Złe przepisy
Zaryzykuję tezę, że przepisy państwowe sprzyjają działalności harcerskiej. Często słucham utyskiwań wielu moich kolegów po stopniu, że gdyby nie te złe przepisy, gdyby była jakaś ustawa o harcerstwie, to na pewno żyłoby nam się łatwiej. A tak, to musi być tak jak jest, czyli nieharcersko. No i pytanie za 100 punktów, gdzie są te utrudniające życie przepisy?
ŻYWIENIE
Oczywiście, pierwsze – to zły SANEPID. Czyli inspekcja sanitarno – epidemiologiczna, która pilnuje, by były spełniane normy sanitarne w zakładach zbiorowego żywienia. Do wytycznych dla tych zakładów przygotowano instrukcję sanitarną w ZHP, traktującą KAŻDY obóz i KAŻDĄ formę organizowaną w czasie HAL i NAL jak właśnie zakład zbiorowego żywienia. A więc dla naszych, dodam – HARCERSKICH, przygotowanych przez GK ZHP, przepisów, włożono nawet przygotowanie sobie kanapki przez harcerza, w przepisy dotyczące zbiorowego żywienia. Autor instrukcji sanitarnej, harcerskiej, ZHPowskiej, nie zadał sobie trudu, by oddzielić żywienie zbiorowe od żywienia niezbiorowego, czyli według terminologii stosowanej w SANEPIDZIE żywienia „we własnym zakresie”. Na przykład przygotowywanego przez zastęp. No i dla mnie to stanowi problem, bo jeśli chcemy ustawy o harcerstwie, która ma nam ułatwić samodzielne przygotowanie posiłków przez uczestników, to czy chodzi o to, żeby ustawowo zmienić naszą własną instrukcję? Czy to nie paranoja?
Chyba, że chodzi o to, by obniżyć wymagania w zbiorowym żywieniu przygotowanym na bazach harcerskich. By panie kucharki gotujące na obozie harcerskim nie obowiązywały te same normy co pań kucharek gotujących na obozie dla biura turystycznego. Moim zdaniem na to zgody być nie powinno. Bo niby dlaczego? Dlaczego mamy zaniżać normy żywienia dla ZHP? Czy uczestnicy obozów organizowanych przez ZHP (celowo nie piszę harcerze) mają być narażeni na zatrucia pokarmowe tylko dlatego, że organizatorem jest ZHP? Wnosiłbym, nawet o ostrzejsze normy dla zbiorowego żywienia na formach ZHP, by skutecznie odstraszać organizatorów obozów od takiej formy podawania posiłków.
Dlatego, może zamiast krzyczeć o zmianę przepisów i narzekać na nie, może się do nich dostosować? I pójść śladem innych – PTTK, SHK ZAWISZA, SKPB i innych stowarzyszeń, gdzie każdy dla siebie, w małej grupie, gotuje i SANEPID, ani HACCAP nie ma nic przeciw temu.
OBOZOWANIE
Podstawowy problem o jakim słyszę, to niemożność wykopania toalety w lesie i defekacji uczestników obozu do dołu. Po obozie dół się zakopuje, oznacza i w następnym roku kopie obok nowy. A ja zadam pytanie inne. Skoro harcerz, który (ponoć) miłuje przyrodę, nie potrafi o nią zadbać, to może lepiej, że lokalne inspekcje sanitarne, zabraniają takiej formy utylizacji odpadów naturalnych? SANEPID domaga się wywożenia nieczystości do oczyszczalni ścieków, czy innego punktu. Czy aby nie słusznie? Wiem, że zaraz podniosą się głosy, że to nie szkodzi, że taka kupa kup nie szkodzi matce naturze, bo to właśnie naturalne jest i nawet troszkę jej pomaga, bo nawozi i zakwasza ziemię.
To czemu tak nam przeszkadzają nieszczelne szamba przydomowe? Że inna skala, bo my przez trzy tygodnie tę ziemię nawozimy, a taka rodzina przez cały rok? Tylko, że rodziny jest 5 osób, a nas 300. Dlaczego w parkach narodowych USA, efekty defekacji należy wynosić poza park w specjalnych workach? Czy to naprawdę nie szkodzi?
