Zapal się do wędrownictwa

Jestem w Związku / Zuzanna Gaweł / 24.07.2024

Wędrówka, służba, wyczyn. Ogniska, sejmik i poszerzanie horyzontów. Kilkunastu wędrowników z różnych stron chorągwi. I trzy dni w Bieszczadach. W Podkarpackiej potrafimy zapalić do wędrownictwa dosłownie i w przenośni – bo „Zapaleńcy” są tylko jedni!  

„Zapaleńcy” to warsztaty wędrownicze dla wędrowników Chorągwi Podkarpackiej, odbywające się w formie trzydniowych wyjazdów w malownicze tereny Bieszczadów czy Beskidu Niskiego. Warsztaty mają trzy poziomy: 1.0, 2.0 i 3.0. W praktyce poziomy oznaczają stopień „wtajemniczenia” w metodykę wędrowniczą podczas danych Zapaleńców. Na “jedynce” uczestnicy poznają wędrownicze formy pracy i specyfikę ich działania. To właśnie podczas tych warsztatów wzięłam udział w swojej pierwszej w życiu kuźnicy. Z kolei “dwójka” jest dokładniejszym zgłębieniem wędrowniczej ścieżki – w tym roku pochylaliśmy się nad ideą służby i zasadnością działania metodyki. A “trójka” to przede wszystkim intensywna praca nad umiejętnością stworzenia dobrego obozu wędrownego.

Skąd się to wszystko wzięło? Jeśli pytać, to tylko u samego źródła. O początki zapytałam więc phm. Ewę Bystrzyńską, członkinię Referatu Wędrowniczego Chorągwi Podkarpackiej i jednocześnie komendantkę marcowych Zapaleńców 2.0:  

– Zapaleńcy zostali zapoczątkowani dobre kilka lat temu przez poprzedni referat – chyba każdy z nas był kiedyś ich szarym uczestnikiem. Spodobała nam się ta forma i jako aktualny referat zdecydowaliśmy się ją kontynuować. Jest to dobry sposób na zjednoczenie wspólnoty wędrowniczej w naszej chorągwi i przede wszystkim zapalanie wędrowników do dalszego rozwoju i zgłębiania wędrownictwa.

Co się kryje za Zapaleńcami?  

– Przekazywana interpretacja nazwy, w duchu której staramy się organizować wszystkich „Zapaleńców”, to właśnie zapalanie wędrowników do wychodzenia w świat, poznawania nowego otoczenia i zgłębiania wędrownictwa. Wiąże się to z zapalaniem nie tylko siebie, ale również innych – do zobaczenia, pomyślenia i pomocy, czyli działania – wyjaśnia druhna Ewa. 

Przepis idealny  

Czego nie może zabraknąć na formie wędrowniczej?  

– Nie może zabraknąć wędrówki, ale nie tylko tej fizycznej. Także takiej, podczas której pomyślimy, poczujemy i zobaczymy więcej. Na każdym wydarzeniu staramy się zadbać o wyjście gdzieś, ale żeby nie był to sam marsz, tylko właśnie coś jeszcze. Bo wędrownicy zawsze chcą więcej. Oprócz tego ważne jest dbanie o obrzędowość każdego wydarzenia, żeby poczuć ducha wędrownictwa i lepiej je zgłębić. Połączenie wędrówki i obrzędowości równa się super przeżycia, które przyciągają wędrowników do kolejnych przygód. – podsumowuje Ewa. 

Nie może zabraknąć wędrówki, ale nie tylko tej fizycznej. Także takiej, podczas której pomyślimy, poczujemy i zobaczymy więcej

A czym jest to “coś jeszcze” podczas wędrówki? Już tłumaczę. Przykładowo, podczas moich pierwszych Zapaleńców, zanim jeszcze usiedliśmy razem do rozpoczynającego ogniska, wysłano nas w teren. Nie znałam wtedy większości osób, z którymi tworzyłam patrol. Wychodząc w dzicz pośrodku niczego, szukaliśmy fragmentów Kodeksu i Dewizy Wędrowniczej, dużo przy tym rozmawiając, poznając okolicę i siebie wzajemnie. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że noc później będziemy wychodzić razem na Cergową.

Do tej pory jestem w szoku, że przeżyłam, i że wspominam to niesamowicie. Bo mówię serio – o trzeciej czy czwartej nad ranem wszyscy wyruszyliśmy na wyczyn, żeby o wschodzie słońca zdobyć szczyt. A z kolei na tegorocznych Zapaleńcach wędrówkę połączyliśmy ze służbą. Jednocześnie wędrując przez pola i lasy, rozważaliśmy w patrolach pytania dotyczące idei służby, w swoim tempie i miejscu, później dzieląc się refleksjami z innymi. Pomogło nam to w otwarciu oczu i głowy na miejsca, które potrzebowały naszej pomocy. Zbudowaliśmy wtedy na szlaku kilka drogowskazów, jeden z nich wkopaliśmy na jego miejsce, a do tego uprzątnęliśmy teren ze śmieci.  

Wspieram wędrowników, bo… 

Podczas Zapaleńców do podkarpackiego referatu dołączyło dwóch nowych instruktorów. Kogo więc, jak nie ich, spytać: dlaczego akurat referat wędrowniczy? Na to pytanie odpowiada pwd. Kacper Proszowski, wieloletni drużynowy wędrowniczy z hufca ZHP Ziemi Pilźnieńskiej w Pilźnie: 

– Działanie w referacie wędrowniczym daje duże możliwości rozwoju, ponieważ z wędrownikami można zrobić najwięcej przeróżnych rzeczy, które również mi dają mnóstwo satysfakcji i dobrej zabawy. Pion wędrowniczy jest zdecydowanie moim ulubionym. Poza tym dzięki referatowi mogę jeszcze skuteczniej zachęcać ludzi do wędrownictwa i przeżycia swojej własnej pięknej przygody. A czymś, co mnie motywuje do działania, są wspaniali członkowie referatu. Współpraca z nimi to sama przyjemność.

Dzięki referatowi mogę jeszcze skuteczniej zachęcać ludzi do wędrownictwa i przeżycia swojej własnej pięknej przygody

Kacper ma sporo racji w tym, że z wędrownikami można zrobić dużo różnych rzeczy, a referat ciągle nam to udowadnia. Wpadlibyście na to, żeby podzielić uczestników warsztatów za pomocą… jabłek? Ja też nie, ale bawiłam się naprawdę dobrze szukając osób z takim samym gatunkiem jabłka jak moje, żeby dowiedzieć się z kim będę w patrolu przez cały weekend. Do tego po uformowaniu się patroli, mogliśmy wspólnie podpiec nasze jabłka na ognisku i zjeść je na dobry początek warsztatów. Obrzędy nie muszą być nudne, klasyczne i przewidywalne. Tego również za każdym razem uczą mnie Zapaleńcy. 

Przeczytaj też:

Zuzanna Gaweł - drużynowa 59 Wodnej Drużyny Harcerskiej z Hufca ZHP Rzeszów. Członkini Zespołu Promocji Chorągwi Podkarpackiej. Uwielbia copywriting. Prywatnie trenuje siatkówkę, gra na gitarze, czyta dużo książek i kocha wszystkie pieski, a szczególnie własnego.