Załóż mundur! (albo chociaż chustę)
Na przykład podczas obozowego rajdu. Oczywiście, ryzykujesz tym, że się pogniecie, pobrudzi i przestanie wyglądać jak spod igły. Albo tym, będziesz w nim obierać ziemniaki lub szukać miejsca na biwak. O zgrozo, być może także wstąpisz do latryny. W mundurze?! W mundurze. No chyba, że znajdziesz czas i ochotę na błyskawiczną zmianę ubrania…
Niemieccy skauci opisując w wikipedii swój mundur (tam zwany raczej koszulą lub strojem), w pierwszym zdaniu mówią o tym, że jest to dobry znak rozpoznawczy, ma duże walory praktyczne oraz służy podkreśleniu skautowskiej przynależności. Wolałabym nie ryzykować opisania słowami kluczowymi naszego munduru, bo mogłoby się okazać, że pełno w nich apeli, pomników i stania na baczność. Bynajmniej nie dlatego, że mamy mundur niewygodny.
Właśnie, na początek należą się późne, ale szczere oklaski dla reformy mundurowej, która poszła w dobrą stronę. Mamy wiele możliwości noszenia munduru, od bardzo eleganckich, z apaszką i pantoflami, przez codzienne, praktyczne i schludne, a na trekingowych szortach skończywszy. Sądzę, że każda drużyna może wybrać tę formę, która najbardziej odpowiada temu, czy akurat się zajmują. Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, aby w tym mundurze pokazywać się jak najczęściej.
Spytacie – po co? Ano po to, żeby odpiąć mu metkę „ubiór wyłącznie na specjalne okazje” i ponosić czasem na obozie czy rajdzie tak ot, z fantazją. Żeby pokazać sobie i innym przynależność do tej konkretnej ekipy i utożsamianie się z ruchem, w swobodny i radosny sposób. Oczywiście, istnieje ryzyko, że często noszony na wyjeździe mundur się pobrudzi, pogniecie lub ogólnie zacznie nosić ślady użytkowania. Tyle tylko, że to trochę tak, jakby obawiać się, że od chodzenia po górach wytrze się vibram. Pewnie czasem trzeba będzie stanąć na głowie, żeby w strumieniu usunąć pozostałość jedzonej naprędce kolacji, ale zapewne będzie to cenne doświadczenie, a kto wie, może i wędrowniczy wyczyn.
Pierwsze jaskółki mundurowej wiosny miałam szczęście zaobserwować już na Zlocie w Kielcach. Przyznam, jaskółki dość kolorowe, bo rozpełzła się wśród zlotowiczów i kadry moda na noszenie chust do zwykłego ubrania. Niby drobna rzecz, mały akcent, a tak wiele zmieniał! Od razu było wiadomo, kto harcerzuje, a kto tylko gości na terenie Zlotu. Znam też wędrowników, którym tak przypadły do gustu nowe, krótkie spodenki, że w żadnych innych nie wyobrażali sobie przemierzania bezdroży Szkocji podczas tegorocznej Wyprawy. Moje macierzyste środowisko w każdą wspólną podróż udaje się w mundurach. Czuć moc, widząc gwarną, energiczną i śpiewającą ekipę kilkudziesięciu osób z bordowymi chustami. Sądzę, że to dobrze wpływa na poczucie wspólnoty, przypomina o łączących nas więzach, a otoczeniu jasno komunikuje, co my za jedni.
Niestety, jest i druga strona medalu. Każdy, kto choć raz wytknął nos poza własne, harcerskie podwórko, może pewnie bez trudu przywołać jakieś przykłady mundurowej ortodoksji. Nie mam na myśli osławionych już i opisanych w Na Tropie „biegów na guzik”, lecz restrykcyjne zwyczaje dotyczące tego, co wolno, a czego absolutnie nie wypada robić w mundurze. Mam w pamięci jeden z namiotów, w którym półka na ubrania wyglądała jak po przejściu solidnego huraganu i trzęsienia ziemi, ale za to mundury leżące osobno były we wzorowym porządku… Ot, kwestia priorytetów…Do dziś robi mi się zimno, gdy przypomnę sobie drużynę harcerek dziarsko maszerujących w listopadową słotę. W spódnicach. Bez rajstop. Bo tak się przyjęło i do munduru nie można inaczej. To zachowania dalekie od przyjęcia munduru w poczet codziennych, harcerskich ubrań.Mam jednak nadzieję, ośmielona przykładami z Kielc, że wielość wariantów umundurowania, wprowadzenie mundurów letnich i coraz lepsze wykonanie przekonają sceptyków, a spotykane jeszcze gdzieniegdzie zakazy jedzenia lub drzemki w mundurze odejdą do skrywanego z zażenowaniem lamusa.
fot. Paweł Michałowski
phm. Zuzanna Zaleska – zastępca szefa inspektoratu ratowniczo-medycznego Chorągwi Stołeczenej i instruktorka HSR, instruktorka Namiestnictwa Wędrowniczego "Entelechia" w hufcu Warszawa Żoliborz, prywatnie studentka V roku nauk politycznych na UW. |