Szkodzi. Nie rozkłada się. Zawartości latryn z czasów prehistorycznych do dziś są analizowane przez archeologów (polecam przy okazji książki Diamnonta), a minęło nieraz po kilkanaście tysięcy lat od ich powstania. Taka zakonserwowana kupa odchodów, to mała bomba ekologiczna. Nie pozostaje bez wpływu na przyrodę. Więc jeśli harcerze sami nie potrafią poradzić sobie ze wstydliwym problemem kupy, to może dobrze, że robi to za nas państwo.
Na bazach skautowych widziałem kilkanaście rozwiązań problemu nieczystości, wszystkie maksymalnie przyjazne dla środowiska. I zawsze związane, z wywożeniem nieczystości poza teren obozowania lub utylizowanniem specjalnymi płynami, które również są wywożone. Niestety, jeśli chcemy chronić przyrodę, to trzeba ponosić nakłady.
KSIĘGOWANIE
Muszę przyznać, że organizując obozy stacjonarne, duże bo 100 – 150 osobowe, musiałem zatrudniać księgową. Osobę, która prowadziła księgowość, łapała się w tych wszystkich kartotekach, raportach, pilnowała faktur. No i słusznie, że to robiłem, bo sam się na tym nie znałem, nie orientowałem. Czy to jest nam potrzebne na obozach? No i kolejne pytanie, kto wymyślił na stacjonarnych obozach całą tę buchalterię związaną z obsługą magazynu, kuchni itp. Na pewno nie przepisy państwowe, lecz nasze. Do dziś nie rozumiem, kto i co chciał w ten sposób skontrolować lub udowodnić. Naprawdę cała księgowość nawet dużego obozu może być o niebo prostsza, zgodnie z przepisami państwowymi. Gdybyśmy tylko my, ZHP, chcieli je sobie uprościć.
NADZÓR
W jednej ze znanych mi chorągwi, trzeba przedstawić zaświadczenia (pisemne) z przynajmniej dwóch baz stałych, na których będziemy nocowali w czasie obozu wędrownego. To znacznie utrudnia organizację takiego obozu. Bo trzeba wcześniej pojechać do tych dwóch baz (jak się mieszka na przykład Pszczynie a obóz planuje się na Mazurach, to trochę trwa i kosztuje), przeważnie zapłacić zaliczkę za wydanie zaświadczenia, no i najważniejsze… być w określonym dniu w tym właśnie miejscu. Ci co organizują wędrowniaki, wiedzą, że nie zawsze udaje się zrealizować w 100% zaplanowaną trasę. A to burza, a to skręcona noga, a to ciekawy spotkany człowiek, dla żeglarzy brak wiatru czy jego nadmiar czy setki innych powodów skłaniają nas do zmiany planów. Ale nie. Przepis harcerski nakazuje nam być w określonym dniu w określonym miejscu. Chcielibyśmy, by było łatwiej organizować obozy, mówimy, że te przepisy takie złe. Tylko gdzie w przepisach państwowych znajdziemy regułę rezerwowania baz na formach wędrownych? Nigdzie. Takie rzeczy, tylko u nas. ZHP! Oczywiście, ktoś powie, to wymysł jednej chorągwi. Ale jedna chorągiew wymyśli jedną paranoję, inna kolejną, czy nie powinien ktoś nad tym panować?
Młody człowiek, na przykład nauczyciel, posiadający uprawnienia do kierowania placówkami kolonijnymi, jeśli chce rozwinąć harcerstwo w swojej miejscowości i zorganizować obóz – nie ma szans tego zrobić z ZHP. Wcześniej musi bowiem zdobyć stopień podharcmistrza. I mimo, że jest pełen zapału, jest po kursie drużynowych i ma stopień pwd i świetną drużynę, nasza organizacja mu powie: nie!. Może jechać z biurem podróży, może jechać ze szkołą. Nie z ZHP. Bo nasz, harcerski przepis, który ma p
omagać organizować działalność harcerską, właśnie mu tego zabrania. Gdzie sens? Nie wiem.
