowych!). Chociaż i tak będzie pogrom w 25-osobowych panelach…
19 sierpnia 2010, godz. 14:53
Coś Ty taka spięta?
19 sierpnia 2010, godz. 19:17
„Mamy małe spóźnienie, ale chcieliśmy poczekać, aż wszyscy spóźnialscy dotrą…” – tymi słowami Ryszard Polaszewski rozpoczyna konferencję wędrowniczą, pierwszą w cyklu konferencji metodycznych. Chwilę później mam swój referat o rozwoju młodzieży i ich możliwościach bycia odpowiedzialnymi ludźmi. Żart o neandertalczykach, kilka pytań z sali i przechodzimy do pracy w grupach. Jest ich cztery: dwie poświęcone drużynowym (prowadzone przez Julka Dąbrowskiego, kierownika wielkopolskiego referatu wędrowniczego i członka kolegium Szarej Drużyny oraz Mateusza Cebulę, współpracownika Wydziału Wędrowniczego), grupę namiestników prowadzi kierownik Wydziału Wędrowniczego, Jakub Juszyński, a mnie przypadają kształceniowcy. Każda z grup ma zastanowić się i spróbować zdiagnozować sytuację w środowiskach wędrowniczych: czy i jak pracuje się w drużynach, wykorzystując zasady samorządności, i czy wędrownicy są gotowi brać odpowiedzialność na siebie za to, co robią w drużynie? Następnie, pozostając dalej w grupach, zastanawiamy się, co drużynowy powinien robić w drużynie, by jego środowisko było samorządne; jak namiestnicy powinni wspierać w tym drużynowych i jak kształcić przyszłych drużynowych, by umieli prowadzić samorządne zespoły. Około 21:30 znowu jesteśmy razem w namiocie konferencyjnym. Jest dosyć chłodno, a różnice temperatur pomiędzy dniem i wieczorem są bardzo odczuwalne. Niemniej atmosfera wydaje się gorąca. Większość osób szepcze coś sobie do ucha, dopowiada. Cisza zapada, gdy kolejni moderatorzy prezentują wyniki pracy w grupach. Po kolejnych prezentacjach padają kolejne pytania. Niektóre na temat, niektóre trochę/bardzo obok. Chwilę przed 22:30 gasimy światło po konferencji.
20 sierpnia 2010, godz. 15:04
– Możemy pogadać i podsumować konferencję? – pyta szef CSI.
– Jasne, ale to może zróbmy sobie jakąś herbatę i usiądźmy…
– No i jak Twoje wrażenia? Jesteś zadowolona?
– Przyznam, że mam mieszane uczucia – odpowiadam. – Z jednej strony jestem zadowolona, bo osiągnęłam to, co sobie zaplanowałam. Chciałam na konferencji wyznaczyć jeden z kierunków dalszej pracy Szarej Drużyny oraz zacząć ewaluować realny stan metodyki. Musimy zastanowić się, czy wprowadzona siedem lat temu metodyka wędrownicza się sprawdza. Cieszę się z promocji i dużego zainteresowania wśród ludzi. Facebook rządzi! Niemniej jednak nie wszystko mnie tak pozytywnie nastraja. Mam trochę wrażenie, że ludzie „w terenie”, pracujący z wędrownikami, nie mają zaufania do nas, tych „na górze”: do Wydziału, Szarej, Rady Naczelnej. Strasznie mnie to martwi, bo w organizacji z takimi podstawami ideowymi to nie powinno mieć miejsca. Trochę mnie też zaniepokoił „skład uczestników”. W zeszłym roku na konferencji na Wędrowniczej Watrze mieliśmy mocną ekipę instruktorów, którzy podczas Święta Wszystkich Wędrowników podejmują wspólnie decyzje. Nie było „tych z GK-i” i tych pozostałych. Wszyscy dążyliśmy do jednego celu: wzmacniania ruchu wędrowniczego. Wczoraj było inaczej; był mocny skład referatów chorągwianych – i tutaj widzę niezwykły potencjał. W ciągu półtora roku udało się postawić kilka mocnych ekip i teraz mamy już referaty w 12 chorągwiach, a zaczynaliśmy od 8 – z czego jako tako działy 3 czy 4. Pojawiło się kilku niezwykle mądrych i doświadczonych metodyków. Cieszę się, że podzielili się swoimi spostrzeżeniami z innymi. Martwi mnie jednak, że przyszły też przypadkowe osoby. Niewiele wniosły do dyskusji, a czasami nawet ją zdezorganizowały. Niepotrzebnie czasami wdawaliśmy się w dyskusję nie na temat.
– No, racja! Jak wszedłem do namiotu i usłyszałem pytanie o orgazmy 14-latek, to zacząłem się zastanawiać, o czym w ogóle jest ta konferencja?
– Proszę Cię, przecież dostałeś komplet dokumentów przedkonferencyjnych (śmiech). Ale zgodzę się, że niektóre pytania tylko odciągały od głównego tematu. Musimy przedstawić ludziom wnioski z poprzednich dyskusji o obniżeniu wieku wędrowniczego do 21 roku życia. Mam wrażenie, że niektórzy traktują to jak atak i zbezczeszczenie idei, a nawet nie chcą wysłuchać argumentów, którymi się kierujemy… Ehhh dużo pracy przed nami. Badanie metodyki i jej ewentualne zmiany, przekonstruowanie części metodycznej Standardu Kursów Drużynowych, no i chyba najważniejsze – zbudowanie więzi wśród instruktorów wędrowniczych wszystkich szczebli. To ostatnie jest oczywiście dość utopijne i niezwykle trudne w realizacji, ale chyba warto spróbować. W końcu wędrownictwo jest tego warte. To megasprawa, którą warto krzewić i rozbudowywać. Trzeba tylko złapać bakcyla. Widzę go w oczach ludzi, z którymi współpracuję. A z nimi naprawdę możemy zdziałać wiele dobrego. I coraz częściej widzę go u ludzi w chorągwiach i w ogólnie pojętym „terenie”. Przed nami nowe zadania: listopadowa konferencja i warsztaty metodyczne Szarej Drużyny w Łodzi, Wędrownicza Watra 2011 na Śląsku. Jest co robić…
Z pamiętnika grzechotnika