Żadna warta nie upilnuje

Archiwum / 07.05.2007

Przykładowy obrazWrocław: Co zrobić aby obóz nie zakończył się dla którejś z druhen niechcianą ciążą, etc. Wszak powszechnie wiadomo, że jeśli będą chcieli… to żadna warta nie upilnuje .

 

Wrocław: Osobiście ostatnio uczestniczyłam w kursie drużynowych, ludzie dorośli. No, ale para będąca ze sobą ponad rok już,  chciała nacieszyć się wolnością przez tych kilka dni – a tu wpada drużynowy z drużyną i rozdziela ich, jako, że jedno kadra, a drugie nie. Co z takimi sytuacjami?

Słoneczko: Hmm, no właśnie – jeśli będą chcieli, to kadra nie upilnuje. Ja mam w planach zbiórkę na ten temat, ale że mam rozgarnięte towarzystwo w drużynie, to myślę, że obejdzie się bez niespodzianek

dominik jan domin: Może warto postawić jasne zasady? Niestety dla niektórych, winny być raczej konserwatywne.I żadnego "korzystania z wolności przez te kilka dni".

 

dalkow: Ja wywodzę się z bardzo liberalnego środowiska i  jakoś nigdy z tym problemów nie było, może to wynika z dojrzałości grupy.

Są pewne zasady i standardy, inne dla kadry, inne dla uczestników:

– jeżeli dotyczy to uczestników bez względu na wiek ( chyba, że oboje powyżej osiemnastu lat ), to musisz stanąć na głowie i postawić sprawę jasno: żadnego spotykania się zupełnie na osobności w czasie ciszy nocnej; nigdy nie jest tak, że kadra niczego nie wyczuwa – oni wiedzą wcześniej, że jest taka sytuacja. Proponuję kontrolę nocną wyrywkową, jeżeli nie będzie ich choć raz w swoich namiotach i będą razem, to jedno z nich od razu nocuje od tego momentu z kadrą – jeżeli się nie podoba, telefon do rodziców i dom;

– jeżeli jest to kadra i jedna z osób nie ukończyła piętnastego roku życia to to samo, cisza nocna, kadra – kadrówka, uczestnik – swój namiot;

– jeżeli jest to kadra to na zasadzie dojrzałości całej kadry, wzajemnego zaufania

 

ynwa: Może najlepiej po prostu od najmłodszych lat młodych harcerzy uczyć na czym polega antykoncepcja, seks, miłość etc.

 

Peshoo: Nie zastępujmy rodziców. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że dwunastolatek wraca do domu po obozie i przy obiedzie wali prosto z mostu: "Mamo, a czy ty z tatą używacie prezerwatywy? Bo druh oboźny mówił…"
Nie uszczęśliwiajmy ludzi na siłę.
Z harcerzami starszymi i młodymi wędrownikami można zrobić o tym ognisko,
natomiast nie wyobrażam sobie innego środka dla piętnastolatków niż "szklanka zimnej wody".
Owszem, pogadać nie zaszkodzi, ale z głową, nie główką.

 

Mariuszm: Skoro mamy wychowywać wszechstronnie, to wychowujmy. Rozmawiajmy z harcerzami o takich sprawach. Może problem polega na tym, że nie potrafimy. Dlatego uważam, że powinniśmy się z tego zakresu szkolić. Nie wszyscy, ale te osoby, które chcą.

Jeśli organizujemy obóz dla swojej drużyny, mamy cały rok na przygotowanie drużyny do obozu. Mamy więc cały rok na zbiórki także na tematy "koedukacyjne". Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaprosić na zbiórkę specjalistę seksuologa i żeby pogadać.

Cały problem nie polega na pilnowaniu, a na niewiedzy i nieodpowiedzialności harcerzy. A czemu nie wiedzą i nie są odpowiedzialni? A skąd mają zdobyć wiedzę?

B.P. we "Wskazówkach dla skautmistrzów" pisał o uświadamianiu. Oczywiście to były inne czasy i miał na to inne pomysł. Teraz się to robi inaczej. Ale czemu mamy tego nie robić?

Ja organizuję obozy ogólnopolskie. Przyjeżdżają osoby, których wcześniej nie znałem. Ja na samym obozie nie robię jakiejś "pogadanki", ani też nie robię za "strażnika seks-czasu". A mimo tego nic "złego" się nie dzieje.

Nie znam ani jednego przypadku, aby jakaś niepełnoletnia harcerka zaszła w ciąże podczas obozu. To wcale nie jest to problemem w ZHP. Więc jeśli są takie przypadki, to sporadycznie. Może być to problem pojedynczych środowisk, ale nie całej organizacji.

Rozumiem jednak, że jeśli są to nawet sporadyczne przypadki, to są. A nawet jak ich nie ma, to niektórzy sobie zadają pytanie "co zrobić, żeby ich nie było?".

No więc edukować. Temat jest trudny, ale czemu ma być łatwo?

Przede wszystkim trzeba rozgraniczyć siebie i swoje poglądy na tę sferę życia od swoich wychowanków i ich poglądów. Nie możemy im narzucać swojego podejścia i swoich przekonań. Nam chodzi o to, żeby nie stało się nic, czego oni będą potem żałować i za co my możemy być potem obarczani odpowiedzialnością. Trzeba więc poznać ich podejście i ich wątpliwości. Może się okazać, że nasi harcerze są bardziej świadomi niż nam się wydawało, lub nawet bardziej świadomi niż my sami ;-) A w takiej sytuacji można po prostu pogadać i się dogadać.

Jeśli harcerze nam zaufają, to czasem nawet nas o różne "wstydliwe" sprawy zapytają. Nie będą się przed nami ukrywać, nie będą nas okłamywać, jeśli będą wiedzieli, że jesteśmy zawsze gotowi do rozmowy. To nie jest tak, że harcerz i harcerka z chwili na chwilę sobie coś wymyślą i zrealizują. Nawet jak sobie coś wymyślą, to tak naprawdę chcieliby móc z kimś o tym pogadać. Dajmy im wcześniej znać, że mogą pogadać z nami i na każdym kroku udowadniajmy im, że mogą mieć do nas pełne zaufanie.

Ta sprawa dotyczy nie tylko nas wychowawców, ale przede wszystkim naszych harcerzy. Więc nie kombinujmy sami co by tu zrobić, najlepiej doraźnie, żeby to się nie wydarzyło na naszym obozie. Zamiast tego wspólnie z naszymi harcerzami zastanówmy się nad tym.

 

StaryWilk: W "Wędrówce do Sukcesu " Baden-Powell poświęcił cały rozdział tym problemom. Warto przeczytać, mimo upływu lat my nadal jesteśmy w tej problematyce daleko za BiPi.

 

Korekty językowej błędów wynikających z „formowego pospiechu” dokonała redakcja. Cały wątek można obserwować i dyskutować na ten temat pod adresem: http://www.forum.zhp.pl/viewtopic.php?pid=53198