ZHP i ZHR: Jak brat i siostra

Archiwum / 01.04.2007

Wybrany obrazZdecydowanie różnię się od Niej. Z Niej jest trzpiot. Z lekkością podchodzi do życia. Z mojej perspektywy jest w tym coś z bezczelności. Jak ktoś nigdy nie dostał porządnych batów w bójce, to mu się wydaje, że nie ma na niego mocnych.

 

 

 

Jako mąż z dziesięciomiesięczną praktyką mam już swoje przemyślenia na temat tożsamości.

 

Jestem mocniej niż ona osadzony w historii – czuję wręcz, że z niej wyrastam i nie mógłbym się odciąć. Myślę, że odebranie historii byłoby dla mnie niezłym wstrząsem i boję się tego. Jej podejście do tego tematu jest dziwaczne. Na co dzień – całkiem ją lekceważy, ale od święta potrafi wyciągnąć skądś niezwykłe, stare piosenki partyzanckie, o których nawet nie słyszałem i śpiewa je najpiękniej na świecie. Zdumiewające, że to przecież piosenki o mnie, nie o niej, a ona śpiewa je tak pięknie. Myślę, że to przez jej lekki stosunek do tych rzeczy, o których śpiewa. Mnie każde słowo tam ciąży, wzywa, określa, ja czując zabobonny lęk wobec historii, i nie mogę o niej zapomnieć, i wolę trzymać się na dystans.

 

Z Niej jest trzpiot. Z lekkością podchodzi do życia. Chyba niczego się jeszcze porządnie nie bała. Z mojej perspektywy jest w tym coś z bezczelności. Jak ktoś nigdy nie dostał porządnych batów w bójce, to mu się wydaje, że nie ma na niego mocnych. Jednak ta Jej swoboda jest fascynująca. Idzie w życiu jakby stąpała po wodzie, jakby nie zauważała tysiąca niebezpieczeństw, które mnie paraliżują przed działaniem.

 

To, jak Ona mało potrzebuje do życia, jest naprawdę denerwujące. Ja czuję, że potrzebuję się ubrać w garnitur, żeby jako-tako wyglądać, a Ona ubierze się w byle co, byle było charakterystyczne i wyraziste, i jeszcze zadaje szpanu. Nie musi też jeść tak dużo jak ja. To wszystko dzięki jej niewielkiej sylwetce – łatwiej być zgrabnym w takich rozmiarach.

 

Ma dogmatyczne podejście do wiary, a ja dopuszczam wiele możliwych interpretacji tych prawd. To chyba trzeba powiedzieć, że tak na zdrowy rozum, to pod względem wiary Ona jest ciemna i zacofana. Ale choć kłócę się z Nią na każdy religijny temat i śmieję się z przyjmowania przez Nią wszystkiego tak, jak podają, to Ona trzyma nas oboje w wierze. Bez Niej nie byłoby codziennego pacierza, nie śpiewałbym co rano “Kiedy ranne wstają zorze”, msze byłyby w kratkę. I choć przecież i ja wierzę w Boga, a może nawet więcej o Nim wiem, to Ona – nie obciążona intelektualnymi rozterkami – jest szybsza w kochaniu Go.

 

Bardzo się różnimy, a Ona kiedyś była częścią mnie. Naprawdę powstała z mojego żebra.

 

Kiedy próbuję wytłumaczyć naszą historię, przychodzą mi do głowy takie rzeczy. Po pierwsze, Bóg musiał chcieć, żebyśmy szukali spotkań idąc różnymi ścieżkami. To ma sens, że szukamy wspólnej drogi, którą nazywamy Domem. To musi mieć sens, bo razem lepiej służymy – otwiera nam się więcej pól służby. Po drugie, potrzebujemy się nawzajem. Ja patrząc na Nią, a Ona na mnie, uczymy się. Wreszcie, alternatywa jest tylko jedna; by się nie spotykać, trzeba by się unikać, a unikanie się jest zawsze ze strachu albo nienawiści. To nie byłoby dobre.

 

Jesteśmy różni, osobni i niezależni. Ale razem mamy sporo do zrobienia. Powinienem jeszcze dodać, że nie od razu zaczęliśmy pracować razem. Zaczęło się od tego, ze zaczęliśmy nazywać się Siostrą i Bratem. Braterstwo ma moc.

 

Wybrany obrazphm. Olgierd Pankiewicz – doktorant prawa na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, pracownik jednej z poznańskich kancelarii adwokackich, instruktor Górnośląskiej Chorągwi Harcerzy Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej oraz drużynowy 2 Częstochowskiej Drużyny Harcerzy "Osiek", mąż , a już wkrótce także ojciec.