Za co kocham Polskę

Archiwum / hm. Michał Górecki / 24.03.2009

Od pół roku, mieszkam poza Polską. I to w mieście, zajmującym drugie miejsce na liście miast o najwyższym poziomie życia – w Genewie.

Teoretycznie nie powinienem więc narzekać, lecz jednak są rzeczy, za którymi tęsknię. Owszem, mamy czego Szwajcarom zazdrościć, ale nie będę tutaj na Polskę narzekał – podobno najgorsze zdanie o nas mamy my sami. Do dzieła więc – choć ostrzegam nie będą to rzeczy bynajmniej wzniosłe, tylko garść przyziemnych i subiektywnych przemyśleń i obserwacji. Za co kocham Polskę?

Za godziny otwarcia sklepów

Jak na kraj, który wyleczył się (lub ciągle leczy) z komunizmu czy socjalizmu, mamy dość liberalne prawo, jeśli chodzi o sklepy. A nawet wtedy, gdy coś jest narzucone, potrafimy to obejść (samozatrudnienie). Tak więc gdy zgłodnieję w niedzielę, mogę iść do sklepu, prawdę mówiąc nawet w środku nocy gdzieś nieopodal znajdzie się sklep całodobowy. Spożywcze  czynne są nawet do 22, a na wsi mogę zadzwonić, gdy sklep jest zamknięty.

O zakupach w niedzielę mogę zapomnieć. Co więcej, stacje benzynowe czynne są tylko do godziny 22!

Tutaj muszę wyrobić się do 18 lub maksymalnie 19, a w środku dnia muszę pamiętać o przerwie w pracy wielu sklepów – przerwa obiadowa trwa od 12 do 14.30! O zakupach w niedzielę mogę zapomnieć. Co więcej, stacje benzynowe czynne są tylko do godziny 22! A sklepów całodobowych jest niewiele – jeden lub dwa na całą Genewę…

Za ceny usług

Ubrania czy benzyna są tu tańsze, usługi jednak horrendalnie drogie! Za przyjście elektryka musimy zapłacić (w przeliczeniu na złotówki) dobrych kilkaset złotych, jeśli nie powyżej tysiąca. A to tylko drobna naprawa. To samo z rozrywką: kino, wypożyczenie łódki itp. Masakra! Do tego opłaty urzędowe: zaświadczenie o niekaralności – 30 franków (ponad 70 zł), potwierdzenie dokumentu na policji – tyle samo. Masakra.

Za dziewczyny!

Co tu dużo pisać – idąc ulicą, nie spotykam tylu ładnych dziewczyn, co u nas.

Tak, tak, będę teraz strasznie szowinistyczny, ale naprawdę „najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny”! Co tu dużo pisać – rzeczywiście, idąc ulicą, nie spotykam tylu ładnych dziewczyn, co u nas.
To znaczy: oczywiście nie spotykałbym, gdyż teraz jestem po ślubie i w ogóle nie patrzę na inne dziewczyny. Właściwie to nawet mam zamknięte oczy, a o wszystkim powiedział mi kolega…

Za mniej drastyczne podejście do ciszy nocnej

Cisza ciszą, ale tutaj (a także np. w Belgii czy innych krajach UE) w niedzielę nie można nawet skosić trawy, nie mówiąc o odkurzaniu. To samo codziennie po godzinie 20.00! Żadnej głośniejszej muzyki czy podobnych ekscesów. Tragedia.

Za znajomość angielskiego

Tak, tak. Nie przejęzyczyłem się. Otóż, moim zdaniem, wbrew pozorom, całkiem nieźle posługujemy się angielskim. Wiem – sam znam przypadki polskich turystów wyraźnie sylabizujących polskie wyrazy („RYY-BĘĘ! RYY-BĘĘ, TUR-KUU!”, czy „NIEE-MAAAM DROOOOB-NYYYCH”), ale mam wrażenie, że większość młodych ludzi w podstawowych sytuacjach angielskim jednak się porozumie. Tutaj – zapomnij. A Genewa to i tak miasto międzynarodowe, dobrze stojące pod tym kątem na tle innych miast francuskich czy szwajcarskich. Nie ma lekko: tylko francuski!

Za… BANKI!

Pewnie jeśli chodzi o tzw. „private banking”, to usługi tutejszych banków są niesamowite, ale mam zbyt mało zer na koncie, żeby tego doświadczyć.

Tak, tak! Mamy lepsze banki niż Szwajcaria! „Nie no, teraz to Górecki skosztował pewnie za dużo fondue z winem i bredzi” – powie ktoś z was. Otóż nie. Pewnie jeśli chodzi o tzw. „private banking”, to usługi tutejszych banków są niesamowite, ale mam zbyt mało zer na koncie, żeby tego doświadczyć. Natomiast usługi bankowe dla zwykłych śmiertelników… Ekhem, jakieś 10 lat za nami. Hasła smsowe, kilka rachunków w ramach jednego konta, nazywanie rachunków, sprawdzanie salda SMS-em, powiadomienie o saldzie rachunku SMS-em czy e-mailem, karty z zaprojektowanym przez siebie wyglądem – zapomnij! Jeden rachunek i logowanie prymitywnym i wielkim tokenem wyglądającym jak stary kalkulator. I żadnych dodatkowych udogodnień.

Za parkingi

Nawet w Warszawie można zaparkować. Da się, jest to możliwe. W Genewie szukanie miejsca do parkowania zajmuje czasem ponad pół godziny. I przede wszystkim: tu prawie zawsze trzeba parkowac równolegle, „na kopertę” – masakra!

Za sery, kiełbasę, żurek i pierogi

Co kraj, to obyczaj. Ale doceniajcie polskie jedzenie, bo może go wam zabraknąć.

Oj tak, „ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie”. O żurku nie ma co marzyć (chyba sam zacznę robić zakwas z mąki i wody), kiełbasa ma w środku kapustę (taaak!), a znaleźć ser, który nie śmierdzi, to prawdziwy wyczyn. No cóż – co kraj, to obyczaj. Ale doceniajcie polskie jedzenie, bo może go wam zabraknąć.

Za pieszych, którzy nie są samobójcami

W Szwajcarii samochód zatrzyma się nawet, gdy jestem 5 metrów od przejścia. I bardzo dobrze. Ale ma to też drugą stronę medalu. Otóż piesi bezkarnie wchodzą na przejścia, nawet gdy pali się czerwone światło – prosto pod koła samochodu. Owszem, u nas też to się zdarza, ale uwierzcie – nie aż tak!

I to tyle. Jest pewnie tych rzeczy więcej i jest pewnie sporo rzeczy, za które wolę Szwajcarię, ale jakże mi o nich pisać! Pozdrawiam serdecznie z ziemi, po której stąpał Mickiewicz, Kościuszko, Słowacki (i Charlie Chaplin).

hm. Michał Górecki - Harcmistrz. Pełnił między innymi funkcje drużynowego, komisarza zagranicznego ZHP, instruktora Wydziału Wędrowniczego GK. Były szef zespołu mundurowego ZHP - pomysłodawca i współrealizator reformy mundurowej. Organizator obozów górskich i żeglarskich. Niepoprawny optymista. Obecnie mieszka w Szwajcarii. Żonaty :)