ZASTĘPY
No ale najgorsze, że zastępu nie można puścić samego bez opieki dorosłych na zwiad. Nie można? Byłem na obozie organizowanym przez niemiecki BdP, w czasie którego, niepełnoletni uczestnicy, przez siedem dni, wędrowali SAMI, bez opieki dorosłych po Warmii i Mazurach. Kadra obozu (pełnoletnia) nie miała telefonów komórkowych i jakikolwiek kontakt z nimi był możliwy wyłącznie przez telefon stacjonarny w godzinach 18 – 19. W innym czasie mieli być w 100% zdani na siebie. Czy to nie uczyło samodzielności? Sześciu czy siedmiu chłopaków w obcym kraju? Nie znając języka? Takie obozy BdP organizuje corocznie w innym kraju. Byli na Białorusi, byli w Polsce, byli w Rumunii. Daje się? Każdy uczestnik, miał kartkę w dwóch językach, po polsku i po niemiecku, podpisaną przez rodziców, że rodzice wiedzą na czym polega skauting i wyrażają zgodę na tę formę obozowania dla ich dzieci oraz nie będą rościli żadnych pretensji do kadry w przypadku wypadku.
Inny przykład, to stowarzyszenie nurkowe PADI. Spróbujcie wejść do wody na szkoleniu PADI nie podpisawszy uprzednio oświadczenia, że nie będziecie rościli żadnych pretensji do instruktora w przypadku wypadku nurkowego.
My też możemy poprosić rodziców naszych harcerzy, by zgodzili się na zbiórki zastępów bez opiekuna dorosłego, na zwiady obozowe bez kadry. Możemy poprosić, by napisali, że wiedzą na jakie ryzyko niesie z sobą „uprawianie” harcerstwa i nie będą rościli żadnych pretensji, gdy zdarzy się coś niedobrego. Ale nadal oczekiwałbym, że GK ZHP przygotuje odpowiedni wzór oświadczenia, zabezpieczy poprawność prawną takiego druku i rozkolportuje go w ZHP. Zamiast tego, czekamy na Ustawę o harcerstwie, która miałaby zmienić coś, co jest w naszym zasięgu, a czego my sami zmienić nie chcemy.
WNIOSEK
Zjazd ZHP w grudniu 2005 roku, zobowiązał GK ZHP do lobowania nad zmianami przepisów państwowych. Nie wiem co wylobbowała GK ZHP, ale też nie wiem co zrobiła, by ułatwić nam obozowanie i pracę wychowawczą. Zamiast pomocy, mamy zbiory przepisów które krępują naszą pracę. Liczba obozów organizowanych w ZHP systematycznie spada. Nie tylko dlatego, że zmniejsza się liczba członków naszej organizacji, ale też dlatego, że wiele środowisk rejestruje swoje obozy poza ZHP, bo tak jest prościej, bez biurokratycznej mordęgi i krępującego gorsetu niezrozumiałych zasad i dokumentacji potrzebnej komuś po nic. W 2000r. było 2236 obozów w 2004 już tylko 1526. A można zrobić tak niewiele, by zmienić tak wiele. Gdyby komuś w GK tylko chciało się zrobić to co zapisano w strategii. Przeprowadzić rewizję zapisów, sprawdzić czy nie ma kolizji z aktami prawnymi, lub nasze przepisy nie wykraczają poza normy prawa państwowego. Nic takiego się nie wydarzyło, o co mam ogromny żal do obecnej GK, bo to co jest magnesm harcerstwa (obozy, wyjazdy) jest zaduszane przez organizację harcerską i przekłada się na to, że jest nas coraz mniej i pracować coraz trudniej.
Dlatego uważam, że paradoksalnie, przepisy państwowe pomagają w naszej działalności, a sami sobie przeszkadzamy. Niewiara w działania GK jest tak wielka, że niektórym wydaje się, że zmusić GK do zmiany przepisów harcerskich może tylko ustawa. I tak budujemy komin przepisów zatracając sens harcerstwa.
Serdecznie dziękuję za pomoc w przygotowaniu artykułu druhom: Kamilowi Waisowi, Dariuszowi Brzusce i Dominikowi Dominowi
hm. Rafał Klepacz – wiceprzewodniczący ZHP, Szef Zespołu Kadry Kształcącej w Hufcu Radom Miasto. Instruktor żeglarstwa, sternik jachtowy, zapalony turysta rowerowy i górski. Założyciel i wieloletni szef HSR. Z wykształcenia jest socjologiem. Dyrektor Projektu w Stowarzyszeniu SOS Wioski Dziecięce w Polsce